Czesław NIEMEN

Zaczęty przez GregWatson, Luty 19, 2018, 20:39

Poprzedni wątek - Następny wątek

Kangie

Miałem ogromną przyjemność poznać Niemena, jego pedantyczne i perfekcyjnie podejście do pracy pod koniec lat 80-ych. Przygotowywałem wtedy dla niemieckiego wydawcy serię ''Looking East" dokumentującą rynek muzyki elektronicznej w tzw. Europie Wschodniej. Początkowo producent Urlich Ruetzel chciał by CD-album ''Poland" zawierał wyłącznie kompozycje Niemena, bo tak na dobrą sprawę tylko ten artysta istniał na europejskim rynku i o nim się słyszało. Po wielu rozmowach ustaliliśmy, że ''Looking East-Poland" będzie rodzajem kompilacji, i że w takim samym kierunku pójdą kolejne albumy serii całej serii. Na ''Looking East-Poland" oprócz wspaniałych kompozycji Niemena (Alter Ego. Return From Nowhere oraz Loneliness Community) znalazły się także archiwalne nagrania Marka Bilińskiego, Władka Komendarka oraz innych polskich "elektroników".
W czasie wielu rozmów z Niemenem odniosłem wrażenie, że artysta nie chce "pójść na łatwiznę" i przekazać mi kilka swoich, gotowych nagrań - ale za każdym razem upomina się, by zaprezentować nowego wersje czy wręcz specjalnie przygotowane kompozycje. Koniec końców przeważyła koncepcja Niemena.
Przez wiele tygodni podsyłał mi gotowe nagrania, by w kilka chwil potem dzwonić i wmawiać mi, że musi koniecznie coś zmienić, inaczej zaaranżować, ciekawiej wybrzmieć... Kilkanaście wersji, granych i słuchanych w kółko. Kiedy termin naglił, Niemen nieoczekiwanie zjawił się w moim domu w podpoznańskiej Mosinie. Długie nocne gadania o wszystkim, ale także poznawanie artysty, którego odebraliśmy nagle wszyscy, jak domownika, startego, dobrego znajomego. To jest wrażenie, jakie po sobie pozostawiał Niemen: nie kumpla, brata - taty, ale ciepłego, skrytego, a jednocześnie niezwykle serdecznego człowieka. Kiedy następnego ranka przy wegetariańskim śniadaniu powrócił temat nagrań do ''Looking East" nie miałem odwagi krytykować już czegokolwiek. To byłaby ingerencja na ''żywym organizmie". Niemen dał mi kasetę DAT, dodając, że szkoda, że tak mało czasu, bo chyba ma inna koncepcję... Kochany facet

Dionizy Piątkowski
Dyrektor ERY JAZZU
autor encyklopedii jazzu

Kangie

Nieustanne poszukiwania nowych form wyrazu i wypowiedzi artystycznej zaprowadziły Czesława Niemena nie tylko do obszarów innej muzyki, do porzucania "normalnych" trybów dur i moll, a więc w stronę, atonalności na przykład, ale prowadziły również w stronę eksperymentów ze sztucznie generowanymi dźwiękami. Jakżeż symboliczne jest niejedno zdjęcie wielkiego samotnika na tle przelicznych komputerów i syntezatorów. Jakim wstrząsem była płyta "Katharsis" z roku 1975-pierwsza płyta w Polsce z muzyką syntezatorową. Ale i tego było mu mało.
Kiedy od połowy lat siedemdziesiątych Niemen ograniczył występy koncertowe i współpracę z innymi muzykami, skupił się na indywidualnej pracy we własnym studiu. Obdarzony talentem plastycznym skierował swe zainteresowania w stronę obrazu, w obszary ilustracyjności. Wątek ilustracyjności z "Katharsis" kontynuował płytą "NAE. Idee Fixe", ale już w 1972 roku użyczył swej muzyki filmowi "Dziewczyny do wzięcia" Janusza Kondratiuka. Zaledwie rok później wystąpił w wielkim filmie Andrzeja Wajdy "Wesele" grając Chochoła. I wprawdzie muzykę do filmu napisał Stanisław Radwan, ale któż nie zapamięta finałowej melizmatycznej sekwencji śpiewanej przez Niemena na tle przerażonych dramatyzmem pól, tak typowej dla niemenowskiej melodyki.
Szybko posypały się następne partytury do widowisk teatralnych: "Burza" w reżyserii B. Hanaoki, "Galatea" w reżyserii B Głuszczaka, "Bracia Karamazow" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, "Hamlet" w reżyserii Jana Machulskiego, "Eryk XIV" w reżyserii Jerzego Gruzy, "Teraz na ciebie zagłada" w reżyserii T. Kijańskiego, "Elektra" w reżyserii P. Chołodzińskiego, "Król umiera" w reżyserii J.Czarneckiego. Szereg spektakli teatralnych z muzyką Niemena, tudzież seriali znalazło swe realizacje w wersji telewizyjnej, jak choćby "Kronika Polska Galla Anonima" w reżyserii Grzegorza Królikiewicza w roku 1977, czy rok później serial "Rodzina Leśniewskich" w reżyserii Janusza Łęskiego.
Od teatru i telewizji jakże blisko było do filmu. Tu jego bogata wyobraźnia i możliwość drobiazgowej pracy montażowej w studiu pozwalała Niemenowi znaleźć ujście artystycznej pasji. Niejeden z tych filmów główną wartość zawdzięcza nie tyle pracy scenarzysty i reżysera, ile nietuzinkowej, oryginalnie instrumentowanej i wykonanej muzyce Czesława Niemena. Wystarczy przypomnieć patetyczną, hymniczną wręcz muzykę scen finałowych filmu "Polonia Restituta" w reżyserii Bohdana Poręby z roku 1981. Ale wymienić trzeba również: "Był sobie król" (reż. Janusz Leski, 1973), "CDN" (reż. Paweł Kędzierski, 1976), "Zofia" (reż. Ryszard Czekała, 1976). "Zapach Ziemi" (reż. Dragovan Jovanović, 1978), "Szarża, czyli przypomnienie kanonu" (reż. Krzysztof Wojciechowski, 1981), "Karabiny" (reż. Waldemar Podgórski, 1982), czy "Na tropach Bartka" (reż. Janusz Leski, 1984).

