Kind Of Blue - ponad czasem

Zaczęty przez gratefullde, Grudzień 09, 2015, 15:41

Poprzedni wątek - Następny wątek

gratefullde

Wróciłem późno z podróży. Głodny muzyki, ja nie słucham na urządzeniach przenośnych. Cisza w domu jak makiem zasiał. Położyć się i zasnąć to tak bez sensu. Mój wzrok padł na półkę z płytami. Miles Davis, wydało mi się czymś właściwym by właśnie teraz odtworzyć jego nagrania z KoB. Zgasiłem światło pozostając w lekkiej poświacie lamp wzmacniacza. Pierwsze dźwięki dobiegające do mnie spowodowały, że osłupiałem, zamarłem i wstrzymałem oddech. Potem emocje się nasilały ale cały czas pozostawałem zahipnotyzowany. Ciarki przechodziły po plecach a ja czułem że uczestniczę w tkaniu delikatnej dźwiękowej materii. Gdzie każda zgłoska czy sylaba artykułowana przez instrument, jest konieczna i niepowtarzalna. A jednocześnie bardzo oszczędnie tkana to materia....
Poczuć muzykę fizjologicznie to rzadko mi się zdarza. Tamtej nocy jednak tak się stało... Magia.

Płyta to niesamowita. I tak jak przy ALS posłużyłem się opisem stworzonym przez Michała "Skobry" Nowaka, tak zrobię to i teraz:

,,Przepraszam za tą recenzję...

Przepraszam z dwóch powodów.
Po pierwsze ta płyta jest wybitnie jazzowa. Rockman, który rozkoszuje się przy Zeppelinach, czy też zachwyca się rozmachem utworów Floydów może zapomnieć o podobnych odczuciach przy słuchaniu dzieła Milesa. Nawet chyba zwolennicy fusion (jazz rocka) – a więc Mahavishnu Orchestra, czy też nieliczne płyty King Crimson i Weather Report - będą potrzebowali kolejnego przesłuchania tej płyty, z bardzo prostej przyczyny.
To jest właśnie drugi powód, dla którego przepraszam za recenzję. Ten album jest po prostu za genialny, by cokolwiek o nim pisać. W tym przypadku nawet pierwsze przesłuchanie nie wystarczy. Sam mogę się przyznać, że zacząłem słuchać jazzu, właśnie dzięki tej płycie. Pierwsze przesłuchanie nie wywarło na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia. Zauroczyła mnie atmosfera, jaką wytwarza ta płyta – patos, ciekawość jaki będzie następny dźwięk, a także lekkie przygnębienie. Ale rzuciłem tę płytę w kąt na jakieś dwa dni i wróciłem do Hendrixa i poezji Morrisona. Następne przesłuchanie było przełomowe. Wszystko dlatego, że Kind Of Blue nie można słuchać w dzień! Za drugim razem płytka obracała się w odtwarzaczu, przy minimalnym świetle. Nie od dzisiaj wiadomo, że gdy słucha się muzyki w nocy, bardziej ona oddziałuje na nasze zmysły. W dzień po prostu drażni i nie zawsze wykonując codzienne obowiązki chce się jej słuchać. Nocą żadna płyta nie ukoi uszu tak jak arcydzieło Milesa. Poczułem się jakbym leżał na chmurze i spoglądał na świat z góry, a zarazem miał możliwość objęcia rozumem całej przestrzeni, jaka rozpościerała się nad moją głową i która posiadała miliony maleńkich iskierek, które bez problemu byłem w stanie dosięgnąć. Jednocześnie widziałem ukochaną osobę, zamawiającą u aniołów kolejne danie do naszej wspólnej kolacji i cały czas przytulającą się i szepczącą do mnie. Magia, czysta magia.

Gdzie taką płytę mogli stworzyć? Czy to możliwe, że pochodzi z tego świata?

