Do założenia wątku sprowokował mnie zakup kilku płytek jako uzupełnienie kolekcji projektów big-bandowych Carli Bley, ale wiadomo, że nie tylko Carla ma na swoim koncie nagrania z dużymi improwizującymi składami. Czy słuchacie takich rzeczy? Jest to oczywiście muzyka bardziej zaawansowana i bardziej wymagająca niż klasyczne big-bandy dekady Swingu i jego ducha, niemniej jednak uważam, że są one również jak najbardziej bardzo interesujące.
Na początek coś lekko wchodzącego, melodycznego i zaaranżowanego, ale też i improwizacyjnego - czyli idziemy do kościoła.
Słuchamy, słuchamy :) Na pierwszy rzut ucha przychodzi mi do głowy Gil Evans, Gerald Wilson i Oliver Nelson ( choć słynne wykonanie Stolen Moments to tylko septet, ale za to z Dolphym :) )
Carla Bley popełniła ostatnio zacne płyty ale nie sa łatwo dostępne. Słuchałem zajawek w audycji Ptaszyna i było to bardzo interesujące. Za dużo muzyki jest robionej, za dużo.
Blues, ale raczej offowy :
Cytat: elem w Styczeń 18, 2016, 20:43Słuchamy, słuchamy
Super! W takim razie polecam The New York Composers Orchestra - tylko dwie płyty, ale za to bardzo dobre. Formacja założona w 1986 przedstawiająca eklektyczne jazzowe rzeczy napisane na orkiestrę i przedstawione w dość lużnych i otwartych formach. Pierwsza płytka z 1990 roku, to projekt pod dyrekcją Robina Holcomba i Wayne'a Horvitz'a. Druga płyta 'First Program in Standard Time' z 1992, to po części kierownictwo Marty Ehrlicha z kompozycjami Braxtona, Holcomba, Horvitza, Lenny Picketta, Bobby Previte'a i Elliota Sharpa. Warto się z tymi nagraniami zapoznać.
(http://cdn.discogs.com/7ZbY1aQiqoS7qQ4oYzHfR1cDJv0=/fit-in/200x200/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(96)/discogs-images/R-2822861-1302624234.jpeg.jpg) (http://cdn.discogs.com/6pXyPDa8V558_fo4pkDLz2Mf1T0=/fit-in/300x300/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb()/discogs-images/R-3226438-1321299242.jpeg.jpg)
Przeczytałem "Horvitz" i zaniepokoiłem się, że nie zdzierżę (kiedyś mnie zniechęcił, już nie pamiętam czym). A tu niespodzianka, prawie cool :)
Mało znany u nas Gerald Wilson, też spokojnie, na dobranoc