Ortofon Cadenza Black

Zaczęty przez kangie, Czerwiec 05, 2015, 23:09

Poprzedni wątek - Następny wątek

kangie

Ortofon Cadenza Black, niskonapięciowa wkładka typu MC

Dane techniczne:

Output voltage at 1000 Hz, 5cm/sec.     0,33 mV
Channel balance at 1 kHz                     < 0,8 dB
Channel separation at 1 kHz                 > 27 dB
Channel separation at 15 kHz               > 20 dB
Frequency range at - 3dB                      20 - 60 000 Hz
Frequency response 20 kHz - 20 kHz     +1,5/0
Tracking ability at 315Hz at recommended tracking force *) 90 µm
Compliance, dynamic, lateral                16 µm/mN
Stylus type                                          Nude Shibata on Boron cantilever
Stylus tip radius r/R                             6/50 µm
Tracking force range                            2,0-2,5 g (20-25 mN)
Tracking force, recommended               2,3 g (23 mN)
Tracking angle                                     20°
Internal impedance, DC resistance         5 Ohm
Recommended load impedance             > 10 Ohm
Cartridge body material                        Stainless steel Aluminium
Cartridge colour                                   Black/Black
Cartridge weight                                  10,7 g

kangie

Jak gra ta wkładka u mnie? Muszę ochłonąć, zebrać myśli. Muszę w końcu usiąść i odpocząć po ciężkim, aczkolwiek bardzo przyjemnym dniu. Rzeczywiście chyba jest tak, jak ktoś kiedyś powiedział, że na takim Ortofonie śmiało można zakończyć poszukiwania szczęścia winylowego.

Godzinka spraw organizacyjnych i kalibracyjnych. Potem osiem godzin słuchania. Muszę poukładać sobie wszystko i przelać na papier.

Na wstępie tylko napiszę, że za to opakowanie Ortofonowi należą się baty! Człowiek spodziewałby się jakiegoś porządnego drewnianego pudełeczka, a tutaj opakowanie bardzo skromne budzące pewien niedosyt. Druga sprawa to wygląd zewnętrzny. W porównaniu z AT 33 PTG MKI ta wkładeczka wygląda bardzo skromnie. Przy Cadenzie, wkładka 33 PTG wygląda jak milion dolarów. Na szczęście dla mnie i pewnie dla wielu z Was liczy się przede wszystkim brzmienie. I tutaj będzie o czym pisać. W sumie można by nic nie pisać, bo nadal jestem w lekkim szoku. A co będzie za kilkadziesiąt godzin jak wkładka ułoży się i rozegra, wolę nie myśleć ;)

Na razie wkleję fotki.

jamówię

Gratulacje kangie! Tylko miłych chwil z Cadenzą,wkładka bardzo poważna :)

GregWatson

Trochę tego i trochę tamtego też.

paul_67

Takich rzeczy się nie mówi...

miniabyr

Kangie no nie starasz się ! Do takiej wkładki taki mało zacny headshel? Byś się wstydził. A tak na serio to mam na zbyciu  3 headshele  2 ortofona lh 2000 oraz lh 6000 (do cadenzy właśnie!) i jeden chyba nagaoki lub sumiko (nie ma napisu ) Wszystkie używane przeza mnie na gramofonie Solid acoustic,leżą teraz bezużyteczne i czekają na nowego właściciela.
Szkoda życia na chujowy dźwięk !

kangie

#6
Cytat: miniabyr w Czerwiec 06, 2015, 13:32
Kangie no nie starasz się ! Do takiej wkładki taki mało zacny headshel? Byś się wstydził. A tak na serio to mam na zbyciu  3 headshele  2 ortofona lh 2000 oraz lh 6000 (do cadenzy właśnie!) i jeden chyba nagaoki lub sumiko (nie ma napisu ) Wszystkie używane przeza mnie na gramofonie Solid acoustic,leżą teraz bezużyteczne i czekają na nowego właściciela.
Headshelle, ktore mi oferujesz sa dla mnie zbyt ciezkie.
LH2000 ma mase 15,8g.
LH6000 ma mase 14,8g.
To headshelle zapewne dobre beda do SPU ewentualnie Denona 103. Moj headshell ma mase 6g i doliczajac 2g na srubki stanowi idealny komplet do ramienia MA-505 i wkladki Cadenza Black.
Zatem na dzien dzisiejszy podziekuje, ale w przyszlosci myslac o sztywnym "gwozdziu" na 35-40g masy efektywnej ramienia bede pamietal o Twojej ofercie ;)