Andrzej Chylewski

Kangie

Legenda Niemena będzie rosła Chorował od dłuższego czasu. Ale nie obnosił się ze swym cierpieniem. Czyżby czuł, iż będzie tak jak z Jego ojcem, który w rok po przyjeździe do Polski, zmarł na raka jelit. Nie przepadał za lekarzami - wolał swoje siemię lniane i zioła. Jednak poskarżył mi się zimą ub r. - każdy ma jakieś osobiste wspomnienia z ikoną naszej muzyki rozrywkowej. Niemen to w końcu prawie 40 lat historii siermiężnego socjalizmu PRL, nasza młodość, miłości, rodziny, życie... Pierwszy kontakt z Niemenem miałem poprzez radio i płyty. Bardziej przez radio - były to wczesne lata 60-te. Chodziłem do liceum im. T. Zana w Pruszkowie i w nowym odbiorniku marki Karioka był już III pr. PR - raptem 2-3 godz. dziennie. Wygrałem jakiś konkurs, przyszła płytka – i czwórka Niemena, m.in. z ''Locomotion" i ''Czy mnie jeszcze pamiętasz" i dedykacjami autorów audycji: Witka Pogranicznego i Marka Gaszyńskiego napisanymi zielonym długopisem. Czasami dziś Marek przypomina mi: ''No i co znalazłeś to nasze pisemko?" Potem był V Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu i dramatycznie wyśpiewana nagroda za ''Dziwny jest ten świat". Długo mnie i kolegów intrygowało pytanie: dlaczego nagroda specjalna prezesa Radiokomitetu, a nie normalna - regulaminowa. Wątpliwości rozwiewał znany fotografik Marek Karewicz, którego zdjęcia - także Niemena - często zamieszczałem w ''Trybunie Mazowieckiej", prowadząc wraz z kolegą muzyczną rubrykę. Dziś żal, iż wszelkie informacje o Artyście zdobywaliśmy nie bezpośrednio u niego, a u managera -uroczego Jurka Bogdanowicza. Było ich wiele – tak jak życie artystyczne Niemena było niesamowicie płodne. Bardzo dużo nagrywał - niemal wyłącznie dla Polskich Nagrań i występował. Co rusz nowe konstelacje muzyków - był strasznie wymagający, od siebie i od osób z nim współpracujących. Czego doświadczyłem w ubiegłym roku. Nic tedy dziwnego, że czepiano Go się zawsze - po latach brzmi to nieprawdopodobnie, a jednak. Tak jak Rolling Stones w Warszawie, tak on ''przeorał" wyobrażenia o image, jaki ma otaczać artystę. Z tym, że wielki zespół przyjechał i wyjechał, a nasz Niemen - był. I młodzież coraz bardziej identyfikowała się z nim - bardziej w wolnościowych postawach, niż w kwestiach ubiorów, które zawsze były dziwaczne - acz nie pozbawione smaku autora. Podziwialiśmy go, bo był zawsze o krok, jeżeli nie o dwa, do przodu w tym co robił. Dynamiczny rock and roli, soul z duża ilością blachy, aranżacje. A potem nagle poezja.

- i to jakiego rzędu! Jego interpretacja Norwida natychmiast podzieliła polonistki - te młode, ''osłuchane" natychmiast to kupiły, były zachwycone...Ale nauczycielska konserwa usiłowała zrobić z tego sprawę polską-narodową dyskusję... Jesienią 1969 r. byłem na sesji nagraniowej w Polskie, przy ul. Długiej, kiedy Artysta nakładał wokale do LP ''Niemen Enigmatic". Atmosfera jak w katedrze, ekipa Zofii Gajewskiej spięta, wielogodzinna praca... W nagraniu ''Jednego serca" do teksu Niemen dał z siebie wszystko, pełną ekspresję, eksperymentalnym system 5 ścieżkowym na Studerze 4 technicy nie włączyli jakieś synchronizacji i fantastyczna interpretacja okazała się na nic. Spokojna mina piosenkarza - wszystko wziął do siebie, typowy introwertyk, choć jakże mu musiało być przykro. Mimo, że był zamknięty w sobie, to w momentach szczególnych bardzo rozmowny. Mówił ciekawie, plastycznie - niemal malował. Takiego Go pamiętam z końca lat 70-tych, kiedy to obaj spotkaliśmy się na korytarzu w PAGART-cie w kolejce do tego samego dyrektora. Godzinna, jeżeli nie dłuższa, rozmowa szczególnie utkwiła mi w pamięci. Oczywiście ''maglowałem" o los różnych Jego nagrań, ze zdziwieniem zauważyłem lekceważący stosunek do całej wcześniejszej twórczości - co zresztą potwierdził w ub. roku. Zafascynowany elektronicznymi eksperymentami, kompozycjami dla potrzeb teatru i filmu, zauważył że musi to wszystko zebrać ''do kupy" wraz z melodiami rosyjskimi, nagrać i gdzieś zapisać i zostawić dla córek. Niemen zawsze był głodny wiedzy technicznej i muzycznej. Kilka lat temu zadzwonił do mnie w swoje urodziny - szukał jakieś rzadki płyty rhythm and bluesowej. W latach 80-tych i 90-tych żyjąc w odosobnieniu coraz więcej malował i rysował i malował- pamiętam kolejną wystawę PRO-AUDIO/TY w PKiN. Spędził tam kilka dni całkowicie opanowując system montażu cyfrowego AVID. Mimo sporej wiedzy nie używał Internetu i przez dłuższy czas komórki-Zimą ub.r. pisałem mały esej o pierwszych Jego nagraniach i o latach 60-tych. W zasadzie miał być to tekst o remasteringu 24 bit/98kHz jakim powtórnie poddawał swe płyty. Nie chciał się spotkać (''wie Pan, nie najlepiej się czuję- zresztą o czym tu pisać?"), za to wielokrotnie i długo rozmawialiśmy , telefonicznie, aż stwierdził:. Wie Pan-może później, jestem taki chory?" Niemniej tekst mój przejrzał ze trzy razy (musiał być wysłany faksem). Był bardzo dokładny-''miało być 6 okładek, a jest 5? Nie przyjmował wyjaśnień, że red. techniczna wyrzuciła jedną. Tym bardziej, że zapraszał wcześniej-''niech pan wpadnie, dam je na dyskietkach z dobrą jakością".W sumie umówiliśmy się na rozmowę o technice przy okazji edycji II części boxu ''Od początku''.Wszystko się przesuwało na maj, wrzesień, jesień-aż na początku grudnia płyty wyszły! Poczuł się lepiej i miał rozliczne plany. W czasie przeszłym można o nich było czytać w magazynie ''Tylko Rock", gdzie miał stałą rubrykę Pantheon - ostre widzenie świata, ludzi, polityki i artystów. Chłostał za brak wiedzy i niekompetencje. Może wydadzą to w formie książki, bo warto. Samej o Artyście wciąż brakuje, rzetelnej, solidnej - bo to nie łatwe zadanie, na miarę człowieka - który był najpopularniejszy w Polsce ale jednocześnie najmniej znany.

