John Coltrane A love Supreme to już 50 lat

Zaczęty przez gratefullde, Grudzień 07, 2015, 10:40

Poprzedni wątek - Następny wątek

gratefullde

9 grudnia 1965 roku... Od tej daty zaczyna się misterium pasji, uniesienia, spojrzenia wewnątrz siebie w kosmicznym ujęciu.

Posłużę się recenzją z artrock.pl, autor: Michał "Skobry" Nowak pięknie opisał wszystko:

"Jeden z największych artystów jazzowych wszech czasów (a wg niektórych największy) wydał w 1965 roku album przełomowy. Album magiczny i niesamowicie ciężki do opisania. Ale nie ze względu na ilość recenzji, jakie ujrzały światło dzienne, jeno na muzykę na nim zawartą. I znów – nie chodzi o trudność tej muzyki w odbiorze, tylko o niesamowitą wręcz precyzję jej przedstawienia. Do tamtej pory nikt bowiem tak nie zagrał. Tak pięknie i tak majestatycznie. Być może jest to płyta lepsza nawet od Kind Of Blue Davisa. Być może najlepsza w historii jazzu. Być może... Tylko jedno jest pewne – do dziś zapiera dech w piersi. Nie wiem, czy jest choć jedna osoba, która nie zna Johna Coltrane'a. Największego wirtuoza saksofonu (i jednego z największych wirtuozów ogólnie w historii jazzu). Człowieka, który pokonał własne słabości, by ujrzeć świat od innej strony. Od tej lepszej.

Jak to w przypadku każdego sławnego jazzmana było, również u Trane'a (taki bowiem pseudonim artystyczny nosił John) życie młodzieńcze upłynęło pod znakiem tragedii rodzinnych i różnych wydarzeń, składających się na jedno słowo – bieda. Grać na saksofonie zaczął tak na poważnie po drugiej wojnie światowej. Tym, co biograficznie zbliża go do Wielkiego Milesa, jest fakt, iż tworzył praktycznie w każdej ważniejszej epoce dla jazzu i był w niej całkowicie czynny (oczywiście do momentu śmierci...). Najważniejszą epoką jednak, którą Coltrane tak naprawdę stworzył (bądź też, wpisując się w propagandę krytyków jazzowych, był jej współtwórcą i najważniejszym wykonawcą), była epoka free jazzu. I to właśnie przy okazji A Love Supreme, tytułem wstępu, jeszcze parę słów o twórczości samego Coltrane'a.

W 1957 nagrał w zasadzie pierwszy ważny album własnego autorstwa. ,,Autorstwo" w jazzie znaczyło ni mniej, ni więcej jak to, że Trane miał pełne pole do popisu co do doboru muzyków towarzyszących i utworów nań przygotowanych. Blue Train jest jednym z najlepszych jego albumów i doskonale wprowadza w tok życia muzyka. Są jednak również zdania, że warto zaznajomić się z twórczością Johna poprzez słuchanie płyt z jego gościnnym udziałem. Grywał on bowiem z największymi sławami muzyki jazzowej – Miles, Dizzy Gillespie, Duke Ellington, Thelonious Monk... Nawiasem mówiąc, sam później taką sławą się stał. Dwa lata po nagraniu Blue Train przyszedł czas na kolejne (jeszcze większe) dzieło. Tym razem chodzi o Giant Steps, zarejestrowany w '59, a wydany w roku 1960. Zniewalająca wręcz muzyka i po raz kolejny potwierdzenie niesamowitych umiejętności. Tak można krótko opisać ten album. W dyskografii Trane'a ustępuje w zasadzie chyba tylko A Love Supreme...

...Aha! Byłbym zapomniał. John przechodzi w tym czasie całkowitą duchową przemianę. Kończy z heroinowym i alkoholowym nałogiem (który miał jednak ogromny wpływ na jego późniejsze problemy ze zdrowiem) i zwraca się całkowicie ku Bogu. Później będzie to widoczne na albumach Impressions (1961/1963) i Ascension (1965/1966). Ogromnie ciekawym eksperymentem muzycznym, gdzie linie melodyczne pozornie odchodzą od siebie, będzie również płyta Interstellar Space z 1967 roku (nagrana wkrótce przed śmiercią Coltrane'a, wydana w '74). Jednak, jak to powiedział Elvin Jones (perkusista Coltrane'a z czasów A Love Supreme), ,,Jeśli chcesz poznać, kim był John Coltrane, musisz znać A Love Supreme". Ten album miał być bowiem hołdem złożonym Najwyższemu. Prezentem dla Niego i dla ludzi, którzy chcą poczuć Jego bliskość. Chyba sam Coltrane nie spodziewał się, że 9 grudnia 1964 roku stworzy dzieło wspominane do dziś jako największe w jego własnej karierze. I w tym oto momencie kończy się moje pitolenie, a zaczyna w końcu opis samej płyty... Uff...