kangie

Cytat: GregWatson w Czerwiec 06, 2015, 11:13
A rodzina wie? :) :) :)
Od dawna wie. Uruchomilem plan "B", ciezko pracujac by kupic to cacko :)

miniabyr

Ja uświadomiłem sobie ,że te headshel'e leżą sobie u mnie i są bezrobotne  od  3 lat. Jakoś nie mam ciśnienia,leniwy jestem etc aby je spieniężyć.Gdyby ktoś chciał to wiecie gzie szukać.
Szkoda życia na chujowy dźwięk !

kangie

#9
Czas na recenzję...

W zeszły piątek rozpocząłem przygodę z wkładką Ortofon Cadenza Black. Skłamałbym, gdybym napisał że po raz pierwszy mam z nią kontakt. Nic z tych rzeczy. Wkładkę słyszałem wielokrotnie w systemie kolegi. Ba, nawet w zeszłym roku przez moment wisiała na moim ramieniu w poprzednim gramofonie (w innym systemie). Te doświadczenia spowodowały, że zapragnąłem ją mieć.
Najpierw montaż do headshella, potem ustawianie ramienia, kalibracja. Zabawa z potractorem trwała dosłownie 5 minut. Pierwsza płyta, korekta siły nacisku i zagrało.
Zastanawiałem się dość długo co i jak napisać, żeby oddać moje emocje związane z piątkowym dniem. Przede wszystkim muszę napisać, że wkładka gra niesłychanie równo. Żaden podzakres nie wychodzi przed szereg. Wkładka gra niesłychanie spójnie. Chyba najważniejszy wniosek, który wyciągnąłem po kilkunastogodzinnym odsłuchu jest taki, że jest to wkładka łącząca cechy prezyzji, analizy, dokładności z drugim biegunem, czyli muzykalnością, czarowaniem i niesamowitym wypełnieniem, dociążeniem dźwięku zarówno na średnicy, niższej średnicy jak i basie.
Dodam, że wkładka jest perfekcyjnie dopasowana do ramienia pod kątem mechanicznym (rezonansu) oraz elektrycznie. Używam traf dopasowujących Ortofon Verto. To chyba idealny tandem Cadenza Black – Verto. Następnie pre gramofonowe LAR LPS-1. Muszę tutaj podkreślić, że wrocławski przedwzmacniacz spisuje się bardzo dobrze. Co prawda odstaje cenowo od kompanów, ale oceniając brzmienie nie ma żadnego wstydu, nawet powiem, że radzi sobie bardzo dobrze.

W ruch poszły płyty zwykle używane przeze mnie do odsłuchów krytycznych jak i normalnego słuchania muzyki – bez napinania się.