Adam St. Trąbiński

Kangie

Koncert nie tylko dla miasta

Niełatwo opisać wzburzenie, jakie swego-czasu wywołał ''enfant terrible" polskiej literatury, Waldemar Łysiak przybywając na obronę, pracy doktorskiej w dżinsach i znoszonych pepegach na nogach. Gdy jednak obrażonych naukowców poproszono, by porzucając na chwilę kwestię niefortunnie dobranego stroju zechcieli zgłosić merytoryczne zastrzeżenia odnośnie przedstawionej im rozprawy, uwag krytycznych nie było - praca okazała się znakomita. Stanowiąc punkt wyjścia do dalszych badań, cytowana we fragmentach, odnotowana w przypisach żyje dziś praca Łysiaka
własnym życiem, a tym co z niej korzystają jest najzupełniej obojętne jak był ubrany jej autor w dniu obrony. Podobnie nie budzą już dzisiaj emocji marginalia związane z osobą innego z ''wielkich niepokornych" - myślę tu o Czesławie Niemenie - choć początkom i jego kariery towarzyszyła sztucznie niejednokroć podsycana atmosfera sensacji i skandalu, a rodzime mass media interesując się długością noszonej przez niego fryzury, sposobem ubierania czy nonszalanckim (jak głoszono) zachowaniem na estradzie nie bardzo kwapiły się by podjąć równocześnie próbę rzetelnej analizy dokonań artysty jako kompozytora, instrumentalisty, aranżera i obdarzonego nieprzeciętnym timbrem głosu wokalisty. Wypada więc się cieszyć, że przynajmniej obecnie pisze się o Niemenie rzeczowo i spokojnie, choć często ponawianych ostatnio prób kreowania go na swego rodzaju klasyka nie zaliczyłbym do najszczęśliwszych. Mamy przecież do czynienia z artystą nadal w pełni aktywnym -Niemen komponuje, nagrywa, także i występuje a wśród jego koncertów nie brak też przedsięwzięć zgoła ryzykownych takich jak konfrontacja z preferującą inną muzykę publicznością festiwalu w Jarocinie czy ostatnio (10 czerwca) udział w sygnowanym przez Stowarzyszenie Muzyki Elektronicznej plenerowym spektaklu na stopniach poznańskiego Ratusza. Ryzyko jakie podjął Czesław Niemen w ostatnim z wymienionych przypadków wiązało się głównie z niewystarczającym doświadczeniem realizatorów staromiejskiej imprezy, która w myśl ambitnych zamierzeń miała odwołać się do kreowanych swego czasu z wielkim sukcesem realizacji Jean-Michela Jarre'a osadzonych w konwencji ''światła - dźwięku i scenerii naturalnej". Na brak doświadczenia nałożyła się, jak to w Polsce niesolidność jednych, niekompetencja drugich (kustosz Ratusza założył na przykład stanowcze veto wobec możliwości użycia w czasie koncertu dymów, tysiąckroć przecież mniej szkodliwych dla zabytkowej budowli od przemysłowych wyziewów i samochodowych spalin, jakimi przesycona jest atmosfera Poznania), organizatorzy do początku borykali się z brakiem funduszy i odpowiedniego sprzętu, a reżyser i dyrektor produkcji mógł liczyć na dwudziestu zaledwie ludzi. Rezultatem ich pracy był koncert - ciekawy ale skromniejszy od zaplanowanego, oszczędniejszy: zwłaszcza jeśli idzie o wizualną oprawę, i niewolny niestety od różnego rodzaju niedociągnięć i niedoróbek. A choć głównemu wykonawcy towarzyszyły aż dwa poznańskie chóry, zaś reflektory wydobywały z mroku całe bogactwo wspaniałej arkadowej loggii utrzymanej w stylu najczystszego północnowłoskiego renesansu, to jednak ponad dziesięć tysięcy widzów, którzy przybyli na staromiejski rynek nie bacząc na późną porę, transmisję mundialowego meczu, grożącą deszczem pogodę zobaczyło tylko pewną część tego, co w bardziej sprzyjających warunkach zobaczyć mogło. A szkoda - bo przecież wieczorny występ Czesława Niemena anonsowany oficjalnie jako ''Koncert dla miasta" kierowany był w rzeczywistości (świadomie czy nieświadomie) do dużo szerszego niż tylko mieszkańcy Poznania i okolic adresata - byli nim wszyscy ci, co na przekór nie zawsze sprzyjającym okolicznościom nadal chcą i potrafią obcować z wielką sztuką i tymi którzy ją tworzą. Zadziwiająco wysoka frekwencja, ów gęsty tłum wypełniający przestrzeń przed Ratuszem, dziesiątki jeśli nic setki aut blokujących wąskie ulice wiodące do Starego Rynku, ludzie na ławkach, latarniach, okalającej zabytkową fontannę balustradach-wszystko to to stanowiąc wspaniały dowód uznania dla Niemena jako artysty potwierdziło jednocześnie słuszność sformułowanej kiedyś przez profesora Gieysztora tezy,że zdolność do przeżywania olśnień, mimo rozmaitych przeciwności losu ciągle tkwi w nas,rzecz tylko w tym,że nie zawsze zdarzają się impulsy, które takie stany wyzwalają. Po raz któryś z kolei wypada więc podjąć temat szacunku dla rodzimego, odbiorcy, bowiem odzew jaki wywołał koncert Niemena,tak jak przedtem znakomite przyjęcie wielu znaczących propozycji kulturalnych: powieści Umberto Eco ''Imię róży'' spektakli teatru ''Cricot 2'' Tadeusza Kantora, wystawy ''4 razy Paryż'', opery ''Czarna maska" Krzysztofa Pendereckiego, serii koncertów Pata Metheny'ego i tylu, tylu jeszcze innych wyławianych jak zawsze z niezawodnym instynktem z morza szarzyzny, tandety i przeciętności u nikogo u nikogo nie po winno pozostawić wątpliwości, że mamy w Polsce wyrobioną publiczność, która zasługuje na to, by nie tylko zapewnić jej możliwie najszerszy kontakt z dziełami naprawdę wysokiej rangi lecz również zadbać o stosowną dla ich prezentacji oprawę. Wzorem, jak należy to robić może być prezentowana od kwietnia w
salach warszawskiego Zamku kolekcja obrazów Barbary Piaseckiej-Johnson, która do opracowania koncepcji wystawienniczej zaprosiła jednego z najwybitniejszych włoskich reżyserów, Franko Zeffirellgo; oferując tkaniną starannie zaaranżowanym światłem zapierającymi dech kompozycjami kwiatów wzniósł się on na wyżyny stwarzając z zaprojektowanej przez siebie ekspozycji samoistny byt artystyczny. Cenny kurdyban specjalnie przywieziony na wystawę, świeże codziennie kwiaty, honorarium dla znakomitego twórcy,tak to świat wielkich pieniędzy - w Polsce nic ma ich ciągle za wiele. Ale myliłby się ten, kto twierdziłby, że rangę imprezy artystycznej wyznacza li tylko wysokość funduszy przeznaczony na jej realizację. Wszak zwisający płat niedbale przybitej tkaniny, kapryśnie migoczące światło płynące z niedokręconej żarówki punktowego reflektora, niestarannie ułożone kwiaty czy jakikolwiek inny, choćby drobny dysonans łatwo mógłby zniweczyć nie tylko niepowtarzalny nastrój warszawskiej ekspozycji lecz również pracę projektodawcy starannie przemyślanej kompozycji. A więc nie tylko pieniądze i zwykła ludzka solidność i poczucie obowiązku - tych zaś niestety brakuje u nas równie często jak pieniędzy. Warto więc chyba coś wreszcie z tym zrobić tak samo warto, pomimo wszystko, kreować wielkie artystyczne wydarzenia -jest bowiem dla kogo pracować.

