Mówiąc potocznie frytowe granie. Wszystko o free impro i avant.
Słucham od czasu do czasu ale mówiąc szczerze nie mam jeszcze wyrobionego gustu w tej materii. Odsłuchy tego gatunku muzycznego nie są łatwe, wymagają skupienia. Często obcujecie z frytkami?
Obecnie na "tapecie" u mnie:
https://www.youtube.com/watch?v=A8CaG3BwPHI
Proszę o Wasze wrażenia, propozycje, uwagi... o wszystko co z wiązane jest z tą gałęzią jazzu.
Frytkowe granie to wentyl dla mózgownicy . Oczywiście zalecam zaaplikować rozważnie bo potem ,jak przywykniesz Davis wyda ci się banalny ....he,he . Moja propozycja to........................genialna ,koncertowa płyta najlepszej frytkownicy i jednocześnie przystępnej .
Trafiłem ostatnio także na świetnego brytyjskiego gitarzystę, Derek'a Bailey'a i jego album Ballads. To ciut odmienne spojrzenie na znane tematy muzyczne. Polecam.
https://www.youtube.com/watch?v=NRpsmA1I6NY
Cytat: miniabyr w Sierpień 15, 2018, 10:21Frytkowe granie to wentyl dla mózgownicy .
Prawda :)
Cytat: miniabyr w Sierpień 15, 2018, 10:21genialna ,koncertowa płyta najlepszej frytkownicy i jednocześnie przystępnej
AEOC mam kilka płyt ale trzeba się wgryźć na poważniej.
Ostatni Holland-miazga!
Cytat: jamówię w Sierpień 15, 2018, 10:30
Ostatni Holland-miazga!
Holland to zawsze miazga, przynajmniej dla mnie :)
Jędrek ale to naprawdę jest miazga! Ja ostatnio cały czas słucham takich pisków ;D
Cytat: jamówię w Sierpień 15, 2018, 10:53
Jędrek ale to naprawdę jest miazga! Ja ostatnio cały czas słucham takich pisków ;D
Wiem, słuchałem z 2 razy ale to podwójny album, dla mnie za długi by od deski do deski trawić go częściej... a jest tyle muzy do posłuchania, że hej :)
dość często w KAIM-e słuchamy róznych pozycji z tego gatunku
no ale Jon Balke z Batagraf - Statements 2005 ECM, jest częstym gościem
na pewno nie jestem takim znawcą jak Paweł, ale z chęcią słucham czasami takiego brzdąkania
kupuję z ECM-u i próbuję
Wspomniany Jon Balke:
solo - WARP, (swietna pozycja)
Say and Pay z BATAGRAFem
Nik Bartsch's Ronin - AWASE (swietna)
Erik Truffaz mam 4 CD ale podoba mi się własciwie tylko : Bending new Corner Blue Note 1999
Ale to Grzesiu nie są frytki...
jeśli Balke, Bartsch to nie free - to ja się pogubiłem albo sie zupełnie nie znam
Tak, zgadza się. Ci, których Grześ wymienił grają w innej wadze jednak, ciut lżejszej ;) Ale również są to smaczne dania... jednak bez frytek ;)
KV5, współczesny klasyk
https://www.youtube.com/watch?v=YVXnZITmQuI&t=1726s
Cytat: elem w Sierpień 15, 2018, 13:51KV5, współczesny klasyk
O tak, Ken Vandermark jak najbardziej...
A mnie zawsze podobało się to co Rob Mazurek tworzy
https://www.youtube.com/watch?v=qQXh8_jQSdw
Jeszcze jeden Mazurek ;)
https://www.youtube.com/watch?v=hVZHv-y44q8
Mam kłopot z free-impro. Dużo tego kiedyś słuchałem i doszedłem do wniosku, że mnóstwo śmieci ukazuje się na płytach.
