Zapraszam do dzielenia się swoimi zasobami w sposób nieco bardziej usystematyzowany gatunkowo.
Można tu wrzucać nowości, wznowienia, ale także pierwsze i kolejne tłoczenia.
Poproszę by wzmianka składała się przynajmniej ze:
- zdjęcia okładki (może być z netu) ,
- opisu wydania, z czego się składa wydanie, numer katalogowy,
- wrażeń odsłuchowych (dobrze, źle wytłoczona w Twojej skali 1-6),
- gdzie nabyta, szacunkowa kwota,
- króciutkiej subiektywnej oceny czy Pani/ Panu się podoba muzycznie.
Dział jest widoczny dla gości, gdyby ktoś miał uwagi, ciekawe propozycje- mój e-mail ag_ar@o2.pl
pzdr
Arek
No to zaczynamy:
This Mortal Coil: "Filigree & Shadow"
(http://eil.com/images/main/This+Mortal+Coil+-+Filigree+%26+Shadow+-+DOUBLE+LP-462810.jpg)
DAD609, wydawnictwo 4AD 1986 rok
Dwa czarne, proste, dość lekkie krążki w kolorowych kopertach.
Realizacyjnie- duża przestrzeń, pewne niedobory w dynamice, moim zdaniem lepiej niż na CD. Mocne 4.
Muzycznie- to jedna z najważniejszych płyt w historii wytwórni- i tyle w temacie. Pozycja obowiązkowa dla fanów starego 4AD.
Kupiona przez Ebay w UK za ok. 130zł z przesyłką w stanie NM. W Polsce wyraźnie droższa.
Bon Iver- "Beth/ Rest" - 2012 rok, 4AD
Reprezentant dzisiejszego chillout-owego 4AD- cena w MM ok 50zł?
(http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/c/c2/Bon_Iver_-_Beth_Rest_single.jpg)
Skromne wydanie, jedna, czarna, niegruba płyta, 45 obr, niezła realizacja, otwarty dźwięk, obecny, wyraźnie lepiej jak niegdysiejsze płyty. Ale z drugiej strony, obok pięknie brzmiącego fortepianu, znowu te modne, a męczące przestery. Czasem sssss wokalisty i to na początku strony, ale z reguły jest OK. Dziwne :)
Z racji obrotów ( na okładce ani słowa o tym) za dużo materiału muzycznie nie weszło na jedną płytę. Ocena realizacji 4+
Czego się spodziewać muzycznie:
Moim zdaniem perla...Wydanie japonskie. Dzwiek znakomity.
Droga, ale warta kazdej zlotowki...)
(http://fotoo.pl//out.php?i=815738_img-3576.jpg)
(http://fotoo.pl//out.php?i=815739_img-3580.jpg)
Cocteau Twins "Garlands" - Vinyl 180 – VIN180LP012
http://www.discogs.com/Cocteau-Twins-Garlands/release/1863496
Nowa, kupiona w MM. Koło stówki dałem.
(http://eil.com/images/main/Cocteau+Twins+-+Garlands+-+LP+RECORD-174443.jpg)
Jedna, gruba, czarna płyta, bez wad, zwykła nielakierowana okładka, kolorowa koperta.
Realizacja: stylistyka nieco garażowa, ale wszystko czytelne, przestrzennie i detaliczne: 4+
Cocteau Twins- "Treasure" - Vinyl 180 – VIN180LP018
Vinyl 180 – VIN180LP018
Nowa, kupiona w MM za ok. 100zł
(http://ecx.images-amazon.com/images/I/51wmnrTzvhL.jpg)
Okładka gatefold, nielakierowana, koperta kolorowa, jeden gruby, czarny, prosty krążek.
Realizacja: Gra wyraźnie mniej czytelnie, bardziej płasko w punktach kulminacyjnych od "Garlands", ale da się żyć.
Ocena 4-, może nawet 3+
To dla mnie najważniejsza płyta Cocteau Twins, znam z młodych lat w zasadzie każdy takt. Wydaje się być szalenie przebojowa, ale to pewnie moje złudzenie.
X Mal Deutschland – "T.o.c.s.i.n."- King Record LTD. Japan ( czyżby od Thorogood'a?)- 1984r-K25P-495
(http://eil.com/images/main/Xmal+Deutschland+-+Tocsin+-+EX+-+LP+RECORD-129170.jpg)
Zwykła okładka, zwykła koperta, jedna niegruba, czarna płyta bez wad.