Piotr Zawada

Kangie

Na pytanie dlaczego Niemen podjął się wykonania mówi:

Kiedy w końcu 1979 roku rozwiązałem ostatni zespół, z którym pracowałem pomyślałem sobie, że to "byłoby na tyle". Oczywiście nie zamierzałem się wycofać całkowicie. Marzyła mi się jednak praca nad większymi formami np. operą kameralną czy baletem. Wyjechałem z kraju, by poznać bliżej nowe technologie przetwarzania i nagrywania dźwięku. Postanowiłem wykorzystać fakt, że na świecie rozpoczęła się rewolucja elektroniczna w systemie MIDI. Stworzyłem elektroniczny "zespół", w którym na wszystkich instrumentach gram ja. Nazwałem go ROBOTESTRA. Oczywiście w międzyczasie pisałem nowy repertuar. Powstało tak wiele utworów, że powinno wystarczyć na dwie płyty. Jednak z realizacją moich koncepcji sprawa nie jest łatwa. Jakkolwiek instrumentarium miałem już dość rozbudowane, to jednak wciąż uważałem je za niedoskonałe. W końcu lat osiemdziesiątych dysponowałem już odpowiednim systemem. Możliwości i jakość, jaką zapewnia, są po prostu niewiarygodne, niepowtarzalne i nieograniczone. Kiedy więc szef Stowarzyszenia Muzyki Elektronicznej-Krzysztof Wodniczak zaproponował mi "główną rolę" w KONCERCIE DLA MIASTA pomysł wydał mi się frapujący i po przemyśleniu zgodziłem się podołać temu przedsięwzięciu.

Kangie

Niemen w Farze

Ta muzyka poddaje się zasadnie zbiorowego oddziaływaniu jako spójnia. W niektórych utworach ze śmiałością eksperymentatora próbuje Niemen nowych środków w dłuższych formach. Bogactwo wariacyjne cech muzycznych jest niezmienne, a dorównuje mu wspaniałość architektonicznego układu. Najpiękniejszy z całego recitalu był utwór "Modlitwa" - z listu św. Pawła do Koryntian, zbudowany z większych i mniejszych grup dźwięków, stanowiących z punktu widzenia rytmu jego cząstki. Zasadniczo cechą tych ugrupowań rytmicznych - od małych odcinków poczynając, a kończąc na większych rozbudowanych-jest ich zwarty charakter i samodzielność. Zasadą podporządkowującą ruch dźwiękowy jest płaszczyzna harmoniczna określana akordem przez drugą, dopełniającą- pozwalającą odzyskać w ten sposób harmoniczne efekty głębi - muzyczną perspektywę.

W tym poznańskim koncercie znalazły się utwory dobrze już znane: ''Terra deflorata", ''Zezowata bieda", ''Jednego serca", ''Dziwny jest ten świat", lecz ten materiał kompozycyjny różni się od poprzednich wykonań, gdyby użyć porównania - jak różni się język od zasobu swych głosek. Kompozycje te, przejaskrawiając nawet przestarzałe zasady ekspresji, wprowadzają tak charakterystyczną dla Niemena swobodę, posiłkując się standardowymi zwrotami, stylizowanymi symbolami i ornamentami muzycznymi, A zespół, czyli ROBOTESTA wykonuje to czego obiektywnie ''żąda" jego muzyka. Takie jednak posłuszeństwo wymaga maksymalnej samodzielności i spontaniczności. Są tacy, którzy twierdza, że muzyka tworzona przez Niemena jest epigońska i dlatego uboższa w środki. Nieprawda, kompozytor rozwija swój samodzielny styl,szuka własnych dróg, by wyrazić swój świat wewnętrzny. Jego sposób operowania środkami typowymi dla określonego stylu w celu wywołania zamierzonego efektu, znajdują pełne pokrycie w bogactwie technicznym, w obfitości środków wykonawczych i rozmiarach formy muzycznej. To już jest tożsamość Niemena, którą można tłumaczyć jako harmoniczną tendencję zagwarantowaną jednością dwunastotaktowego podziału. W jego tematach, kontynuujących dwanaście taktów, i w jego łącznikach, tak typowych dla bluesa, nie ma obcości. Kompozycje, szczególnie te z ostatniego okresu, stają się powszechnie zrozumiałe, wchodzą stopniowo w krąg nawyków słuchowych odbiorców, nie przestają przy tym fascynować swą relatywnością i zmiennością, wielością stylów krzyżujących się ze sobą i łączących bardzo rozmaicie.

A Niemen jest tym kompozytorem, któremu raczej nie zależy na treści, lecz wyłącznie na czysto muzycznej strukturze utworu i na polocie jego architektoniki. Ale mimo to jego twórczość, nie staje się, czymś zgoła pozbawionym myśl i i uczuć. Poświęca się muzyce instrumentalnej - równie troskliwie juk śpiewanej. Muzyczna struktura, dająca zupełną swobodę przyznania pierwszeństwa bądź pierwiastkowi melodycznemu, bądź głębi i zawiłości harmonii, bądź pierwiastkowi charakterystycznemu, często doprowadza do wzajemnej zgodności wszystkich tych elementów. W każdym takcie, który jako kompozytor wymyślił, występuje jako problem poziom techniki; w każdym takcie technika jako całość wymaga więc od Niemena, by jej sprostał i udzielił jej jedynej właściwej wypowiedzi, na jaką ona w danej chwili pozwala. Łączy sztywny fakt z nieregularnymi, synkopowanymi akcentami, nasyca swe kompozycje silną ekspresją.

Krzysztof Wodniczak

Kangie

Nad Niemnem

Człowiekowi, który o muzyce ma tylko jedno pojecie wynikające zresztą twierdzenia Schopenhauera, że wszystko dąży do abstrakcji, trudno jest pisać o muzyce, zwłaszcza elektronicznej, będącej tego wyrazem. Sztuka jednak upodobnia się do muzyki. Przeciętny odbiorca staje się człowiekiem, który ocenia ją poprzez pryzmat piękna lub jej nie akceptuje. Fenomen zjawiska Niemena ma jednak inny wymiar. Odbiorcy, którzy licznie garnie się, na jego sporadyczne koncerty oczekują tego, co można nazwać ''odkurzaniem wspomnień".Tymczasem droga przez czas, jaką Niemen ukazuje wielbicielom, którzy pragną usłyszeć wiązanki z tamtych lat ''Pod Papugami", ''Czy mnie jeszcze pamiętasz'', ''Czas jak rzeka'', ''Dziwny jest ten świat" "to shopenhauerowski wybór. Artysta odkrywa nowe obszary muzyki,ta realizacja własnego wyboru, niezależnego od zachcianek estradowej publiczności, która chciałaby zatrzymać się w połowie tej drogi przez czas. Te skojarzenia nasuwają się po wysłuchaniu dwóch koncertów Czesława Niemena w Poznaniu: pierwszego w Auli UAM i drugiego na Starym Rynku w scenerii renesansowego Ratusza. Wynika to po czyści i z uczestnictwa w ubiegłorocznym ''wspomnieniowym" koncercie w Auli UAM. Pomiędzy Niemenem a Salwadorem Dali - czytelników wypada zaskoczyć tym porównanie - istnieją pewne podobieństwa. Obydwaj wielcy artyści przebyli drogą, która przywiodła ich do abstrakcji-znakomitej zresztą. Muzyka i malarstwo wbrew naszym przekonaniom mają szereg podobieństw. Przerzucając karty albumów malarstwa ''Daliego'' i przesłuchując albumy twórczości Niemena to banalne stwierdzenie nabiera pełniejszego wymiaru. Artysta nie chce być ''dinozaurem'' ani Mieczysławem Foggiem. Nie chce wyciskać łez ani zmuszać do rycia w szkolnych ławkach ''serduszek przebitych strzałą". Jest to wybór konieczny wynikający z klarownej koncepcji. Jasny, bowiem tak realistyczny; realizm w twórczości Niemena był na początku tej drogi, kiedy było widać jak stawia kreskę, która już wówczas ''oddzielała dwie epoki". Z tego powodu porównanie Salwadora Dali i Niemena ma swoje uzasadnienie. Muzyka elektroniczna jest najdoskonalszym abstraktem, a jej odbiór - kojarzeniem. Czy jest piękna? To przeżycie zależy tylko od naszej wyobraźni.,Niemena można słuchać wspominając, można go słuchać i myśleć. Jest to tylko problem wyobraźni, która uczestnikowi koncertu może nasuwać różne skojarzenia, stawiające go wobec problemu akceptacji bądź obojętności. Jest to odwieczny problem odbioru sztuki. Nic można jednak wymagać aby Sztuka Niemena zatrzymała się w miejscu.