Każdy koncert w miarę popularnego pierdzitrąby ( sorry ;) ) w bardziej znanym klubie jest rejetrowany i publikowany, nawet w wielopłytowych boxach. No jest to jakiś zapis kultury, ale to jest zbyt bezczelny atak na mój czas i percepcję :)
Jest za to kilku artystów, którzy pozostawili niewiele plyt ale za to wspaniałych.
Polecam takie nasze polskie cudo:
https://www.youtube.com/watch?v=q19fMJZK9H4
Posłuchałem trochę tego co wrzuciliście i stwierdziłem że to za trudne dla mnie[emoji53]
[emoji485][emoji377]
Za ojca chrzestnego free uważa się Ornett Comenan'a. Barwna to postać. Muzyk, który słyszał inaczej. Jako wzór obrał sobie Charliego Parkera ale także jego muzykę (dość pokręconą jak na ówczesne czasy) interpretował inaczej, po swojemu.
Co zawsze jest podkreślane, był kontrowersyjny, jedni go uwielbiali i nazywali geniuszem (Leonard Bernstein) a inni go nienawidzili (Miles Davis). Słuchając obecnie jego nagrań z lat '60 odnoszę wrażenie, że one wcale się nie zestarzały a wręcz w dzisiejszym jazzie i nie tylko, słychać Colemana bardzo dużo... Może to być zasługa tego, że właściwie od czasu jego harmolodycznej rewolucji, nic wielkiego się już nie wydarzyło. Może tak, może nie, nie wiem ;)
https://www.youtube.com/watch?v=-4LtE6j4UOw
Kapitalny jest ten album. Mam tylko na CD, ale i tak uwielbiam ;D
Cytat: Jakub w Sierpień 18, 2018, 10:26
Kapitalny jest ten album. Mam tylko na CD, ale i tak uwielbiam ;D
Też mam tylko na CD ale może się to zmieni bo oto co właśnie znalazłem, cały atlantycki rejs Ornetta
Bardzo lubię Pata Metheny, dlatego warto wspomnieć w kontekście Colemana o ich wspólnej płycie Song X. Nagrana w towarzystwie Hadena, Dejonethe'a oraz syna Colemana, Denardo.
https://www.youtube.com/watch?v=no4nepUkn94
Free jazz ma wiele twarzy i jest grane w sposób kontrolowany lub totalnie 'open'. Bardzo wielu mistrzów jazzu uprawiało tę stylistykę i nawet u Davisa słychać te rzeczy w jego Drugim Wielkim Kwintecie, ale i Bitches Brew to jest też po części granie free - rockowy beat i praktycznie free improwizacja. Jest jeszcze rzecz, którą można nazwać 'noise', czyli rozszerzenie zakresu dżwięku o strefę szmerów - takie rzeczy można usłyszeć w wybranych projektach Roscoe Mitchella lub w brytyjskiej scenie improwizowanej, ale nie tylko przecież tam - jest wiele wiele płyt z taką konstrukcją.
W jazzie free lat sześćdziesiątych dominowała intensywność, energia i duchowość. Początków free jazzu szukałbym u Lennie'go Tristano, a po nim u George Russella i oczywiście Charlesa Mingusa. Paradoksalnie, Ornette Coleman wcale tak dużo nie ponagrywał płyt free, owszem, jego improwizacja zawsze była na maxa otwarta, ale w większości przypadków w sekcji słychać tam poukładane rzeczy i tzw. 'układ harmoniczny. Jego domeną był freebop i klimaty harmolodyczne. Wkraczacie panowie w nowy obszar, który może dać wiele satysfakcji muzycznej i będziecie podążać za muzyką, a nie muzyka za Wami, jak to bywa przeważnie w nurcie mainstreamowym.