Rozpocząłem tradycyjnie. LP Sigi Schwab & Percussion Academia – Rondo a tre. W trakcie 8h słuchania puszczałem utwory kilka razy, aby utwierdzić się w przekonaniu i pozbyć wątpliwości co do brzmienia. Podkreślę, że był jeden główny problem. Ciężko było analizować brzmienie. Grało tak, że zapominałem się i słuchałem. Po skończonym utworze zadałem sobie pytanie ,,Jak grało?" i jedyne co przychodziło mi do głowy, że grało fantastycznie. Człowiek miał chęć puścić utwór jeszcze raz i zacząć analizę. To już mówi, że grała muzyka przez duże ,,M". Ostatnimi czasy mam punkt odniesienia do znakomitych wkładek: MC LO Audio Technica 33 PTG MKI oraz MM Shure V15 Type III. Obie grają inną szkołą. Wracając do Cadenzy Black, pierwsze co słychać, to niesamowite brzmienie gitary Sigi Schwaba. Brzmienie nasycone wręcz jak z dobrej lampy. My – gitarzyści mamy bzika na punkcie brzmienia naszych instrumentów i tutaj muszę zaznaczyć, że Cadenza połączyła zalety PTG i V15 dodając od siebie niesamowitej muzykalności, pełni brzmienia, niesamowitych wybrzmień strun, zwłaszcza tych najgrubszych. Doskonale oddawane są alikwoty w postaci flażoletów naturalnych czy sztucznych. Bardzo namacalne i rzeczywiste było uderzanie strun o progi. Nie przesadne i do bólu analityczne, ale takie prawdziwe – jak słyszę to ze swojego combo lampowego  grajac na gitarze  Stratocaster czy nawet Les Paul. Następnie ,,dzwoneczki" – cymbałki, przeszkadzajki używane przez Freddiego Santiago i Guillermo Marcheną. Na PTG brzmi to perfekcyjnie. Wyższe harmoniczne są genialne. Na Cadenzie gra to inaczej. Jeszcze większy aksamit. Bardziej zróżnicowane granie. I dotyczy to również innych płyt, o których będzie za chwilę. W pewnym momencie Freddie Santiago uderza w gong. I dzieją się niesamowite rzeczy. Gong wielobarwny, bardzo długo wybrzmiewający, bogaty w harmoniczne. Tutaj robotę robię moje kolumny wyposażone w perfekcyjny przetwornik wysokotonowy oraz średniotonowy generujący bajeczną wyższą średnicę. Następna sprawa – bębny. Zdecydowanie głębsza stopa niż z PTG, bliższa V15, ale zdecydowanie bogatsza w ,,plankton". Nasycenie, rozmach, wybrzmienie. Niesamowita spójność dźwięku. Płyta kończy się pięknym utworem ,,Machu Picchu". Zaliczyłem ,,odjazd". Kto słyszał ten utwór na dobrym systemie, ten wie o czym piszę. Nastąpiło całkowite zniknięcie kolumn z pomieszczenia. Zdarza się to u mnie bardzo często, ale ten utwór to jeden z doskonale zrealizowanych. Bardzo realnie brzmiący werbel. Zaczyna być słychać perkusistę niosącego i uderzającego w werbel. Pojawia się daleko po lewej stronie. Idzie w naszą stronę, zliża się. Jest wręcz na wyciągnięcie ręki, po czym oddala się, odchodzi i po kilkudziesięciu sekundach znika daleko na horyzoncie po prawej stronie. Doskonale zrealizowana gra dynamiką i przesunięciami fazowymi. Ostatnie scena przyprawiła mnie o ciary na plecach. Namacalność dźwięku. Wrażenie przebywania w dżunglii. Sigi Schwab zrobił kawał dobrej roboty z Santiago i Marcheną.

Kolejna płyta – The Beatles, trzeci album ,,Yeah, Yeah, Yeah" 1964 rok. Czyli płyta ma 51 lat. Brzmi to tak, jakby dziadek McCartney stał przede mną i grał dla mnie. Bogata w harmoniczne harmonijka ustna. Znam ten instrument. Mój dziadek ma tyle lat co Miles Davis i gra na harmonijce. Wiem jak ubogo ten instrument potrafi brzmieć na zestawach HiFi (i HiEnd niestety też). Tutaj harmonijka otworzyła się. Bogata w barwy. Brak jakiekogolwiek ,,koca". Zapamiętałem jeszcze brzmienie gitary klasycznej na tej płycie. Utwór ,,And I love her". Gra na niej George Harrison. Grają na trzy gitary. Struny nylonowe gitary Harrisona zabrzmiały realistycznie, ciepło, aksamitnie, żywo, namacalnie. Akordy Lennona grającego na gitarze akustycznej przeszywały ciało i duszę. Dwoma słowami ,,żywe gitary". W pewnym momencie wstałem z kanapy i zacząłem chodzić po pokoju. Miałem nieodparte wrażenie, że chodziłem dookoła Lennona, McCartneya i Harrisona. Ringo Star siedział trochę z tyłu. To brzmienie z Cadenzy zostało mi w pamięci.