Jerzy Łojko

Kangie

Niemen-artysta multimedialny

Taki tytuł minio moje sprawozdanie - recenzja , wystawy w Galerii mil-ART w Poznaniu, na której Czesław Niemen sprezentował się gronu swych fanów z nieznanej strony - utalentowanego plastyka. Prawda, wiedzieliśmy, że projektuje on koperty do swoich płyt. Ale tym razem była to prezentacja grafik stworzonych w technice komputerowej. Wprawdzie artysta zastrzegł się, że nie uznaje pojęcia "grafika komputerowa" bowiem jego prace nie są "przypadkowym kaprysem bezdusznych maszyn". Czesław Niemen był bohaterem wernisażu, który odbył się w poznańskiej Galerii Danuty Milian. Znany wokalista i instrumentalista prezentował tam dwadzieścia - grafik własnego autorstwa. Powiedziałem, że są to grafiki, jednak nazwa ta nie oddaje zupełnie charakteru tych prac. Dzieła Niemena powstały na komputerze, są pomalowane, niektóre całkowicie wymalowane. Sam autor mówił, że jest to dalszy ciąg jego wizji muzycznych. Zrodziły się zaś - według jego słów - z "zafascynowania świecącym ekranem", z zainteresowania art video. Pierwotnym ich przeznaczeniem była telewizja, nie ta publiczna, ale jak najbardziej prymitywna. Bo Niemen tworzy filmy, oczywiście równoległe z piosenkami oraz wierszami. Na zaproszeniu wydrukowano trzy jego utwory poetyckie, zatytułowane "Wynalazca", "Nawoływanie" oraz "Mijanka". Wszystkie mające swoje plastyczne impresje pośród wystawionych grafik. A że są to "dzieła multimedialne" (określenie autora) właśnie powstają do nich ich muzyczne odpowiedniki. Multimedialna twórczość łączy w sobie obraz, dźwięk i słowo, tworząc jakby "film ruchomych obrazów". Do dziś pamiętają poznaniacy tę wystawę, jej wspomnienie jest więc jak najbardziej na miejscu kiedy z żalem żegnamy jednego z największych polskich artystów XX wieku.

Zdzisław Beryt

Kangie

Brzmienia 2008 lato
Z Niemenowym głosem
- Jarosław Królikowski
Z Jarosławem Królikowskim rozmawia Janina Pruszyńska

Śpiewał Pan w Poznaniu podczas koncertu w farze na 69. urodziny Niemena... Przez chwile dość długie, przyznam, miałam wrażenie, że to sam Jubilat Czesław Niemen śpiewa... Proszę przypomnieć słowa utworu, które miały posmak ogromnej rezygnacji i szczerości Niemena... Brzmiały niezwykle, byłam poruszona Pana niezwykłym głosem...
Pewnego dnia zadzwonił do mnie Krzysztof Wodniczak z pytaniem, czy nie zechciałbym przyjechać i zaśpiewać w poznańskiej farze jubilatowi Niemenowi. Odpowiedź moja była natychmiastowa, że oczywiście: tak. A znając się wcześniej z Krzysztofem Wodniczakiem, nie mogłem mu odmówić, ponieważ uważam go za wyjątkowego człowieka i darząc go wielkim szacunkiem. Utwór, który wykonałem jest formą żalu do Niemena - że go już wśród nas nie ma. A jednocześnie - też odpowiedzią dla nas wszystkich, że tam kiedyś pójdziemy wszyscy: ,,Ja urodzony w tym wszechświecie Bożym, tak jak wy wszyscy w godzinę dnia i Roku Pańskiego, życie moje płynie i płynąć będzie aż do śmierci, końca mego życia Amen, Amen, Amen". Po odśpiewaniu tego utworu zauważyłem wielkie poruszenie wśród widowni i to był dla mnie znak, że tę formę zaakceptowała. Byłem bardzo dumny, iż mogłem tu i teraz odśpiewać właśnie ,,Epitafium do Czesława Niemena".

Kiedy Pan rozpoczął żywot ziemski, a kiedy estradowy i jakie były Pana drogi na estradę? Inspiracje, upodobania?
Urodziłem się we Wrocławiu. Całą swoja młodość spędziłem poza nim - w małym przytulnym, pięknym miasteczku, w Strzegomiu. Tutaj poznałem swoją pierwszą miłość, tu poznałem pierwszy smak muzyki, dźwięków organów i brzmienia chóru. A miałem jeszcze to szczęście, że mieszkałem naprzeciw kościoła i chcąc nie chcąc słyszałem zawsze dźwięki muzyki i śpiewu kościelnego... Później, mówiąc w dużym skrócie, lata szkoły, nauki i śpiewu, następnie praca w Operze i Operetce. Po jakimś czasie dołączyłem do wykonawców Estrady, śpiewając wówczas różne piosenki, w których dominowały też i te Czesława Niemena. Piękne to były lata (0. 70.), w których wyrastałem i kształtowałem swoją osobowość człowieka o wrażliwości wokalno-muzycznej, a był to okres naprawdę wielkiego bumu muzycznego i rozwoju różnorodnej muzyki rozrywkowej i nie tylko. Wówczas Czesław Niemen jako wielka indywidualność zwrócił na siebie moją największą uwagę i zainteresowanie - sposobem interpretacji wokalnej. Bardzo mnie zafascynował, a to zainteresowanie tą formą muzyczno-wokalną trwa do dziś i rozwój tej muzyki tej formy inspiruje mnie cały czas.

Niemenowy głos Pana ma zapewne pokrycie także w głębszej motywacji duchowej do śpiewania Jego repertuaru... Bo jakżeby inaczej można było wyjaśnić ten fenomen, to niezwykłe podobieństwo Pana głosu i interpretacji artystycznej do Czesława... Pieśń ,,Pytam" była bardzo sugestywna i przejmująca w Pana wykonaniu...
Odpowiadając na Pani pytanie, w utworze ,,Pytam" do tekstu Zbigniewa Kresowatego, w aranżacji Mietka Jureckiego, zawarta jest dramaturgia i rozdarcie człowieka w chwili śmierci jemu najbliższej osoby... Człowieka, niczym ptak krzyczącego na niebie, ,,przystańcie, przystańcie, Kardynalne, Kardynalne, kto mi tu każe płakać, kto mi tu każe się śmiać, gdy na morzu martwa kołyska wiezie dziecko do Likeos". Jest to utwór o dużej ekspresji i dynamice wokalnej, którą uzyskałem, uważnie wsłuchując się w wokalizy Czesława Niemena. To utwór o rozmyślaniu, że tak to już jest, tego już nie zmienimy... Bardzo mi osobiście bliski utwór... lecz to temat na inną chwilę. Bóg dał mi głos, prosząc o mądre jego wykorzystanie, to jest mój instrument, muszę dbać o to, by słuchający mnie ludzie mieli wielką satysfakcję i przyjemność w słuchaniu moich dźwięków - głosu którym mani przekazać radość, smutek i cierpienie. Dlatego ten właśnie utwór dedykowałem jubilatowi Czesławowi Niemenowi... On najlepiej wie, co to jest mieć dar od Boga, a po wykonaniu utworu - być dumnym.