Jak free, to jak najbardziej scena chicagowska i słynny ruch AACM - mnóstwo ciekawych i wybitnych rzeczy, zarówno tych z epoki jak i współczesnych. Jak najbardziej AEOC, ale może nie z ECM, choć te nagrania też są fantastyczne, jednak ja gdybym teraz zaczynał przygodę z free, to zacząłbym przede wszystkim od nagrań koncertowych. Chick Corea też ma znakomite nagrania z okresu frytowego i tutaj nawet ECM wchodzi niemalże komfortowo - Circle Paris Concert z Braxtonem, czy też Braxton z Coreą jak ktoś woli, wczesny Circle, albo z BN 'The Complete Is Session'....
Nowojorska scena też jest znakomita i ma wiele do zaoferowania, jednak w tym przypadku powiedziałbym, że scena chicagowska króluje - nie ma zmiłuj!
Słucham jazzu free już od dziesięciu lat dość intensywnie i jednak największego kopa dają koncerty live, a dopiero póżniej płyty. Dla słuchaczy i fanów jazzu styl free będzie nowym światem, otwartym i niejednokrotnie na początku niezrozumiałym, ale potężnym i jak i cały jazz praktycznie nie do ogarnięcia. Lubię świadomość w jazzie free, zresztą w ogóle świadomość, to podstawa w graniu czy też słuchaniu jazzu - nie można się zniechęcać, a przyjemność z obcowania z free jazzem sama przyjdzie. Świat free jest potężny! Praktycznie nie ma tygodnia, żebym nie kupił jakiejś frytowej płyty i uzbierało się tego trochę przez te wszystkie lata. No i Braxton zostaje, ale to już zupełnie inna para kaloszy, choć jego freejazzowe projekty to kamienie milowe w ogóle w całym granym jazzie.
Z mojego punktu widzenia i słyszenia oczywiście, dzielę free na: i tutaj posłużę się podstawą gatunku, że się tak bardzo ogólnie wyrażę, czyli estetyką parkerowską i coltranowską; bliższe mojemu sercu są rzeczy z drzewa parkerowskiego, czyli właśnie Ornette i Eric Dolphy. Drzewo Johna Coltrane jest dla mnie za gęste i te ściany dżwięku oraz intensywność jest czasami męcząca, co wcale nie oznacza, że gorsza lub mniej wartoścowa, ale linia Birda przemawia do mnie w bardziej zwiewny sposób - jak to u ptaków - piękne ćwierkanie i lekkość lotu czy też przemieszczania się lub fruwania, albo frytowania jak ktoś woli.
Dzięki MarkN za rzeczowy wpis, super.
Od siebie dodam, że również ostatnio bliżej mi do Dolphiego, wiecej go słucham, niż JC. Ale niezmiernie obu cenię. Natomiast Ornette'm jestem zwyczajnie zaczadzony :). I własciwie wszystkimi, którzy z nim grali... Haden, Cherry, Ulmer...
Na dziś rok 1961 i The Ornette Coleman Quartet
https://www.youtube.com/watch?v=gIhca6mZuAk
Takie granie,po prostu od jakiegoś czasu bardzo mnie rajcuje.
Jedna z takich magicznych (dla mnie) płyt frytowych. Cała gama świetnych muzyków, mimo mnogości indywidualności, całość brzmi rewelacyjnie, spójnie, płynnie... Popisy solowe na najwyższym poziomie... Polecam, zdecydowanie :)
https://www.youtube.com/watch?v=jz52KNjqwvc
All compositions by Graham Collier.
Track :
"Part 1" – 2:53
"Part 2" – 14:30
"Part 3" – 11:21
"Part 4" – 10:30
"Part 5" – 14:35
"Part 6" – 13:54
"Part 7" – 2:30
Personnel
Graham Collier – composer, director
Geoff Warren – alto saxophone, alto flute
Juhani Aaltonen – tenor saxophone, alto saxophone
Art Themen – tenor saxophone, soprano saxophone
Matthias Schubert – tenor saxophone, oboe
John Surman – baritone saxophone, bass clarinet
Ted Curson, Henry Lowther, Manfred Schoof, Tomasz Stańko, Kenny Wheeler – trumpet, flugelhorn
Conny Bauer, Malcolm Griffiths, Eje Thelin – trombone
Dave Powell – tuba
John Schroder, Ed Speight – guitar
Roger Dean – piano
Paul Bridge – bass
Ashley Brown – drums
W hołdzie OC
https://www.youtube.com/watch?v=XltrW7tGNVk
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 12:35
W hołdzie OC
https://www.youtube.com/watch?v=XltrW7tGNVk
Rewelacja!