,,Must have been made in Heaven" – Jimmy Cobb

Z reguły jest tak, że słuchając czyjejś improwizacji mamy okazję podziwiać jego fantastyczne umiejętności np. gry na saksofonie, jak to jest w przypadku Parkera. Ale jeśli już słuchamy improwizacji, to czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, co oznacza samo słowo ,,improwizacja"? Wpiszemy w wikipedię i jest napisane: spontaniczne tworzenie bez przygotowania. Prawidłowo, ale za mało. Gdy stanie sobie na środku taki Adderley (notabene jeden ze współautorów omawianego tutaj arcydzieła) i zacznie improwizować, to co właściwie dla niego to oznacza? Gra to, co w danym momencie czuje. To, co czuje że musi zagrać, by nie było groteski i zbytniego ,,przesłodzenia" utworu. Gra to, co podpowiada mu serce. Autorzy ,,Kind Of Blue" też grali to co czuli w danej chwili. Grali najpiękniejsze dźwięki, z jakimi zetknąłem się w życiu w taki sposób, że podczas słuchania płyty czułem coś niezwykłego. Na tym polega magia muzyki. Nie tylko muzyki, całej sztuki. Artyści starają się nam przekazać co w danej chwili czują. Jeśli my odczujemy to samo, to sztukę przez nich uprawianą możemy nazwać arcydziełem. A jeśli dzięki muzyce czujemy dotyk samego Boga, oznacza tylko, że i twórcy tejże muzyki musieli Go poczuć i pokazać innym ludziom, w jaki sposób Najwyższy Stwórca pokazuje świat, będący z kolei Jego arcydziełem. Pokazuje jakie życie jest piękne i nieprzewidywalne, ile jeszcze czeka nas chwil, w których będziemy się śmiać i ile pocałunków złożymy na usta wybranych.

Jak o tym wszystkim myślimy uśmiech pojawia się na twarzy, a do oczu napływają nam łzy.

,,I've listened to that album so many times that for the past couple of years, I haven't hardly listened to anything else" – Duane Allman

Łzy są wywoływane w różnych sytuacjach. Gdy mamy kontakt z jakimś ciałem obcym, albo gdy jakaś substancja drażniąca znajdzie drogę do oczu. Są też sytuacje, gdy płaczemy z innych powodów. Płaczemy z radości, gdy wygrywa nasza ukochana drużyna, albo gdy zdamy ciężki egzamin na studiach. Płaczemy ze smutku, gdy dowiemy się o śmierci bliskiej nam osoby, lub gdy w życiu trafimy na przeszkodę, która wydaje się nie do pokonania. Płaczemy jednak też w pozornie banalnych sytuacjach. To właśnie te banalne sytuacje nas rozróżniają. Nie każdy człowiek zapłacze na końcu filmowego romansu, bo nie każdemu się on spodoba. Nie każdy również wzruszy się podczas czytania pięknej książki.
,,Kind Of Blue" wzrusza mnie za każdym razem. Wzrusza jednak w zupełnie inny sposób niż omówione przeze mnie typy ,,wylewania łez". To nie jest ani radość, ani smutek, ani tym bardziej żadna substancja drażniąca... To jest tęsknota. Tęsknota za stanem, w jakim się znajdujemy podczas słuchania tej płyty, tęsknota za Bogiem, tęsknota za oddechem. A później upadek i powrót do rzeczywistości.
Nie włączajcie tej płyty powtórnie po jednym wysłuchaniu. Nie warto. Dotyk Boga raz dziennie wystarczy na kilka następnych lat.

Maybe we just like paying periodic visits to Heaven – Robert Palmer

To największa płyta wszechczasów. Dlatego, że jak poczujesz jej magię raz w życiu, masz świadomość, że żadne dzieło nawet się do ,,Kind Of Blue" nie zbliży.

Wszystkie słowa, jakie napisałem są nic nie warte. Tak już po prostu jest.
"

Piękny to opis. Emocjonalny bo inaczej przy tej muzyce być nie może.
Jeszcze jeden opis z jazz forum:
http://jazzforum.com.pl/main/artykul/kind-of-blue-50.-rocznica

Zapraszam do rozmowy na temat KoB.
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

gratefullde

Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

elem

Wydawało mi się, że w takich wątkach jak ten o KoB czy bliźniaczy o ALS, spokojnie napiszę kilka stron :)  Ale jak przyszło do konkretu, to mam pustkę w głowie albo jakiś banał do przekazania. Dorosnąć do chłonięcia takich dźwięków to łatwizna, przelać na ekran, to co ze mną robią jest znacznie trudniejsze. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to różnica - po ASL mam zafrasowaną minę, po KoB jestem pełen optymizmu. Obu płyt właściwie nie muszę słuchać, wystarczy, że o nich pomyślę i już grają we mnie.
Feickert Twin, SME V, DV XX2MKII;  CEC TL51,DX51,DX71,
Olive Opus 4; Sensor 2  MKII ; Bonasus; Gauder Arcona 60, Tesla ARZ 6604- Voigt Pipe

gratefullde

Cytat: elem w Grudzień 09, 2015, 18:38wystarczy, że o nich pomyślę i już grają we mnie.

