audiomaniacy.pl

MUZYKA ♪ => fascynacje muzyczne => Wątek zaczęty przez: gratefullde w Październik 05, 2018, 21:41

Tytuł: Muzyka bez zdarzeń
Wiadomość wysłana przez: gratefullde w Październik 05, 2018, 21:41
Był kiedyś taki temat na AS, pustak śpiewa, pustak gra (coś w ten deseń). Pamiętam jak dziś bo wypowiedziałem się o kilku muzykach w sposób niepochlebny. Dziś sobie zdaję sprawę jakim karłem byłem wtedy. Niemniej pisałem tam źle o bezdusznej grze Vai'a czy Satrianiego. Miałem wtedy okres dość mocnego zaślepienia muzyką południa stanów, gdzie brak techniki przesłaniała energia pozytywna i power. I to jest fajne. Tylko połączenie 2 rzeczy, czyli tego o czym wspomniałem wcześniej a techniką  gry na instrumencie, daje dopiero pełen pejzaż w ramach... Co sądzicie o tym? W jazzie nie ma tego efektu za bardzo ale w rocku jest...
Masę kapel gra intuicyjnie i to jest fajne. Strach pomyśleć co by było gdyby umieli grać ;D
Co Wy na to? A jak nic to temat do zmknięcia.
Tytuł: Odp: Muzyka bez zdarzeń
Wiadomość wysłana przez: gratefullde w Październik 05, 2018, 21:52
Wielu sądzi, że to tylko perfekcjonizm. Hm... chyba nie

https://www.youtube.com/watch?v=Yw74sDWPH7U
Tytuł: Odp: Muzyka bez zdarzeń
Wiadomość wysłana przez: gratefullde w Październik 05, 2018, 21:56
...

https://www.youtube.com/watch?v=9IrWyZ0KZuk
Tytuł: Odp: Muzyka bez zdarzeń
Wiadomość wysłana przez: gratefullde w Październik 05, 2018, 22:13
Jak ktoś nie zrozumiał, to chodzi mi o granie bezduszne, pozbawione sensu. Ja zestawiłem dotąd to co mnie kiedyś mierziło a dziś jest muzyką, że hej... Może ktos też tak ma ;)
Tytuł: Odp: Muzyka bez zdarzeń
Wiadomość wysłana przez: McGyver w Październik 05, 2018, 23:23
Cytat: gratefullde w Październik 05, 2018, 21:41W jazzie nie ma tego efektu za bardzo
E tam, też jest.

Problem IMHO polega także na tym, że wielu rockowym instrumentalistom brak pokory, i nie mogą oprzeć się pokusie by się popisywać swoją techniką. To odstręcza.
Dlatego między innymi cenię bardzo Andy Latimera. Ten gitarzysta przecież umie ... wszystko. Mimo to jednak w jego grze nie ma popisu. Wkłada w nią duszę, i to słychać, ale popisu nie ma, efekciarstwa brak. Jednak nawet i on dopuścił się popełnienia "muzyki bez zdarzeń". Utwór "Ice" z płyty "I can see your house from here" dla mnie jest właśnie czymś takim. To ładny, łatwy do słuchania kawałek, dobrze (ale i bez popisu) zagrany, ale też nie wzbudzający większych emocji. Właśnie, emocji. Dla mnie to właśnie jest głównym kryterium odróżniającym wirtuozerski artyzm od efekciarskiego popisu.
A ponieważ gra Latimera, nawet słuchana tysięczny raz ze zgranej płyty nieodmiennie wzbudza we mnie buzujące emocje, a gra Vai'a ni cholery, to ...
Latimera kocham i wielbię, natomiast Vai'a co najwyżej szanuję za biegłość techniczną.

Tytuł: Odp: Muzyka bez zdarzeń
Wiadomość wysłana przez: MarkN w Październik 06, 2018, 19:36
Z wielkich, to Eric Clapton - perfekcja, świadomość, technika i spontan. Wiele wiele zagrywek, płyt... jest muzykalnych i bez żadnego popisu - pseudonim 'Slowhand' ma swoją wymowę. Znakomity i wielki muzyk.