Cytat: jamówię w Sierpień 24, 2018, 14:21Rewelacja!
Cała płyta to cudeńko :)
https://www.youtube.com/watch?v=XptWmpAI5MA
Tomasz masz to?
ZAJEBISTE .............i wcale nie takie frytkowe(jak dla mnie) .....A i porozmawiajmy o przestrzeni w nagraniu . Właśnie tak to może wyglądać jak na tym filmie (raczej tak wygląda) i jak to jest dalekie od wyobrażena sceny muzycznej ,głębi w nagraniu Oni stoją sobie każdy w swojej ,malej zamkniętej przestrzeni a to co dostajemy na nośniku to efekt poskładania tego do kupy . To tak na marginesie . Jednym słowem oszukują nas cały czas. :P
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 14:36Cała płyta to cudeńko :)
Muszę się nie zgodzić z przedmówcą ;D
PS. Qśwa, jak Wy możecie takiej kakofonii słuchać? :o
Cytat: miniabyr w Sierpień 24, 2018, 15:01
ZAJEBISTE .............i wcale nie takie frytkowe(jak dla mnie) .....A i porozmawiajmy o przestrzeni w nagraniu . Właśnie tak to może wyglądać jak na tym filmie (raczej tak wygląda) i jak to jest dalekie od wyobrażena sceny muzycznej ,głębi w nagraniu Oni stoją sobie każdy w swojej ,malej zamkniętej przestrzeni a to co dostajemy na nośniku to efekt poskładania tego do kupy . To tak na marginesie . Jednym słowem oszukują nas cały czas. [emoji14]
Ano nie jest takie frytowe, jest dość przystępnie.
Co do przestrzeni, masz absolutną rację [emoji4]
Cytat: LampowY w Sierpień 24, 2018, 15:03
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 14:36Cała płyta to cudeńko :)
Muszę się nie zgodzić z przedmówcą ;D
PS. Qśwa, jak Wy możecie takiej kakofonii słuchać? :o
Jakiej kakofonii? To Muzyka jest. Emocje...
[emoji16][emoji16][emoji16]
To ja aż taki emocjonalny kurka nie jestem :)
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 15:07
Cytat: LampowY w Sierpień 24, 2018, 15:03
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 14:36Cała płyta to cudeńko :)
Muszę się nie zgodzić z przedmówcą ;D
PS. Qśwa, jak Wy możecie takiej kakofonii słuchać? :o
Jakiej kakofonii? To Muzyka jest. Emocje...
[emoji16][emoji16][emoji16]
Złe emocje [emoji34][emoji35][emoji37]
[emoji485][emoji377]
Cytat: vasa w Sierpień 24, 2018, 15:38
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 15:07
Cytat: LampowY w Sierpień 24, 2018, 15:03
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 14:36Cała płyta to cudeńko :)
Muszę się nie zgodzić z przedmówcą ;D
PS. Qśwa, jak Wy możecie takiej kakofonii słuchać? :o
Jakiej kakofonii? To Muzyka jest. Emocje...
[emoji16][emoji16][emoji16]
Złe emocje [emoji34][emoji35][emoji37]
[emoji485][emoji377]
Myślę, ze ciut przesadzasz [emoji6]
Dobre emocje tylko uwolnione i nieskrępowane... [emoji4]
Cytat: gratefullde w Sierpień 24, 2018, 19:15Myślę, ze ciut przesadzasz [emoji6]
Dobre emocje tylko uwolnione i nieskrępowane... [emoji4]
Jak ostrze gilotyny spuszczone z haka, jak para dobermanów uwolnionych od łańcucha.