Realizacja: Noooo. Warto iść w japończyki :) Ocena: 5-
Muzycznie: surowe jeszcze granie, zanim grupa zaczęła się oglądać za pop-em. Jest moc!
Lisa Gerrard "The Mirror Pool"- reedycja 2009 płyty z 1995 roku-produkcja Vinyl 180
Kupiona w MM za bodaj 120zł
Nakład wyczerpany: http://www.vinyl180.com/acatalog/The_Mirror_Pool.html
Okładka nielakierowana gatefold, kolorowe koperty, grube, dwa czarne krążki bez wad.
(http://www.vinyl180.com/IMAGES/CONTENT/LGdouble.jpg)
Realizacyjnie niczym się nie wyróżnia. Wszystko na średnim, poprawnym poziomie: 4
Muzycznie dość różnorodna, czasem aranżacyjnie DCD, czasem inspiracje muzyką poważną, albo wpływami islamskimi jak poniżej:
Lisa Gerrard "Whalerider" - Music on Vinyl dla 4AD-MOVLP369- reedycja płyty z 2003 roku- 2011 r.
Kupiona w MM, obecnie ok 110-130zł.
SIDE A
1. PAIKEA LEGEND
2. JOURNEY AWAY
3. REJECTION
4. BIKING HOME
5. ANCESTORS
6. SUITCASE
7. PAI CALLS THE WHALES
8. REIPUTA
SIDE B
1. DISAPPOINTED
2. THEY CAME TO DIE
3. PAI THEME
4. PAIKEAS WHALE
5. EMPTY WATER
6. WAKA IN THE SKY
7. GO FORWARD
Zwykła okładka, zwykła koperta, wkładka ze zdjęciem z filmu ( bez napisów):
(http://www.soundstagedirect.com/media/lisa_gerrard_whalerider_soundtrack.jpg)
Jeden gruby, czarny, bez wad, krążek.
Realizacyjnie: duży dźwięk z rozmachem: 5-
Muzycznie:pierwszy solowy soundtrack w dorobku Lisy, wokal sprowadzony na całej płycie do minimum, sporo kompozycji w ogóle pozbawionych wokaliz, nastrojowa, raczej powolna muzyka.
Wypadałoby zacząć Dead Can Dance...
ale jeszcze nie :)
Clan of Xymox "Medusa" - używana- Germany - LC5661
http://www.discogs.com/Clan-Of-Xymox-Medusa/release/131985
(http://2.bp.blogspot.com/-2x2qRj-Oci0/TX8qx6gV4II/AAAAAAAABG8/eCSQGhDnM6E/s1600/CLANX77.jpg)
Realizacja: Brakuje skrajów, bogato na średnicy, ładna przestrzeń w momentach cichszych.
Ocena:4
Muzycznie? Nie mam odejścia. To dla mnie jedna z najważniejszych płyt 4AD!
Kawałek, który narasta, narasta...
i wieńczy płytę.
Cocteau Twins "Heaven or Las Vegas" - 4AD- Cad 3420.
http://www.discogs.com/Cocteau-Twins-Heaven-Or-Las-Vegas/release/5876465
Kupiona dziś w MM za 99zł
Zwykła okładka, kolorowa koperta, jeden, gruby, czarny placek bez wad. Bonusowo kod do ściągnięcia plików.
Realizacyjnie- bardzo dobrze jak na możliwości 4AD :). Remastering poseparował instrumenty, dociążył dół, wszystko jest czytelniejsze, a poszczególne dźwięki stały się interesujące, wręcz intrygujące, to już nie jest tylko obserwacja linii melodycznej i łapanie klimatu. Dobra robota: 4+
(http://fotoo.pl//out.php?i=840856_007.jpg)
pionowo stoi okładka, płyta leży na kopercie
(http://fotoo.pl//out.php?i=840857_012.jpg)
udostępniam kod, nie będę słuchał plików, proszę tylko dać sygnał, że ktoś skorzystał, by innym zaoszczędzić zachodu.
Cocteau Twins- "Blue Bell Knoll"- 4AD- cad 3419
Na chwile obecną nie widzę na discogs, ale to będzie najpewniej identyczna historia- remaster z 2014 roku.