Wystąpił Pan także w Wałbrzychu na Podzamczu w Klubie Muzycznym ,,FRESH" ze wspomnieniowym koncertem poświęconym pamięci Niemena... W zapowiedzi koncertu wyraźnie podkreślono ten fenomen ,,Najwierniejszy wykonawca utworów Niemena"... Proszę się podzielić ze mną swoimi wrażeniami z tego koncertu...
Jestem pod wielkim wrażeniem. Organizacja tego koncertu była wspaniała. Występ po DVD ,,Bema Rapsod Żałobny" Czesława Niemena stwarzał bardzo nerwową atmosferę. Po przedstawieniu mnie jako wykonawcy bałem się, czy to nie jest wariactwo wychodzić zaraz po tym nagraniu. Zacząłem odśpiewywać swoje ,,Epitafium do Niemena" i poczułem wówczas lekkie poruszenie wśród widowni, ponieważ nie byli pewni, czy to na pewno Ja śpiewani, czy też Czesław Niemen. Wykonałem następny swój utwór ,,Pytam" do tekstu Zb. Kresowatego w aranżacji Mietka Jureckiego oraz następne utwory Czesława Niemena - i wtedy jakby wsłuchujący się uwierzyli, że to jestem ja, ten zwany ,,Najwierniejszym wykonawcą utworów Czesława Niemena".

Jakie ma Pan plany artystyczne?
Chciałbym jak najczęściej koncertować, wykonując utwory swoje i też Czesława Niemena, by poprzez przypominanie ich zwłaszcza ludziom młodym ratować je od zapomnienia. Pragnę uczestniczyć w koncertach i współpracy z Estradą, Operą i Operetką - mam do tego powołanie, to robię najlepiej i z wielką pasją, i zaangażowaniem. To realizacje moich planów artystycznych na dzisiaj i przyszłość.

Co zechciałby Pan dodać o swoich zainteresowaniach, aktywności i np. o swoich towarzysko-artystycznych znajomościach... hobby...?
Chciałbym najpierw zrealizować i wydać swoją płytę, znaleźć sponsora i wykonawcę tego całego przedsięwzięcia... I dalej tworzyć, tworzyć, tworzyć. Uwielbiam latem wyjechać z rodzinką zaszyć się gdzieś na Mazurach (a mamy takie miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc) i w spokoju, ciszy nasłuchując szelesty trzciny i ptactwa i oglądanie tej pięknej tam natury tej przyrody i tak w ciszy spokoju ładować swoją artystyczną duszę przed kolejnymi Koncertami. A co do moich znajomości i tzw. towarzyszy artystycznych, to nie chciałbym o nich mówić, bo nie ma ich wielu, a i przykładów i wzorów też. A jeśli chodzi oczywiście o muzyków czy wokalistów, uważam że ten rynek jest dziś martwy - znaczący, dobrzy już odeszli. A hobby to sport - na pierwszym miejscu lekkoatletyka, oczywiście oglądana w telewizji. A tuż po niej - boks i to w dobrym zawodowym wydaniu.
Chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, że jestem jeszcze aktywnym i sędziującym w ringu i na punkty sędzią boksu. Dalej chciałbym to robić i pracować z młodzieżą. I być aktywnym sportowo. Mam też rybki w akwarium, które mnie uspokajają, co daje także dużo satysfakcji...

Kangie

Koncert poświęcony Czesławowi Niemenowi i Zbigniewowi Herbertowi

Obok nas świateł blask, obok nas gwar i szum [...] tyle zmian niesie czas, a my jak we śnie, jak we mgle, razem wciąż, sami wciąż - te słowa pieśni Czesława Niemena, stały się Sonancją - istotą tembru pamięci przybyłych niedawno do ,,Naszego Klubu", by rozedrgać serca wspomnieniem artysty znad rzeki Niemen. Wszystko za sprawą Krzysztofa Wodniczaka, jego wieloletniego przyjaciela i menadżera. Dzięki niemu przekonaliśmy się, że choć czasu nie można powstrzymać, bo jak rzeka, jak rzeka płynie, to jesteśmy wstanie go pięknie przeżywać i wspominać. Właśnie takim niezwykłym, bo duchowym głosem podzielili się z nami artyści specjalnie przybyli na poznański koncert. Byli wśród nich m. in. Jarosław Królikowski i Studio Rapsodyczne CK Zamek kierowane przez Henryka Dąbrowskiego.
Artystyczną atmosferę i uniwersalizm spotkania podkreśliło połączenie twórczej drogi Czesława Niemena ze szlakami poetyckimi Zbigniewa Herberta. Dzięki komunikatywnej, a zarazem oryginalnej prezentacji ich dokonań, publiczność miała wrażenie, że staje się bezpośrednimi adresatami wykonywanych na przemian pieśni i wierszy. Dialog tych dwóch, chyba najcenniejszych prezentowanych dziedzin sztuki, trafił do wszystkich, bo był mówiony językiem duszy. Stało się tak, ponieważ większość występujących artystów bezpośrednio znała Czesława Niemena. Dlatego wspominanie go w kontekście Herberta, nie stanowiło jedynie opowieści, relacji z tego, co zasłyszane. To były głosy przyjaciół, osób życzliwych dla twórczości Niemena i jego osoby. Dlatego, zarówno w pieśniach jak i poezji uśmiech był prawdziwą radością, a płacz niewymuszonym wzruszeniem. Jakby można było potwierdzić herbertowskie bądź odważny, gdy rozum zawodzi [...] W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy.
Wydarzenie ukazywało postać Niemena z perspektywy jego działalności muzycznej oraz literackiej. Nostalgiczne brzmienie wieczoru podkreślił kilkuminutowy instrumentalny utwór, który pokazał jak pięknie mogą z sobą współgrać akordy i pojedyncze dźwięki. Wyobraźnię słuchaczy przeniknął krajobraz rodzimych stron Czesława Wydrzyckiego. Zdawało się, że każdego przenika na wskroś niemenowski duch niepokorny jak nurt białoruskiej rzeki, od której wokalista zaczerpnął pseudonim. Dzięki temu na sali zapanowała nie tylko harmonia muzyczna, ale i duszy poszczególnych osób komponujących się w publiczność. Autentyzm przeżyć i klimat występu zaakcentował Jarosław Królikowski. Pieśniarz z inteligencją emocjonalną wczuł się w przekaz utworów Niemena. Udało mu się to szczególnie za sprawą swojego głosu, który można by uznać za echo tembru wspominanego pieśniarza.
Artyści, którzy wystąpili podczas koncertu, pokazali, że są prawdziwymi ,,artystami", czyli osobami, które potrafią pamiętać o swoim mistrzu i okazać twórczą pokorę. Z tej perspektywy Niemen jawił się jako ten, który pokazał, że aby stać się godnym siebie i swojej publiczności artystą, trzeba umieć być najpierw człowiekiem. Nim zaś można nazwać tego, kto jak Niemen, nie bal się wzruszeń i prawdy, która nieustannie zadaje pytanie: Dlaczego dziwny jest ten świat?

