John Coltrane. Muzyczny trans.

Zaczęty przez DarthVader, Grudzień 10, 2023, 19:02

Poprzedni wątek - Następny wątek

DarthVader

Widzę wątek ogólno-jazzowy założony dawno temu. Wątków Davisowskich na różnych forach – całkiem sporo. Tymczasem Coltrane – trochę jakby pomijany, absolutnie niesłusznie. Gdyby nie przedwczesna śmierć, to kto wie – może to właśnie on byłby uznany w miejsce Davisa za wizjonera jazzu wszechczasów. Wszak początki podobne – bebop. Potem jazz modalny, wspólne granie w kwintecie Davisa, potem własna ścieżka, własne eksperymenty muzyczne – pod koniec życia staje się ikoną awangardy. To jeden z powodów dla których zakładam ten wątek. Drugi to taki, że półki na winyle mi się powoli kończą, ograniczyłem się zatem tylko do uzupełniania dyskografii Davisa i Coltrane'a właśnie. Trochę mi jeszcze zostało Nie wszystko jest wznawiane, np.: taki Coltrane Sound tylko przez jakieś tam Vax Records – semi pirackie wydawnictwo nie gwarantujące w zasadzie niczego poza okładką ;) A płyta doskonała...
Wątek do podzielenia się swoimi przemyśleniami/odczuciami (raczej to drugie – muzyka, zarówno tworzenie, jak i słuchanie, to raczej, IMHO, przejaw inteligencji emocjonalnej, niż matematyczno-analitycznej . U mnie w chwili obecnej na talerzu: ,,Blue World" 
Pozdrawiam, Vader

Moriarty

No, trafiłeś w mój czuły punkt! :)
Na szybko zrobiłem z tej okazji zdjęcie ściany w moim gabinecie, którą mam teraz za plecami, siedząc przy biurku z komputerem.

YB Audio Zephyr (zwrotnica na ClarityCap), Yaqin MS-30L (modyfikacja: Sinus Audio), Marantz CD6006 (jako napęd), Topping D70, M&B Audio Cable Diamond, Neotech NEMOS-3080 UP-OCC, TAGA Harmony PF-1000, Yarbo 1100, Viborg VP1501

DarthVader

Miałem ten sam plakat, laata całe temu :) 
Świetnie, że nie jestem sam. Dla mnie osobiście Coltrane jest postacią w jazzie CO NAJMNIEJ tak samo znaczącą, co Davis. Influencer wpływajacy nawet na współczesnych wykonawców, jak Joshua Redman.  W moim przypadku wszystko zaczęło się dawno temu od (chyba - to naprawdę było bardzo dawno temu:) ) "Blue Train". Przyznam, że do jego okresu awangardowego dojrzałem względnie niedawno. Fakt, że "Love Supreme" jest niesamowita, ale - wg mnie jej niesamowitość jest skutkiem raczej współgrania transowej rytmiki z freejazzowymi improwizacjami, niż tylko i wyłącznie tego drugiego. Mam właśnie niedzielny wieczór Coltrane'a - na talerzu "Crescent". 
Pozdrawiam, Vader