Kupiona dziś w MM za 99 zł
Zwykła okładka, ale jest pewna ciekawostka. Ta jest matowa na zewnątrz, a lakierowana w środku. Dziwadełko.
Wcześniejsza półpołysk na zewnątrz, w środku normalnie- matowy kartonik.
Kolorowa koperta, jedna czarna, gruba płyta z lekką falką. Czternastocalowe ramię wybiera nierówności bez zająknięcia- nie będę więc leciał z reklamacją. W bonusie kod do empetrójek.
Realizacja analogiczne do wcześniej opisanej "Heaven or Las Vega". Dobra robota, z gęstej buły udało się powyciągać poszczególne składowe, a muzyka nic na tym nie straciła, mniej grzebano przy dolnych rejestrach: 4
(http://fotoo.pl//out.php?i=840868_009.jpg)
(http://fotoo.pl//out.php?i=840869_011.jpg)
Prośba jak wyżej, by po wykorzystaniu kodu dać mi znać.
Muzycznie płyta znacząco- moim zdaniem- lepsza od "Heaven..."
Zdarzało mi się w młodych latach słyszeć pytanie: Jaki jest twój ulubiony zespół, wykonawca? Taka zajawka na przełamanie lodów w nowym towarzystwie. Zwykłem się wtedy obruszać, bo to mnie ograniczało. Jak to? Jest dużo zespołów, muzyków reprezentujących rózne style, różny czas, tego nie da się porównać i tak po prostu powiedzieć TEN... Chyba, że kiedyś w kieszeni kaseciaka, dziś na talerzu gramofonu ląduje Dead Can Dance. W tych momentach moim najlepszym, najulubieńszym zostają Lisa i Brendan z zespołem.
Zacznijmy od końca, od 2012 roku ( jak ten czas leci) i wydawnictwa ,,Anastasis" ( Zmartwychwstanie). Pierwszego wspólnego przedsięwzięcia po rozwiązaniu zespołu w 1998 roku, pierwszej wspólnej płyty od ,,Spiritchaser" z 1996 roku. Zespół tak silnie istnieje w świadomości fanów, jako najważniejszy w historii wytwórni 4AD, że pewnie niewielu fanów zauważyło, że tym razem logo wydawcy jest inne. Jestem przekonany, że z punktu widzenia nas słuchaczy, nie ma to jednak żadnego znaczenia. Brendan jest dojrzałym facetem, który wie czego chce i to na płycie słychać. W ogóle mam poczucie, może mylne, że Lisa została zaproszona trochę na gotowe, nie jako partnerka, a gość, że Brendan stworzył ,,Anastasis" jako kontynuację solowego "Ark"-także nagranego w jego prywatnym studiu w Irlandii. Wszystko sobie wymyślił, zorganizował i pomyślał: "A dobra, może by Lisa coś do tego dodała, ale bez przesady". Ja zawsze wolałem śpiew Lisy, on dodawał płytom DCD temperatury gorącej lawy. To jest mój główny zarzut, jest ,,Anastasis" po prostu chłodniejsza. Szkoda też, że tak rzadko L. i B. biorą wspólny wokalny udział w poszczególnych utworach. Wiem, taki opracowali system i temu na ostatniej płycie stało się zadość, ale marzy mi się płyta złożona z takich kawałków:
Quivvy Church, prywatne studio Brendana w którym nagrano "Anastasis" I "Ark":
... a więc wydanie winylowe "Anastasis" 2012 PIAS Recordings
http://www.discogs.com/Dead-Can-Dance-Anastasis/release/3790830
Okładka gatefold, kod do ściągnięcia plików, dwa przeźroczyste, bezbarwne, grube, proste winyle. Denerwuje brak oznaczenia stron. Trzeba zapamiętać po kolorku labela, zaglądać do środka okładki, tam są przypisane kolory stronom, albo samemu oznaczyć
Side A:
1. "Children Of The Sun" 7:34
2. "Anabasis" 6:50
14:24
Side B:
1. "Agape" 6:53
2. "Amnesia" 6:36
13:29
Side C:
1. "Kiko" 8:03
2. "Opium" 5:42
13:45
Side D:
1. "Return of the She-King" 7:47
2. "All in Good Time" 6:34
14:21
Materiał gra podobnie do "Ark". Naturalnie, dynamicznie, tutaj z jeszcze mocniejszymi dolnymi rejestrami. Może nawet przesadnie podkreślonymi? W każdym razie, jeśli komuś brakuje basów, albo wręcz twierdzi, że z winyla nie da się uzyskać schodzących do piekieł dźwięków- powinien sobie tę płytę nabyć. Ha, ale to nie takie proste, z tego co pamiętam kupiłem swoją "Anastasis" za 80 zł w MM? Dziś na naszym portalu aukcyjnym za płytę w stanie NM wołają 280 zł. Gdzie ja miałem głowę? Mogłem kupić 15 egzemplarzy i dziś bym miał porządną wkładkę gramofonową :)
Bardzo chciałbym ten album w wersji na czarnych krążkach... Ciężko trafić niestety.