Kolejna płyta. Pink Floyd - The Wall. Mam dwa wydania. Puszczałem oba. Najpierw 3. czy 4. utwór, płyta 1, strona 1. Słynny helikopter i utwór po nim (najbardziej znany utwór zespołu). Poziom głośności dość spory. Odjazd! Realizm, rozmach, powietrze, plankton. Gitara basowa Watersa, bębny, chórek szkolny – wszystko perfekcyjnie zagrane i zaśpiewane. Kolejny utwór ,,Hey you". Podobnie. Jedna wielka scena 3D. Pomimo znajomości tego repertuaru i wielokrotnego odtwarzania są ogromne emocje. Słucham w skupieniu. Aż nie chce się zmieniać płyty. I nie zmieniam. Słucham dalej. Aż pojawia się utwór ,,symfoniczny" bardzo trudny, bo z gęsto upakowanym instrumentarium, dynamiką i na końcu wokalem Watersa wydobywającym się z gąszczu dżwięków. Zagrane bezbłędnie, bardzo selektywnie. Pomimo wielkiego natłoku dźwięków.  Mowa o utworze ,,Bring the boys back home". Potem chwila psychodelicznego pukania do drzwi I przepiękny utwór "Comfortably Numb". Pora na ,,Run like hell" i wejście perkusji z gitarą basową. Bas potężny, zwarty, jak to Vasa często określa – ,,atomowy". Czuję go ,,na klacie" i zapewniam – nie jest to bas z taniej mało szlachetnej ,,estradówki".

Teraz czas na Jana Garbarka, płyta Eventyr. Utwór 3. Strona 2. ,,Snipp, Snapp, Snute". Niesamowity klimat. Ogromna przestrzeń i zaczynają wydobywać się przeszywające ciało i duszę dźwięki. Wyższa średnica i góra robią robotę. Brzmienie przejrzyste, wysokie tony przenikliwe, krystalicznie czyste. Dużo dzwoneczków, trójkątów, przeszkadzajek. Pojawia się flet. Żywy, namacalny, perfekcyjny. Przypominające ten grany na żywo.

Kolejna płyta – Diana Krall – Quiet Nights. Bardzo ładny wokal, oczywiście jak na możliwości realizacyjne tego albumu.

I w końcu jeden z moich najbardziej ulubionych albumów. Modern Jazz Quartet – The Last Concert. Poziom głośności podniesiony do tego właściwego dla mnie – czyli koncertowego. Kilka klaśnieć dłońmi, kilka gwizdów w trakcie aplauzu publiczności i gramy. Można by to ująć krótko. Jestem na koncercie. Cofnąłem się do 1975 roku. Jestem tam i podziwiam Milta Jacksona i jego zespół. Coś nieprawdobodobnego. Cadenza Black przenosi nas do tamtego świata. Starając się analizować: kontrabas perfekcyjnie grany ze struny i pudła. PTG i V15 tak perfekcyjnie niestety nie potrafią. Czuć obecność kontrabasisty, wibracje strun. Słychać delikatne ,,strzały" – uderzenia strun o podstrunnicę kontrabasu. Wielobarwny, wibrujący wibrafon. Muzyka grana z niesamowitym groovem, spójnie, grane dokładnie na czas. Muzyka klei się, powoduje, że człowiek kiwa się na kanapie w rytm muzyki. Nóżka chodzi!

Kolejna płyta – Hanna Rek – Mam szczęście do wszystkiego, Muza 1990. Krótko – Hanna śpiewa tylko dla mnie. Piękno w najczystszej postaci. Namacalność, holografia, genialny pogłos genialnego wokalu. Utwory są z różnych lat. To słychać. Czarujący głos Hanny Rek. Utwory ,,Romeo", ,,Jak ty nic nie rozumiesz", ,,Czarny szal". Słucham w bezruchu. Ogromne emocje. Po zakończeniu odtwarzania cisza i zachwyt – jak kiedyś Polacy potrafili  nagrać płytę...

Pora na Mistrza Ceremonii, który gościł kilka razy we Wrocławiu – Andreasa Vollenweidera i album Carvena Magica. Na PTG jest genialnie, ale Cadenza powoduje jeszcze większy opad szczęki. To jedna wielka uczta dla uszu. Kolumn nie ma! Potężna przestrzeń, scena 3D. Ogromna ilość planktonu i powietrza. Niesamowity rozmach. Dźwięki płyną z oddali w naszą stronę, które w ostatniej chwili napierają tak mocno na twarz, że nie da się usiedzieć obojętnie. Doskonała lokalizacja źródeł pozornych. Po kilku minutach zaczyna wiać wiatr, wręcz wicher i nagle słychać płacz małego dziecka. Potem przejście na bębnach – głębokie, pełne, mięsiste. Pełen realizm. Zatyka mi gardło i muszę sięgnąć po szklankę wody.