Dominik Górny

Kangie

#135
Kilka spostrzeżeń odnośnie stałych formacji muzycznych Czesława Niemena

Najbardziej twórczy rozdział w biografii Czesława Niemena to lata 1966 - 1979, okres stałej współpracy z grupami akompaniującym (patrz: Schemat, s. 3). Jednym z wielu talentów autora ,,Dziwnego świata" była łatwość w wyszukiwaniu młodych, nieprzeciętnych muzyków i tworzenia z nich zespołu przez duże ,,Z". Jego Akwarele, Niemen Enigmatic, Grupa Niemen i Niemen Aerolit (w dwóch odsłonach) to absolutny top rockowych formacji w polskiej historii tego gatunku. Świadomie pomijam tu Laboratorium, raz, że grupa ta mocno skłaniała się ku jazzowi, dwa, Niemen nie stworzył tej formacji, a tylko sporadycznie korzystał z jej usług.
Ambicją Niemena było wznieść się na wyżyny artyzmu, dorównać światowym tuzom stylów, które obrał za drogowskaz własnej, oryginalnej twórczości. Aby tego dokonać, należało zebrać utalentowaną grupę muzyków biegłych warsztatowo, umiejących improwizować, kreatywnych. Niemen, człowiek nie ulegający modom i na tym polu działał niestereotypowo dodatkowo wypytując kandydatów o ich zainteresowania, ewentualne nałogi (unikał muzyków ,,uzależnionych"), a nawet znaki zodiaku....
Przez cały omawiany okres dość często w Niemenowych formacjach dochodziło do personalnych przeobrażeń, a także zmian całych zespołów. Dla artysty poszukującego było to bardzo odświeżające zjawisko, zgodnie z zasadą: ,,nowi ludzie - nowe pomysły"*1.

O rozpadzie jednych i powstawaniu kolejnych formacji nierzadko decydowały względy pozamuzyczne, np. przypadki losowe (np. choroba Tomasz Jaśkiewicza i zmiany w składzie Grupy Niemen) czy ambicjonalne (np. Józef Skrzek z Grupy Niemen czy Jan Błędowski z Aerolitu). Najczęściej jednak do zmian grup współpracujących z Niemenem dochodziło w następstwie ewolucji artystycznych zamysłów lidera.
Ogólnie, koncepcje te można by roboczo podzielić na dwie grupy: a) luźne; b) określone precyzyjnie.
Wynikiem zastosowania kryteriów luźnych było powstanie Niemen Enigmatic i Grupy Niemen. Bardzo ogólne, lekko naszkicowane kierunki muzyczne determinowały wybór kreatywnych muzyków, zdolnych twórczo uzupełnić wizje przywódcy. Dodatkowo, takiemu podejściu sprzyjała konwencja rocka progresywnego, w której z powodzeniem poruszali się wówczas muzycy z kręgu Niemena. Dlatego w składzie Niemen Enigmatic pojawili się m. in.: T. Jaśkiewicz, Zbigniew Namysłowski (kierownik artystyczny), Czesław ,,Mały" Bartkowski i gościnnie Michał Urbaniak. Natomiast filarami Grupy Niemen byli: Helmut Nadolski, J. Skrzek i Andrzej Przybielski. Wymienieni współpracownicy gwarantowali, wysoki poziom artystyczny, wysmakowane improwizacje i niekonwencjonalne podejście do muzycznej materii.
Podobnie rzecz się miała z jazz rockową grupa Laboratorium, którą Niemen ,,wynajmował" w sytuacjach wymagających szybkiego skompletowania zespołu akompaniującego.
Inaczej było z Akwarelami i drugą edycją Niemen Aerolit*2. W tym przypadku artystyczna wizja była wyraźniejsza, dlatego wybór Niemena musiał opierać się na odmiennych założeniach. Z jednej strony, powinni to być artyści, którzy sprostają niemałym wymaganiom Niemena-perfekcjonisty, z drugiej, należało znaleźć ludzi zdolnych podporządkować własne ambicje woli przywódcy. Pozostał nam tzw. ,,Pierwszy" Aerolit*3, formacja, na którą Niemen miał dwa odrębne pomysły.

W pierwszym półroczu swego istnienia (II p. 1973 r.) zespół miał wyraźnie nawiązywać do stylistyki wypracowanej przez poprzednią formację, Grupę Niemen. Ta nietypowa w biografii Niemena decyzja (do tej pory za każdą zmianą formacji szła zmiana stylu i brzmienia) mogła być podyktowana emocjami spowodowanymi przykrymi okolicznościami rozstania z muzykami SBB. Poza tym, Niemen Aerolit zaczynał od grania repertuaru doskonale opracowanego jeszcze przez Grupę Niemen. Kiedy stało się jasne, iż powielanie wcześniejszych wzorców nie było ani zbyt twórcze ani udane, Niemen zmienił parytety i dał muzykom więcej artystycznej swobody. Pozyskaną w ten sposób muzyczną przestrzeń znakomicie wypełnili wirtuozi: Jan Błędowski (skrzypce), Piotr Dziemski (perkusja) i - ciągle trochę niedoceniany - znakomity gitarzysta, Sławomir Piwowar.
Tych i innych muzyków Niemen najczęściej ,,wyłapywał" przysłuchując się występom na żywo. Koncertującemu artyście okazji przecież nie brakowało; wspólne trasy, suporty, przeglądy, festiwale...Czasem, specjalnie zostawał gdzieś dłużej aby przysłuchać się konkretnej kapeli, o której słyszał już wcześniej. Jeśli to nie wystarczało robił indywidualne przesłuchania - tak jak w przypadku Chochołów, stanowiących trzon późniejszych Akwarel.

Czesławowi Niemenowi właściwie nikt nie odmawiał. Prestiż guru polskiego rocka był zbyt wielki aby nie skorzystać z nadarzającej się okazji. Przecież, stając u boku Niemena można było udoskonalić warsztat, wyrobić sobie muzyczny smak, wypromować własny talent, nabrać doświadczenia czy też nawiązać przydatne znajomości. Chyba najpełniej wykorzystali to (i nadal wykorzystują) muzycy SBB - zagraniczne trasy koncertowe, albumy nagrywane w Niemczech Zachodnich, współpraca z wybitnymi muzykami i producentami... Tak utalentowana grupa ludzi zapewne i bez tego osiągnęłaby sukces, jednak przetarte u boku Niemena ścieżki niewątpliwie ułatwiły zasłużoną karierę Skrzekowi, Jerzemu Piotrowskiemu i Antymosowi Apostolisowi.