Cóż, póki co, zdzieram przezroczyste :)
Ale chyba nie z powodu koloru?
Przede wszystkim właśnie z tego powodu. Jestem tradycjonalistą w kwestii barwy winylu :P
Poza tym te przezroczyste mają fabryczną wadę (nie wiem, czy wszystkie). U mnie się to objawia dość wyraźnie słyszalnymi zniekształceniami wokalu Lisy pod koniec jednej ze stron pierwszego krążka.
Chodziłoby więc o utwór Anabasis ( fioletowy label)
No nie wiem, posłuchałem, nie wiem o co chodzi. Ty! Ona tak śpiewa :)
Tak, dokładnie o ten utwór chodzi. Pod koniec numeru dźwięk z mojego egzemplarza jest odczuwalnie przesterowany (brzmi podobnie, jak w przypadku IGD). Z tego "youtuba" tego nie słychać, więc przypuszczam, że Lisa jednak śpiewa zdrowym, niezachrypniętym głosem ;)
Słuchałem na kilku gramofonach, z różnymi wkładkami (wliczając w to moją obecną AT440MLa, przy której problem IGD praktycznie nie występuje z innymi płytami). Problem jest u mnie tylko na tej płycie i tylko z tym utworem. Wiesz, ile się napociłem z ustawieniem geometrii ramienia, zanim dopuściłem do siebie fakt "trefności" mojego egzemplarza? A jak wiesz, Ad Fontes to nie "plug and play" :P
Pamiętam, że po pierwszym odtworzeniu tej strony ściągnąłem z płyty cieniutki jak włos, długi na jakieś 15cm kawałek przezroczystego winylu...
Wymiana płyty raczej nie wchodziła w grę, bo to był prezent, a osoba, która ją zakupiła, ma w zwyczaju gubić paragony.
Ostatecznie, te kilka minut ostatniej strony jestem w stanie przeboleć, a czarne płyty po prostu bardziej mi się podobają.
Ja jeśli już, to wychwytuję, ale może to tylko wrażenie, że w pierwszym momencie, gdy ona przestaje śpiewać, do końca towarzyszy nam już tylko muzyka- jakby następowało płynne wycofywanie wysokich tonów i za chwilę, za jakieś 10 sekund powrót. Ale nie wiem czy sobie tego nie wmówiłem poszukując błędów. Ten kawałek kończy się blisko labela i w sumie jakieś prawdopodobieństwo IGD jest.
Nie ma co na siłę szukać dziury w całym. Zaraz będę miał wyrzuty sumienia, że zamiast cieszyć się muzyką, frywolny czyha na wpadki realizatorskie lub produkcyjne ;) A ten album to przecież pieprzone mistrzostwo świata!
Szkoda, że nie mogę sobie teraz odtworzyć tej płyty. Nawet jeśli miałbym w pracy gramofon, to szum z maszyn jest taki, że IGD raczej nie byłoby zauważalne. Może to rozwiązanie mojego problemu? Nie, jednak nie, bo krążki nadal zostaną przezroczyste :P
http://www.discogs.com/Brendan-Perry-Ark/release/3253303 kupiona w 2011 roku w MM. Będę strzelał, za niecałą stówkę?