To chyba o to właśnie chodzi :) Pięknie napisałeś :)
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

gratefullde

Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

gratefullde

Ładna grafika
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

gratefullde

Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

gratefullde

#7
...
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

gratefullde

... o co chodzi?

Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

wojtek41

Pomijajac KOB, jaka jest wasza ulubiona plyta ( o ile mozna w ten sposob zapytac ) ?
Dla mnie chyba "Sketches Of Spain".


MarkN

Ulubiona płyta Milesa? Nie mam takiej - wszystkie są ok i wnoszą coś nowego, pomijając te, które mniej wnoszą. Miles Davis i jego muzyka to kawał historii jazzu, powiedziałbym nowoczesnego jazzu i jakby się tak zastanowić, to jego obecność wyznaczała szlaki praktycznie w każdej dekadzie czy też stylu w jazzie - począwszy od bibopu i wielkich, albo i bardzo wielkich influencji Birda, poprzez cool, poprzez okres pierwszego wielkiego kwintetu, drugiego wielkiego kwintetu, fusion i free, rockowych klimatów, funkowych, aż do popu i rapu - ten człowiek za cokolwiek się zabrał, robił to w sposób nieprzeciętny i genialny, zresztą Miles był geniuszem bez dwóch zdań - potrafił się wstrzelić ze swoją muzyką idealnie i adekwatnie do panujących klimatów, panującej mody i tendencji. W sumie uzbierało mi się chyba ponad sto pięćdziesiąt płyt Milesa, nie licząc boxów, i naprawdę ciężko wskazać tę najlepszą, ulubioną płytę. Kiedyś niesamowicie ceniłem drugi kwintet i w sumie do tej pory cenię praktycznie wszystkie ich nagrania, aczkolwiek często powracam do klimatów z okresu bibopu i pierwszego kwintetu. Miles to Miles i nie widzę tutaj podziału na kategorie w kontekście lepszy-gorszy lub ulubiony-nieulubiony.

miniabyr

Ulubiony Miles?Trudny wybór.Na pewno KoB jako pierwsze oraz płyty "przylegające" czasowo do KoB . Z nowszych to TuTu  oraz flirty z muzyka pop zawartą na kilku płytach z lat 80"  Mam też płytę której nie lubię  i jest to Bitches Brew. Mimo że lubię stylistykę free, to ta pozycja jest dla mnie niestrawna.
Szkoda życia na chujowy dźwięk !

wojtek41

MarkN. ale tu nie chodzi o licytacje czy wyscigi. Po prostu mnie najbardziej sie podoba "Sketches Of Spain". Dlatego, ze ma kapitalny klimat. To tak w skrocie. Co ciekawe wole wersje monofoniczna. Nie wspominajac juz o winylu z epoki. Kilku moim znajomych oprocz klimatu czy nastroju, pasuje tez dyscyplina i zgranie muzykow. Nikt nie probuje wyskakiwac przed szerg. W sumie tez tak mozna. Osobiscie chlone calosc tworczosci Milesa, do poczatku free / fusion. Dalej po malutku otwieram nowe dla mnie drzwi.  :)

wojtek41


MarkN

Wciąż pojawiają się wątki i tematy wyścigowe na różnych forach, więc tylko tak dla draki przypomniałem, że Miles i jego muzyka jak i cały jazz to nie jest ani wyścig na sto metrów, ani skok o tyczce, ale... być może jest to skok w dal, skok w wielką i nieokiełzaną dal - jazz to kosmos. Gdyby więcej ludzi słuchało jazzu, świat byłby piękniejszy.