Free jazz był początkowo postrzegany jako ,,jazz odszczepieńców". Muzyka, która nijak ma się do poukładanego i łagodnego cool, czy też prostszego, ale ekspresyjnego hard bopu. Dużo muzyków poszukiwało wtedy jednak innego brzmienia, które mogłoby odmienić oblicze samego jazzu. Wśród nich znalazł się właśnie Coltrane. Atonalność i zupełnie inna odmiana ekspresji uczyniła z niego twórcę, który dziś kojarzy się głównie z free jazzem. W swojej twórczości rzadko kiedy kierował się wytyczonymi schematami – jego utwory przeważnie nie posiadały głównego tematu, do którego potem podczas trwania utworu powracano. A Love Supreme była również tego doskonałym przykładem, jednak patrząc z perspektywy późniejszych dzieł muzyków freejazzowych, była również dopiero preludium do właściwego free.

Cały album jest skonstruowany na zasadzie suity. Pierwsze ,,Acknowledgement" rozpoczyna się dosyć nietypowo – od chińskiego gongu (co bywało naprawdę rzadkością). Później jednak mamy wspaniałą gamę improwizacyjnych zagrań Trane'a. Jakież on miał płuca, chciałoby się pomyśleć! Bardzo znaczący moment tego utworu jest pod sam koniec, gdy John odejmuje saksofon od swoich warg i intonuje do mikrofonu niczym mantrę słowa ,,A love supreme, a love supreme, a love supreme...". Końcowe solo Jimmy'ego Garrisona na basie jest zarazem wstępem do drugiej części tej pięknej suity – ,,Resolution". Ta partia ma już bardziej żywą i swingującą naturę. Fantastyczną rzeczą jest tu płynne przechodzenie pomiędzy spokojniejszą częścią, a bardziej żwawą i ekspresyjną. Coltrane wykonał to perfekcyjnie, powtarzając co prawda temat z początku utworu, jednak zmieniając tony nie daje tego do końca poznać. Epilog ,,Resolution" zaznaczony jest przez Elvina Jonesa krótkim zaakcentowaniem perkusyjnym, co stanowi również powiązanie z następnym ,,Pursuance". Tutaj zaczynamy od solówki instrumentu Jonesa, którą jednak sam Elvin deprecjonował. Twierdził bowiem że jest ona prosta do zagrania, więc zagrał kawałek afro-kubańskiego rytmu. I jak sam stwierdził ,,podziałało". I znów później Garrison daje o sobie znać, by wprowadzić w najbardziej intymną część tej płyty – ,,Psalm". Słyszałem tylko kilka płyt w swoim życiu które są tak perfekcyjnie spięte klamrą. Poprzez ten utwór John Coltrane mówi ,,Thank You God". Ta pieśń to Amen. Swoisty koniec tej przepięknej modlitwy dla Najwyższego.

A Love Supreme wyznaczyła nowe kierunki w jazzie. W 1965 roku pomału formujący się ruch hippisowski również znajdował inspiracje na tej płycie, która była swego rodzaju przystanią, opowieścią o Bogu i o radości z prawdziwego życia. Jak to mówiono o A Love Supreme: ,,Była poematem dla Boga, listem dla słuchacza i portretem artysty tworzącego". Jednym słowem, najwyższa z możliwych sztuk. I tak jak pisałem na początku – być może ten album jest lepszy od Kind Of Blue. Być może najlepszy w historii jazzu. Jakie to ma teraz znaczenie? Nie warto o tym pisać. Taką muzykę trzeba TYLKO słuchać. Choćby po to, by zrozumieć istnienie Boga."