Jak stos podpalony w dobrej wierze by dusza w ogniu oczyszczona poszybowała wśród dobrze jej życzących myśli.
[emoji46]
[emoji485][emoji377]
Jemeel Moondoc - postać arcyważna w improwizowanym jazzie. Przygodę z jego twórczością warto zacząć od początku, czyli od lat siedemdziesiątych, ale zanim tam przejdę, to kilka słów o samym artyście. Urodził się w Chicago, co wcale mnie nie dziwi (duża część najlepszych muzyków jazzowych urodziła się w Chicago) i jest alcistą, czyli jakby nie spojrzeć, jest muzykiem z instrumentem kojarzącym się z Charlie Parkerem i oczywiście z Erikiem Dolphy.
Studiował w okręgu Chicago, czyli na Uniwersytecie w Madison w sąsiednim stanie w Wisconsin. I tutaj pierwsza, a właściwie druga ważna rzecz (ponieważ pierwszą jest to, że pochodzi z Chicago) - studiował tam pod okiem i uchem wielkiego mistrza Cecila Taylora. Jak to przeważnie bywa, następnym przystankiem poważnych figur po Chicago jest Nowy Jork - i tam też Jemeel Moondoc gdzieś tak w połowie lat siedemdziesiątych wylądował i w ramach powiedzenia, że swój swojego odnajdzie, poznał Williama Parkera, Roy'a Cambella Jr. oraz Rashida Bakra, czyli kreatywną grupę ludzi, z którymi założył zespół Muntu. I to byłby króciutki wstęp.
Muntu Ensemble to grupa, której arcyważne nagrania o mały włos byłyby zupełnie nieznane, zapomniane i nieodkopane, gdybie nie litewska oficyna wydawnicza NoBusiness Records, którą nota bene niech jazzus chwali za to, co zaoferowali w materii jazzu improwizowanego. Wśród wielu wartościowych i szlachetnych 'kamieni' tej wytwórni, znalazł się również przepięknie wydany trzypłytowy box z odkurzonymi nagraniami właśnie Muntu Ensemble. Box jest wydany ekskluzywnie, jest też limitowany i każdy egzemplarz jest ręcznie numerowany. Oprócz płyt dostajemy poważną książkę ze zdjęciami, opisem i historią grupy oraz sesji. Edycja jest krótka, bo wynosi tylko 1000 egzemplarzy (mój to 686), więc niedługo ta perełka może być już niedostępna, albo prawie niedostępna.
Grupa prezentowała muzykę ze sceny nowojorskich loftów z otwartą i nieskrępowaną improwizacją ocierającą się o klimaty Cecila Taylora, co przecież nie jest dziwne w tym przypadku, ale też i Ornette Colemana, którego ciężar gatunkowy był, powiedziałbym, 'zwiewniejszy i bardziej lotny. A jak Cecil i Ornette, to i Eric Dolphy - czyli jeden z najdoskonalszych muzyków ever, do którego sylwetką zbliżył się też i jak najbardziej Jemeel Moondoc!
Polecam ten box jako obowiązkowy dokument tego co miało miejsce w najświetniejszym okresie sceny loftowej NYC, ale i również jako pełen energii i żaru rozimprowizowanej, arcyważnej muzyki świata freejazzowego.