Okładka gatefold, papier nielakierowany, dwa czarne, grube, proste winyle w lakierowanych papierowych kopertach z grafikami. Materiał gra fantastycznie, głęboki, swobodny oddech, granie całym pasmem, a w tym utworze:
...przy niewielkiej nawet głośności następuje masowanie wnętrzności. Jak to jest, że na winylu jednym nie udaje się w ogóle umieścić zakresu niskich częstotliwości, a Brendanowi aż do przesady? Panowie z Sony Music Polska, którzy wydali ostatnio Smolika, Voo Voo czy Comę- na nauki do kościółka Brendana!
5+
http://www.discogs.com/Dead-Can-Dance-Spiritchaser/release/2784638
Mobile Fidelity Sound Lab – MOFI 2-002 - silver label.
Okładka gatefold, matowa, dwie czarne, proste płyty średniej grubości i to wszystko, a wydanie- pamiętam- do najtańszych nie należało. Odwdzięcza się w innym miejscu, w realizacji dźwięku. Materiał gra spokojniej jak Ark, niemal brutalna dosadność została tu zastąpiona delikatnością, pieczołowitością w wyselekcjonowaniu każdego dźwięku i też jest pięknie. Bardzo pięknie. Gra pełne pasmo, jest przestrzeń. Uczta więc trwa w najlepsze. 5+
No proszę jaka okazyjna cena: http://www.mofi.com/product_p/mofi2-002.htm na ebay trochę drożej, a w Europie najdrożej. Ponad 200 zł w tej chwili.
Wróćmy do początków. Za wikipedią: "Choć Dead Can Dance uformowali się w 1981 roku w Melbourne, to rok później – zdegustowani wąskimi horyzontami tamtejszej sceny muzycznej – przenieśli się do Londynu. Tam w ciągu roku podpisali kontrakt z jedną z najsławniejszych wytwórni muzyki alternatywnej – 4AD. Gdy właściciel firmy – Ivo Watts-Russell – usłyszał nagranie demo grupy i powiedział: Najsilniejszym wrażeniem było poczucie czegoś wyjątkowo oryginalnego., zwrócił także uwagę na niezwykły głos Lisy. W roku 1983 Dead Can Dance nagrali sesję dla Johna Peela, a niedługo później światło dzienne ujrzał ich pierwszy album zatytułowany po prostu Dead Can Dance – kolekcja utworów z lat wcześniejszych. Nie okazał się on wielkim sukcesem, podobno głównie przez problemy z dźwiękiem."
"Album ukazał się w Wielkiej Brytanii na początku marca 1984 roku jako longplay. Zawierał 10 utworów, z których 4 śpiewała Lisa Gerrard a 5 Brendan Perry; jedno nagranie, The Fatal Impact było instrumentalne i stanowiło remix kompozycji z 1978 roku."
Pamiętam gdy pierwszy raz usłyszałem tę płytę. Ale to było sporo później, musiałem dojrzeć do takiej muzyki.
W każdym razie zrobiła na mnie, a szczególnie wokal Lisy, piorunujące wrażenie. Obuchem w łeb! Miazga! Brzmienie w ogóle mnie nie zraziło, druga połowa lat 80-tych w PRL, szczególnie nowofalowa, nie słynęła z audiofilskiego podejścia do realizacji. Wręcz przeciwnie. Im bardziej garażowo, im więcej brudu, przesteru- tym lepiej! Tak jakoś, z 4 letnim opóźnieniem- zaczęła się moja przyjaźń z DCD. Trwa do dziś.
Vinyl 180 – VIN180LP004 - 2008 rok
http://www.discogs.com/Dead-Can-Dance-Dead-Can-Dance/release/1852078
Na discogs napisano, że remaster. Nie znalazłem takiej informacji na płycie, nie mam pojęcia po co miałoby się przy tym grzebać? Szkoda czasu :)
A1 The Fatal Impact
A2 The Trial
A3 Frontier
A4 Fortune
A5 Ocean
B1 East Of Eden
B2 Threshold
B3 A Passage In Time
B4 Wild In The Woods
B5 Musica Eternal
Prosta okładka nielakierowana, jedna gruba płyta, prosta, bez wad, w papierowej lakierowanej kopercie z tytułami utworów. Zgodnie z wcześniejszymi informacjami płyta brzmi garażowo. Dźwięk i wokale wycofane, echo jakby grane i śpiewane przez wielką tubę, słaba selektywność, ale moim zdaniem to ma nadal sens. Dużo płyt specjalnie tak brzmi więc trudno deprecjonować, ja zaś się tak zżyłem, że zupełnie tego nie zauważam . Najważniejszy nieprawdopodobny ładunek emocjonalny.