Dziwię się, że tak mało fanów Milesa nie wspomina, czy też wręcz nie wymienia Birth of the Cool - a to przeca ważna i przepiękna płyta - nonet Davisa z 1948 z bopowymi formami zabarwionymi czy też ubranymi w klimaty i brzmienia cool - pozycja jak najbardziej o historycznym znaczeniu - powiedziałbym, że są takie trzy płyty: Birth of the Cool, Kind of Blue i Bitches Brew, którą nota bene bardzo lubię - broni się ta płytka niezmiennie w mojej świadomości - jest po prostu świetna, transowa i przede wszystkim przełomowa...
Milestones to też całkiem niezła jazda i zapowiedż czegoś nowego u Davisa - zapowiedż jazzu modalnego i zapowiedż czegoś wielkiego, czegoś co się miało za chwilę wydarzyć, czyli wątkowego tematu głównego - Kind of Blue. Podobnie zresztą z In a Silent Way, która była zapowiedzią elektrycznego okresu Milesa i następnej, wielkiej oraz przełomowej Bitches Brew. Z Milesem można tak w nieskończoność - a już wszystkie koncertowe rzeczy to po prostu bajka - chicagowskie koncerty, bootlegi vol.1,2,3,4, kompletny Blackhawk, ważna jak dla mnie płytka Miles in Tokyo - jedyna płyta z Samem Riversem i, a jakże - fantastyczna! Następnie Fillmore East, Fillmore West, Montreux, We Want Miles, Dark Magus... i oczywiście Live in Poland 1983. Jazzus, Miles to naprawdę skok w dal...  :)

gratefullde

U mnie dziś plyta z odrzutami z sesji Milesa, album Directions. 

http://youtu.be/GOGX6XF6bpg
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

MarkN

Czy znacie Conception? Jak nie, to polecam - realizacje z 1949 i '51. Nie jest to stricte płyta Milesa (choć oczywiście figuruje w jego dyskografii), ale jak najbardziej warto ją poznać - Miles występuje na niej w sześciu utworach, czyli jest obecny na połowie płyty - płyty niegorącej, płyty nagranej w studio i płyty zaaranżowanej, przeczytanej i zagranej przez wybitnych pro w kilku konfiguracjach - Miles Davis, Lee Konitz, Stan Getz, Max Roach, Sonny Rollins, Roy Haynes, Al Heig, Gery Mulligan, Zoot Sims, Billy Bauer, Walter Bishop, Art Blakey, Tommy Potter, J.J. Johnson... i jeszcze kilku - czyli widzimy kogo mamy? Ta płyta zawiera influencje wszystkich tam grających muzyków, spotykających się i  zderzających ze sobą, tworząc uniform - zawiera influencje dotykające dzisiejszych czasów. Poza tym jest to płyta, na której oprócz bebopu i cool, można już zauważyć energię free, stylu, który dopiero formował się pod koniec lat pięćdziesiątych, a tu nagle taka bomba w 1951? Warto wysłuchać tej płytki.


wojtek41

Piękny okaz. Z transportem około 3 stówek.  :)


wojtek41


pmcomp

Muszę sprawdzić ale zapewne Peter ma to na taśmie do przegrania za 50 EUR.

:).

A na tym placku jeszcze stan do doopy ;).

Pozdro

wojtek41

Czy ja wiem...? Ex to raczej ok.  ;)  Słowak, z czego ma zrobioną kopię..?

pmcomp

#21
Cytat: wojtek41 w Grudzień 28, 2015, 22:41
Czy ja wiem...? Ex to raczej ok.  ;)  Słowak, z czego ma zrobioną kopię..?
Słowak, jeśli ma, to ma broadcast tape'y. On przejął jakiś zbiór z któregoś radia czeskiego czy slowackiego i do tego dokupuje ze świata.
Nic na winylu nie jest lepsze od tego co mam od Niego przegrane.

Fakt, NM z wydania 1959 będzie ciężko zdobyć.

Pozdro

wojtek41

Cytat: pmcomp w Grudzień 28, 2015, 22:49On przejął jakiś zbiór z któregoś radia czeskiego czy slowackiego
Szczęściarz z niego... ;)

Jakub

W latach pięćdziesiątych nie foliowano płyt... Ktoś ją musiał zafoliować później.

pmcomp

Cytat: wojtek41 w Grudzień 28, 2015, 22:51
Cytat: pmcomp w Grudzień 28, 2015, 22:49On przejął jakiś zbiór z któregoś radia czeskiego czy slowackiego
Szczęściarz z niego... ;)


Zapewne w grę wchodziły jakieś środki wymiany ;)
Dziwię się, że jeszcze nie skorystałeś z jego usługi.

W lecie mieliśmy w Lolku na Polach Mokotowskich małe spotkanie przy piwku. Polskę reprezentowali mirek24, elektroboy i moja skromna osoba.

Pozdro