Póżniejszy Jemeel Moondoc, to kolejne bezcenne perełki dla chicagowskiej Eremite Records w różnych konfiguracjach, ze słynną na czele 'Jus Grew Orchestra', trzy całkiem niezłe produkcje dla włoskiej Soul Note w tym jedna zupełnie tradycyjna (Nostalgia In Times Square), oraz jak najbardziej dwie płytki dla Ayler Records - z firmowanym Jus Grew Orchestra jako Jemeel Moondoc Tentet z tytułem 'Live at The Vision Festival' i już jako Jemeel Moondoc Trio z tytułem 'Live at Glenn Miller Cafe' Vol.1. Do tego koniecznie, albo może i niekoniecznie, trzy płytki z Relative Records z wyróżnioną 'The Zookeeper's House', oraz koniecznie najnowszą produkcję z tego roku spod francuskiej RogueArt z tytułem 'The Astral Revelations'. I to byłby prawie komplet, który trzeba mieć '-)
(https://img.discogs.com/9mg2uv7CqAS9fNSIMzkvvY1pyiw=/fit-in/300x300/filters:strip_icc():format(jpeg):mode_rgb():quality(40)/discogs-images/R-2538218-1289421840.gif.jpg)
P.S. 'Danie z frytkami' to nienajlepszy tytuł wątku - analogii kulinarnych do muzyki improwizowanej szukałbym w wyszukanych daniach, tak jak i w wyszukanych winach. Frytki to raczej fast food i mało znaczący produkt w sensie zarówno smakowym jak i prestiżowym.
To wiadmo,ale chodziło raczej o skojarzenie a nie o kulinaria. Dzieki Chicago za kolejny super wpis :)
Z oczywistych rzeczy nie zapominałbym również o Archie Sheppie - wśród wielu fantastycznych płyt z majorsów, takich jak z Impulse, szukałbym też perełek wśród francuskiej Marge czy też wcześniej Impro Records, ale i Freedom Records oraz legendarna MPS Records oferują niebagatelne i ważne rzeczy z freejazzowej materii Archie Sheppa. Należy dołożyć też znakomite improwizowane kreatywne klimaty z West Coast i tutaj od razu mam w myślach lot Bobby Bradforda i Johna Cartera, ale i oczywiście rzeczy z postcoltraneowskiego drzewa w postaci Horace Tapscotta, z którym od razu pojawia się na froncie szwajcarska Hut Hat Records i jej podgrupy w postaci na przykład kartoników z hatOLOGY. Nie wolno też przegapić Paula Bleya i Mariona Browna z ECMowskiej produkcji, choć oczywiście nie tylko ECM jest ważny w tym frytowym sosie, bo ECMy tych artystów, to są rzeczy niby free, choć znawcy mówią, że estetyka bardziej przypisywana jest dla 'contemporary jazz' - jakkolwiek nie spojrzymy i nie usłyszymy, są to same perełki. Płytka Mariona Browna z ECM - 'Afternoon Of Georgia Faun' - jest mistrzostwem świata wagi ciężkiej, a wśród mistrzów są tam Anthony Braxton, Chick Corea, Andrew Cyrille, Jeanne Lee i Bennie Maupin. Zresztą stary katalog ECM, to też nietuzinkowe rzeczy, włącznie z czterema płytkami Jacka DeJohnette, który zarówno fusion jak i estetykę free idealnie połączył z szeroko rozumianą muzyką jazzową.
Z kreatywnego jazzu, to też jak najbardziej Silkheart Records i wyśmienity katalog CIMP, gdzie już sama nazwa mówi wszystko - Creative Improvised Music Projects - katalog obejmujący trzysta projektów, z których mam ponad jedną trzecią, więc jak ktoś chciałby info o konkretnym tytule, to może się okazać, że mam to i służę pomocą.
No to ze wspomnianego przez MarkN katalogu Creative Improvised Music Projects, Paul Smoker. Płyta poświęcona standardom... szkopuł jednak w tym, że to wersje tych standardów mocno zakręcone, do tego stopnia, że niektóre tematy są schowane i trzeba kilka razy posłuchać by je wychwycić. Ale ogólnie sam się zdziwiłem, bo nie wyszedłem z rozklekotanym mózgiem, po konfrontacji z muzyką Paula Smokera :)
Nie mogę na tubce znaleźć nic z tej płyty, wkleje z innej
https://www.youtube.com/watch?v=qUK-p9cu91I
'Standard Deviations' akurat nie mam, ale mam za to Hallowen '96 i Large Music I ...