Z okazji 50 lecia nagrania albumu zostały wydane CD w wersji super deluxe: A Love Supreme: The Complete Masters - 50th anniversary Super Deluxe Edition: 2 lub 3 CD.

Czy to ważna dla Was płyta? Ja słuchałem jej wczoraj. Za każdym razem brzmi ona dla mnie inaczej. Zawsze zmusza do skupienia, nie pozwala na trywialność czy obojętność. Dla mnie płyta ważna, bezdyskusyjnie jedna z tych, które wzbogacają duszę.

Zapraszam do napisania kilku słów na temat tej muzyki...
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

lok

A ja kupiłem i nie mogę jej słuchać. Za ciężka dla mnie. Jeszcze nie potrafię sie do niej przekonać. Chyba muszę jeszcze dorosnąć.


Sent from my iPhone using Tapatalk

MarkN

Muzyka na A Love Supreme nigdy się nie postarzała czy też nie zestarzała - i jest chyba pierwszą płytą w historii jazzu poświęconą w całości Bogu...
Od pierwszych taktów Acknowledgement można się zanurzyć w misterium - hipnotyczny motyw 'a love supreme' będący stałym elementem praktycznie całej suity, jest obecny od początku do końca nagrania. Co tu dużo mówić, kultowa płyta, której cytaty i motywy można usłyszeć w wielu dzisiejszych wykonaniach - od Johna Coltrane nie można uciec - jest on obecny w muzyce jazzowej i generalnie w całej jazzowej przestrzeni jak azot w powietrzu - niemalże jak Bird i Louis Armstrong. Muzyka JC i jej wpływ na jazz, oraz jak najbardziej na przyszłe pokolenia jest wszechobecna - tu nie ma przypadków. Bird, Coltrane i Miles to abc modern jazzu i trzy największe osobowości jazzu w ogóle. 

wojtek41

Absolutnie jedna z najlepszych, najwazniejszych plyt, nie tylko jazzowych. Moim zdaniem w calej historii muzyki.
Zreszta sam John Coltrane nalezy do grona moich ulubiencow. ) Jaki mial wplyw na muzyke, na innych muzykow, chyba nie trzeba mowic...
A czy lepsza o KOB (jak pytano w recenzji ) ? To nie ma znaczenia. Na pewno inna. Obie są  cudne. )

MarkN

Muzycznie, jak dla mnie, najlepsze rzeczy Coltrane'a pochodzą z Atlantic Records - Giant Steps, My Favorite Things, Coltrane Jazz, Ole, Plays the Blues, Coltrane's Sound, The Avant-Garde - do tych płyt powracam systematycznie i chyba najczęściej. Widziałem w sklepach najnowsze pudełko ALS w wersji 3cd - słabo wydane jak na taką pompę - powinni się lepiej postarać. Jeszcze nie kupiłem, ale pewnie kiedyś się skuszę. Mam sześć wersji A Love Supreme i edycja Legacy jest jak na razie bezkonkurencyjna - ta nowa, jubileuszowa '50th Anniversary, jest wzięta z tego samego mastera co Legacy Edition, plus z dodatkowo zamieszczonymi alternatywnymi take's. Pochodzi z taśm znalezionych w piwnicach EMI w Londynie, znacznie lepszych, pozbawionych wad poprzednich taśm amerykańskich, poddanych mniejszej kompresji oraz equalizacji. Wysłano je zaraz po odnalezieniu do US do studia RVG, który już dokładnie wiedział co z nimi zrobić. To było sensacyjne odkrycie!

gratefullde

@lok, spoko, to samo przyjdzie :) Będziesz zdziwiony gdy któregoś razu zaczniesz odsłuch tej płyty i wszystko nagle ułoży się w całość. Przyjdzie zrozumienie. Najczęściej niespodziewanie :) U mnie tak było. Najpierw KoB, ale to łatwizna była ( :D  )  a później JC z ALS.
I tak jak Wojtek nie umiał bym wskazać, która lepsza. To dwa inne, bardzo intymne i mistyczne, światy.
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

lok

No KoB to ja bardzo lubię. Moze dziś spróbuje jeszcze raz.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Wireless

Piękna muzyka. Właśnie sobie zapodałem (ALS)
KOB zresztą też piękny, rzecz jasna.
Pozdrawiam, Wireless

miniabyr

Cytat: lok w Grudzień 07, 2015, 12:03
A ja kupiłem i nie mogę jej słuchać. Za ciężka dla mnie. Jeszcze nie potrafię sie do niej przekonać. Chyba muszę jeszcze dorosnąć.