Kolejna płyta. Michael Jackson – Thriller. Podobnie jak poprzednio. Aura 3D, skrzypienie zawiasów drzwi, realistyczne wycie wilków. Wokalista namacalny. Następnie mowa narratora. Zaczynam odczuwać strach, gęsia skóra na rękach. Głos narratora jest tak przejmujący. Ma odpowiednią wielkość, genialną ,,radiową" barwę, niski ton, tembr idący w rytm muzyki.

I znowu zmiana płyty. Teraz Patricia Kaas – Scene de vie. Wstęp. Nisko schodzący bas. Czuć jego potęgę. Wokal namacalny. Utwór ,,L'Heure du jazz". Genialna gitara jazzowa!, perfekcyjne blachy, jest groove, muzykalność. Muzyka wciąga.

Czas na trochę rocka. Toto – IV. Utwór ,,Rosanne". Wstęp. Świetna stopa perkusji, głębokie brzmienie bębnów, lepsze niż z PTG. Bas jest bardziej rzetelny, głębszy i inaczej wybrzmiewający. Gitara Lukathera znakomita, przester nasycony, gęsty. Czuć obecność lamp jego wzmacniacza. Ta płyta to przykład, że utwór rockowy może brzmieć perfekcyjnie, wręcz ,,po audiofilsku".

Podobnie jest z Black Sabbath ,,13". Jeśli ktoś kocha takie klimaty, będzie z pewnością usatysfakcjonowany.

Zmiana płyty na: Jean Michelle-Jarre – Made in China. Utwór ,,Orient Express" I jeszcze dwa inne. Bas syntezatorowy, szybki, dobrze kontrolowany. Przenikliwe, wirujące w przestrzeni jak opętane przez diabła wysokie tony. Podkręcając głośność czuć atmosferę koncertu.

Czas włączyć coś spokojnego.  Wrociłem do lekkiego jazzu, damskich wokali...

Podsumowanie:

Mógłbym śmiało napisać, że Ortofon Cadenza Black łączy zalety 33 PTG i Shure V15, czyli perfekcyjną analizę, szczegółowość, detaliczność, precyzyjne kreślenie linii z analogowym ciepłem, muzykalnością, czarowaniem, które tak bardzo cenią audiofile. To byłoby zbyt banalne. Ta wkładka gra jeszcze trochę inaczej. Przede wszystkim brzmienie jest spójne. Wkładka nie faworyzuje żadanego podzakresu pasma. Genialna wręcz średnica, doskonale klejąca się z dolnym i górnym pasmem. Na taką ocenę pozwalają mi kolumny, bo ich zszywaniem pasma zajmował się nie lada krawiec w latach 1979-1981 i zrobił to wg mnie doskonale. Kiedyś potrafiono produkować kolumny i wcale nie w cenie góry złota. Wracajac do Cadenzy Black - średnica wypełniona, bardzo dobrze dociążona. Potwierdza to Sigi Schwab szarpiąc za struny swej gitary czy chociazby Milt Jackson uderzając z niewiarygodną lekkością, szybkością oraz precyzją w płytki wibrafonu. Wysokie tony genialne. Inne niż z PTG, które opisywałem nie tak dawno jako krystalicznie czyste, perliste. Teraz wysokie tony są bardziej zróżnicowane. Cadenza gra inaczej i wg mnie lepiej. Kiedyś mój przyjaciel obeznany w audio użył pewnych opisów brzmienia. Miał rację. PTG to ,,japońska" szkoła brzmienia, zaś Cadenza Black oferuje brzmienie ,,europejskie".

