Przyszła jesień a z nią zazwyczaj prędzej czy później pojawia się melancholia.... no chyba, że wcześniej porządnie zetnie mrozem i zasypie śniegiem. W jednym i w drugim przypadku zawsze można zapodać coś ostrzejszego na rozbudzenie np Sepulturę. Niemniej po drugiej stronie kojarzą mi się ciepłe, czasem melancholijne nutki latynowskich kobiecych wokalistek. I tu pojawia się pytanie do szanownego grona czy mogą co nie co intrygującego polecić?
Nie ma to być stricte jazz, może nie koniecznie ostre flamenco, może coś z pograniczna fado?... lub coś co nie tylko ciepło brzmi na lampie ale także na tranzystorze.
Jeśli ma być ciepło i przyjemnie to może być Astrud Gilberto. Rozgrzeje nawet tranzystory.
A ja sobie ostatnio nabyłem Abraxas Santany. Dużo radości :)
skarb, diament, piękno w czystej postaci
https://www.youtube.com/watch?v=z24VG5Pp2co
https://www.youtube.com/watch?v=rkqhE1dAaVs
Dość często u mnie leci ta płyta.Wokalu tam za dużo nie ma, tym bardziej żeńskiego, ale warto posłuchać.