To moja bezwzględnie ulubiona, ukochana i umiłowana płyta DEAD CAN DANCE. Oczywiście w parze z EP "Garden of the Arcane Delights". Obie mam na pierwszych tłoczeniach :)
Cytat: frywolny trucht w Sierpień 18, 2015, 13:53Quivvy Church, prywatne studio Brendana w którym nagrano "Anastasis" I "Ark":
... jest właśnie na sprzedaż:
http://www.deadcandance.com/main/quivvy-church-studio/
To co, zrzuta? :)
:o
Ze sprzętem bym brał :P Ale na sprzedaż jest sam budynek, choć to i tak prawie jak relikwia.
Przenoszą studio gdzieś do Francji i na czyjeś pytanie na Facebooku, czy to koniec DCD, padła odpowiedź przecząca. Kto wie, może to potrzeba zmiany klimatu w celu poszukiwania natchnień do tworzenia nowej muzyki? Byłoby miło...
To było gniazdo Brendana, chyba dobrze, że teren będzie bardziej neutralny. Sam kościółek jest ofertą jakby mniej atrakcyjną rzeczywiście.
Ale postawić sobie tam swoje graty i posłuchać "Anastasis"... W doborowym towarzystwie, z butelką porządnej łychy... Fajnie jest mieć marzenia :P
O tak!!
Uwielbiam gościa, ma młodziak dryg nieprawdopodobny. Nawet nie bardzo dotąd jarzyłem, że on nadaje w ramach 4AD, za wikipedią:
"Zach Condon, urodzony w 1986 roku w Santa Fe w wieku 15 lat pod nazwą Realpeople stworzył elektroniczne nagranie lo-fi, pt. The Joys of Losing Weight (w stylu Scenic World z Gulag Orkestar) świadomie nawiązując do The Magnetic Fields. W wieku 16 lat nagrał kompletną płytę doo-wop zainspirowaną przez Frankie Lymon & the Teenagers. Zach wydał także (jako 1971) EP zawierającą 3 utwory, zatytułowaną ,,Small Time American Bats". Album został nagrany w latach 2001–2002 i nigdy nie został oficjalnie wydany. Condon uczęszczał do Santa Fe High School. Porzucił jednak szkołę, by w wieku 16 lat ruszyć w podróż po Europie, gdzie odkrył bałkańską muzykę, w szczególności orkiestrę Bobana Markovića i Gorana Bregovića.
W roku 2006 Beirut wydał w Ba Da Bing dwie płyty: Gulag Orkestar i Lon Gisland, obie dostępne także w rozszerzonej wersji Gulag Orkestar LP wydanej przez 4AD"
A jak najnowsza płyta? Ta sama pozytywna energia, gęba mi się cieszy jak królikowi na widok marchwi. Pierwsze przesłuchanie nie wykazuje kandydatów na potencjalne przeboje tej rangi jak to drzewiej bywało, ale czy ja ich oczekuję? Nie, bardzo miło się słucha. Realizacja nagrania jest tłusta, raczej dociążono dolne partie łagodząc najwyższe, co często sprawia wrażenie przytłumienia. Ono mija gdy pojawia się na scenie np trąbka operująca w wyższych rejestrach. Nieźle to wszystko brzmi w każdym aspekcie, nie porywa audiofilsko dynamiką, przestrzenią, ale gra przyjemnie: 4 się należy.
Jak płyta jest wydana? Jest ponoć wersja na błękitnym winylu, ja mam na grubaśnym czarnym. Płyta jest prosta, bez wad, zapakowana była w kopertę papierową z opisówką kto co zrobił w danym utworze, oraz zwykła nielakierowaną okładkę. W bonusie kody do ściągnięcia plików.
http://www.discogs.com/Beirut-No-No-No/release/7457924
Niech mnie dziś ciśnienia nie podnoszą .......gdzie kupił tego Condon'a .......ja go tez uwielbiam . Mam debiut na cd.
MM za niecałą stówkę.
To jutro jadę, bo też lubię .
No kurde chodzi za mną od kilku dni taki jeden Beirut na niebieskim winylu. No to chyba go przygarnę.
W fazie masteringu jest ponoć nowy album DCD.