Każdą płytę odkrywam na nowo. Na dzień dzisiejszy zamknąłem pewien etap w analogu. Cadenzę Black można określić tak: Czysta rozkosz.

miniabyr

Mimo że nie znam tej wkładki ,to jednak mogę pokusić się o swoje trzy grosze. Na podstawie tego co grało u mnie i gra-(a grała Ortofon Windfeld i gra spu royal n ) mogę zgodzić się z Kangie  o równym brzmieniu i niefaworyzowaniu żadnego z pasm.Tak samo miałem z Windfeld'em i spu royal n .To zaskakujące ,ale  te wkładki zachowywały się właśnie w ten sposób mimo róznic (kolosalnej) w podatności i cenie,prezentując spokój ,ale rozkładają gdzie indziej akcenty brzmienia -rozdzielczość /muzykalność
Szkoda życia na chujowy dźwięk !

elem

Kangie,
Cieszę się Twoim szczęściem, fajnie, że zrealizowałeś plan :) 
Nic tylko kupować nowe placki i słuchać, słuchać, słuchać...
Feickert Twin, SME V, DV XX2MKII;  CEC TL51,DX51,DX71,
Olive Opus 4; Sensor 2  MKII ; Bonasus; Gauder Arcona 60, Tesla ARZ 6604- Voigt Pipe

lok

Kangie świetna recenzja aż się ślinię na taka wkładkę.


Sent from my iPhone using Tapatalk

GregWatson

Super recenzja. :). Co prawda cudnie nie wygląda ale za to ma grać jak milion dolarów. Gratuluję wkładki i przyjemności ze słuchania.
Trochę tego i trochę tamtego też.

gratefullde

Zazdraszczam tych emocji... wiem z autopsji jak to jest gdy coś potrafi nas wynieść w inne obszary jakości potęgującej doznania... Jest pewnego rodzaju erotyka w takich przypadkach ;) Takie mi się porównanie zdało... Pewnie kierowca, który marzy o przejażdżce ferrari i wreszcie go dosiada, musi się czuć podobnie jak Ty.... Gratuluję :)
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

kangie

Panowie, dzieki za mile slowa.

Dni mijaja, plyt troche sie puscilo. Wkladka gra. To niesamowite co ta shibata na lekkim wsporniku wyprawia z rowkiem. Jeszcze do niedawna myslalem ze moja Audio Technica 33 PTG to kawal genialnej wkladki, a przy Cadenzie Black to taki troche "Entry Level" ;) Kazda z plyt odkrywam na nowo.

Pewien "ważny" etap w analogu mam juz za soba, czego i Wam - drodzy - zycze.

Beowulf

Na jakim ramieniu gra u Ciebie Candenza, a na jakim słyszałeś ją u kolegi, chodzi mi o masę efektywną.
Tannoy Eaton, AdFontes, Shure. Pre MC/MM, Lampa EL84, Kondycjoner sieciowy, kable sieciowe, interkonekty wykonane przez Audio Tube, kable głośnikowe wyrwane ze ściany z babcinego domu ( miedź/srebro)

jamówię

Nie odpowie,obrabia nam tyły na innym portalu :)

GregWatson

Trochę tego i trochę tamtego też.

elem

wyżej w wątku kangie wkleił zdjęcia, może ktoś rozpozna ramię
Feickert Twin, SME V, DV XX2MKII;  CEC TL51,DX51,DX71,
Olive Opus 4; Sensor 2  MKII ; Bonasus; Gauder Arcona 60, Tesla ARZ 6604- Voigt Pipe

krzysiek

no napisał wyżej, MA-505
Modwright KWI-200, Dynaudio Special 25, Chord Qutest, poprzednio na forum jako blackholesun

GregWatson

Te po prawej to Micro Seiki MA-505 oryginalnie montowane do gramofonów DD-40.
Trochę tego i trochę tamtego też.

elem

Cytat: kangie w Czerwiec 06, 2015, 20:16Moj headshell ma mase 6g i doliczajac 2g na srubki stanowi idealny komplet do ramienia MA-505 i wkladki Cadenza Black.

faktycznie, opisane :)
Feickert Twin, SME V, DV XX2MKII;  CEC TL51,DX51,DX71,
Olive Opus 4; Sensor 2  MKII ; Bonasus; Gauder Arcona 60, Tesla ARZ 6604- Voigt Pipe

frywolny trucht

ZESTAW 1: Technics SL 1200 GR, Hana EL, pre Husariaa, Roksan K3, ProAc Responce D2D, OPPO PM-2, HA-1, Akai GX 75
ZESTAW 2: Dual 1019 z AT 95E, Marantz 2216, Marantz 5220, Jamo Concert C 93

GregWatson

Nic tylko brać. Normalnie kosztuje ok 3-4 k w zależności od wyposażenia (headshell, kabelki itp.)

Trochę tego i trochę tamtego też.