Bardzo cenię puzonistę Steve Swell'a i w zasadzie mógłbym powiedzieć, że wszystko co się znajduje z jego udziałem na CIMP, to gra warta świeczki, ale jest to heavy shit, więc wszyscy którzy boją się tak mocno otwartej improwizacji raczej nie powinni tego rozdziału w ogóle otwierać. Nie jest też regułą, że wszystko z CIMP rozwala łeb, bo są i rzeczy wielce przystępne i niemalże melodyczne. Bardzo też cenię wszystkie projekty Luciana Bana dla CIMP - nowojorski pianista pochodzący z Rumuni, który fantastycznie potrafi scalić transylwański feel Drakuli z amerykańską sceną jazzową - według moich smaków robi to gość naprawdę rewelacyjnie, po prostu przezbój - szczególnie uwielbiam projekty z jego nowojorskim kumplem, barytonistą Alexem Hardingiem. Wszystkie płytki są warte grzechu, zarówno te w duetach jak i kwintetach ('Premonition' i szczególnie 'Tuba Project' z Bobem Stewartem smakują wybornie). Dużo jest tego dobra z CIMP i nawet jedna cała noc to naprawdę za mało, żeby chociaż pięć płytek opisać, ale ogólnie jest moc!
Edyt Zjadaczliter
I jeszcze wielce przystępna płytka The Group ze wspommnainej litewskiej oficyny NoBusiness - płytka 'Live' która jest tak spoko strawna, że niemalże słuchamy przebojów - na pokładzie Ahmed Abdullah na trąbce i flugu, Marion Brown wiadomo na czym, Billy Bang też wiadomo na czym, a jak ktoś nie wie, to informuję, że na skrzypcach, Sirone na basie oczywiście, Fred Hopkins też na basie, bo na czym innym mógłby on grać, i niezawodny drummer Andrew Cyrille, który chyba jako drummer w sferze grania free nie ma sobie równych. A jak już padło nazwisko Freda Hopkinsa, to od razu przypomniało mi się we łbie granie przefantastycznej grupy AIR pod chorągwią Henry Threadgilla, którego raczej nie trzeba przedstawiać, a jak trzeba, to powiem tylko, że jest on wychowankiem chicagowskiej AACM i prezentuje niejednokrotnie kompleksową muzykę ocierającą się zarówno o free jak i o fusion i klasyczne inspiracje - tak w ogóle jest on genialnym muzykiem i warto się zakręcić dookoła jego projektów, które jak najbardziej nie są wtórne i są jego własną myślą. Andrew Cyrille to też kawał historii i tak na szybko polecam wszystkie płyty super trio, czyli grupę Trio3, w skład której oprócz Andrew Cyrille wchodzą kultowy basista Reggie Workman i jak najbardziej też kultowy alcista Oliver Lake, czyli można rzec, że sami giganci. Najlepiej na początek brać Trio3 wszystko co z Intakt Records - a już te wszystkie projekty z zaproszonymi pianistami zabijają w biały dzień - po prostu masakra w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście.
The Group "Live" odsłuchane i jest .... zarąbiste :) Zamówiłem płytę... Co do Trio 3 to pamietam, że już ten trop kiedyś śledziłem bo MarkN pisał na AS o nich. Zapoznałem się i zachwyciłem a potem chyba poleciałem na inny kwiatek. Obecnie dogaduję zakup kilku ich płyt hurtowo po może dobrych cenach ;) Świetna Muzyka :)
No to jest [emoji4](https://uploads.tapatalk-cdn.com/20180903/c262c35e6aeead0ef7b6694ec4efa674.jpg)