Sent from my iPhone using Tapatalk
Ale to jest "ciężka " pozycja . Tak uważa sporo osób. Jednak jak wsiąkniesz w jej dźwięki ,to cała reszta jazzu wyda ci się błaha.Ze mną tak właśnie było.Słuchac i tylko słuchać.
Szkoda życia na chujowy dźwięk !

Wireless

Nie łatwych melodii tu szukać, ale - właśnie - tak, jak napisał Andrzej - pasji. Pasji i transu.
Pozdrawiam, Wireless

Księgowy

Ja wysłuchałem wydania z 1972 lub 1974. Absolut.
Pro-Ject Debiut III Esprit, Pro-Ject Box SE II, Ortofon Alfa, PM6003, CD6003, Heco Celano 501, Qed 350 xt

Jakub

Muszę sobie kupić na winylu. Mam tylko kompakt w wersji Deluxe sprzed chyba 10 lat.

Bardzo lubię ten album, choć nie jest to płyta na każdą okazję.

gratefullde

Cieszę się, że jest słuchany.  Ja mam Lp z Japonii i czaje się na wydanie absolutnie cyfrowe. BD Pure Audio.
Ale to techniczne dywagacje, nie na miejscu ;)
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

wojtek41

U mnie po rowno ALS - 1 cd i 1 lp. Zreszta na cd mam tak z 10 pozycji. Natomiast na lp John Coltrane gosci na okolo 30 ( moze troszke wiecej ) plytach.
Ponizej drugie japonskie wydanie. Specjalnie wkleilem tyl okladki. Nadal trwa polowanie na pierwszy press. )
W niedalekiej przyszlosci, czeka mnie otwarcie frytowych drzwi do JC.  :) 

gratefullde

Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

MAC


lok

No przesłuchałem. Jeszcze nie. Muszę trochę dorosnąć.


Sent from my iPhone using Tapatalk

gratefullde

Cytat: lok w Grudzień 08, 2015, 22:07
No przesłuchałem. Jeszcze nie. Muszę trochę dorosnąć.


Sent from my iPhone using Tapatalk
Nie zmuszaj się ;) Spoko.
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

wojtek41


gratefullde

Posłuchaj...
Nie, to banalne... Nie Ballads,  weź Africa Brass :)
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

wojtek41


gratefullde

Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

Jakub

Cytat: gratefullde w Grudzień 08, 2015, 22:14
Cytat: wojtek41 w Grudzień 08, 2015, 22:12
Cytat: gratefullde w Grudzień 08, 2015, 22:12Africa Brass
Wlasnie mialem polecic... :D
To cudowna płyta :)

To chyba moja ulubiona płyta Coltrane'a. Ileż tam się dzieje! Nie jest najłatwiejsza, ale robi piorunujące wrażenie.

gratefullde

Cytat: Jakub w Grudzień 08, 2015, 22:16
Cytat: gratefullde w Grudzień 08, 2015, 22:14
Cytat: wojtek41 w Grudzień 08, 2015, 22:12
Cytat: gratefullde w Grudzień 08, 2015, 22:12Africa Brass
Wlasnie mialem polecic... :D
To cudowna płyta :)

To chyba moja ulubiona płyta Coltrane'a. Ileż tam się dzieje! Nie jest najłatwiejsza, ale robi piorunujące wrażenie.
Na tej płycie leżą podwaliny kultur, dla przypomnienia skąd jesteśmy...  Piękne :) Surowe i natchnione, uniesione...
Kondo KSL M7 Tube Preamplifier by Mac (bez szumu brzmi cudownie)~ Accuphase Clone Power Amplifier ~ 6S33S Ad Fontes Integrated Amplifier ~ Audio Nirvana by InAudio ~ Sony PSX-70 ~ pre phono MM/MC tube ecc83 Gennett ~ Dynavector 20x2 ~ Questyle CMA 600i ~ Denon AH-D7200 ~ NeoTech  ~ Tellurium Q Black II ~ Yamaha CDX-9

wojtek41

U mnie okladka po rozlozeniu, wyglada tak...
Oczywiscie ALS.