Dodatkowo, dla klawiszowców klasy wspomnianego Skrzeka, Janusza Grzywacza (Laboratorium) czy Andrzeja Nowa-ka [Aerolit (I) ] bycie współpracownikiem Niemena gwarantowało stały dostęp do, nieosiągalnego dla innych w Polsce, elektronicznego instrumentarium z najwyższej światowej półki. W 1975 r. w pełni wykorzystała to Budka Suflera zapraszając Niemena na sesję nagraniową ich pierwszego longa. Ta bardzo krótka współpraca z Niemenem dała muzykom Budki uznane nazwisko (gwarantujące wysoką jakość końcowego dzieła), improwizatorskie umiejętności, a także możliwość wykorzystania organów Hammonda i pierwszego w kraju Minimooga....
W szerokim kontekście omówionych wyżej kwestii chyba szkoda, że po 1979 r. Niemen nigdy już nie powrócił do stałej współpracy z ,,żywymi" muzykami. Zadecydował o tym niefortunny splot różnorodnych okoliczności, szczególnie dotkliwych w okresie stanu wojennego. Niemniej, w naszej pamięci Niemen powinien pozostać nie tylko jako nieprzeciętny wokalista, oryginalny kompozytor czy niebanalny poeta. Efektem ubocznym (ale jakże istotnym!) artystyczno-estradowych poczynań twórcy ,,Dziwnego świata" było wynajdowanie, ,,szlifowanie" i promowanie muzyków najwyższej klasy, bo tylko tacy potrafili sprostać jego wysokim wymaganiom. Rzecz to wyjątkowa i niespotykana na taką skalę w całej historii polskiego rocka, porównywalna jedynie z działalnością Tadeusza Nalepy w czasach Breakoutu *4.

Po dziś dzień muzycy ukształtowani przed laty w Niemenowej ,,kuźni" muzycznych osobowości trzymają poziom, tworząc artystyczną elitę wielu odmian rodzimego rocka.
A podobno miarą wielkości mistrza są jego wychowankowie...

Tomasz Kiewro

Przypisy;
*1 W sumie, przez 6 stałych grup towarzyszących Niemenowi przewinęło się 40 tu instrumentalistów, nie wliczając współpracowników studyjnych - sekcji dętych, kwartetu smyczkowego i ,,chórków" [obliczenia na podstawie ,,Niemen - dyskografia, fakty, twórczość" - T. Sklińskiego].
*2 W niektórych opracowaniach grupa ta występuje bez konkretnej nazwy, bądź jest określana jako Niemen.
Nazwę Aerolit potwierdza autor biografii Niemena, R. Radoszewski, a także basista tego zespołu, J. Dziemski.
*3 Nazwa Niemen Aerolit funkcjonować zaczęła dopiero w rok od założenia formacji.
*4 Niemen i Nalepa nierzadko korzystali z umiejętności tych samych muzyków. Obu kompozytorów wspomagali w różnym czasie: J. Skrzek, Maciej Radziejewski, Stanisław Kasprzyk, Janusz Zieliński i Andrzej Tylec.
Podane na schemacie daty graniczne odnoszą się do aktywnego okresu istnienia danej formacji (okres prób i koncertów). Grupę Laboratorium umieściłem z uwagi na kilkakrotne, dość długie wspólne trasy koncertowe. Nie dokonałem podziału Grupy Niemen na dwie odrębne formacje ze względu na ciągłość istnienia zespołu, częściowo tylko zmieniony skład osobowy i bardzo krótki okres koncertowego bytu tzw. Grupy Niemen I.

Kangie

Urodziny Czesława Niemena on wyśpiewał

Wszystko to, czego sami nie potrafiliśmy wyrazić. Dziś miałby 69 lat. Krzysztof Wodniczak, ostatni menadżer wspaniałego artysty zaprosił do poznańskiej fary muzyków, poetów, plastyków i najbliższych artysty na urodziny. Zgromadzone prezenty pojadą do Starych Wasiliszek, gdzie powstaje muzeum artysty.
Poznańską farę wypełniło blisko 1000 osób. Z prezentami i potrzebą wysłuchania pięknych słów i muzyki. Pojawiła się rodzina Wydrzyckich - bo tak brzmi rodowe nazwisko Niemena - siostra Jadwiga, bracia stryjeczni: Romuald Juliusz i Jerzy oraz siostra stryjeczna Halina Wydrzycka-Cielaszek.
,,Warto podkreślić - stwierdził K. Wodniczak - iż to właśnie w kościele farnym koncertował Czesław Niemen, że właśnie w Poznaniu powstało Stowarzyszenie Muzyki Elektronicznej i któż by inny, jak nie On winien mu patronować".
Wśród licznie przybyłych gości nie zabrakło muzyków tej klasy co Krzysztof Jarmużek, Grzegorz
Celiński, Grażyna Liśniewska, Sławomir Belak, Ryszard Małecki czy Krzysztof Wilkus. Swoje dary-pieśni złożyli wokaliści: Anna Polowczyk, Natalia Janowska, Olga Kurtyk, Piotr Starzyński i - zwracający powszechną uwagę - Jarosław Królikowski. Nie zabrakło też ludzi pióra, którzy złożyli w ofierze swoje wiersze. Do najciekawszych należał występ Studia Rapsodycznego Centrum Kultury ZAMEK, które pod kierunkiem Henryka Dąbrowskiego zaprezentowało wiersze Cypriana Kamila Norwida - i obchodzącego właśnie swój rok - Zbigniewa Herberta.
,,To było niezapomniane przeżycie - stwierdziła pani Teresa z Klubu Literackiego PoemaCafe. To muzyka z czasów pierwszych olśnień i doznań innego wymiaru muzyki. Ja wtedy zdawałam maturę".
Wszystkie przyniesione do fary pamiątki zostaną przekazane do izby pamięci, która powstaje - jak dodał Ryszard Liminowicz z Towarzystwa Miłośników Kresów - wspólnym wysiłkiem Polaków i Białorusinów w Starych Wasiliszkach.
Twórczość Czesława Niemena, tak jak i Mickiewicza, jest wspólnym dobrem ludzi urodzonych na Kresach Rzeczypospolitej, ludzi wrażliwych i prawdziwych w odbieraniu rzeczywistości...

Krzysztof Styszyński

Kangie

Zloty fanów wielkiego mistrza Czesława Niemena

Nagłe odejście Wielkiego Mistrza Czesława Juliusza Niemena połączyło fanów z całej Polski, zaczęliśmy się szukać przez Internet. Pomysłodawcą zlotu był Edward Chomicz z Białej Podlaskiej- największy biograf Czesława w Polsce.

I Zlot-Mierzwice
Pierwszy zlot odbył się w Mierzwicach nad Bugiem -koniec Lipca 2004 r. jeszcze w roku śmierci Mistrza., uczestniczyło 14 osób, Edek szukał fanów, Maćka Switalskiego z Zielonej Góry, wyłowił z Prasy znalazł również innych - Romualda Juliusza Wydrzyckiego za Szczecina, Tadeusza Sklińskiego z Warszawy- późniejszego biografa Czesława - 'Dyskografia Fakty i Twórczość', Andrzeja Mrożą z Gdańska, Marka Zawadkę z Węgorzewa, Bogdana Patyniaka z Magdą z Opola, Romka Radoszewskiego z Katowic- późniejszego autora książki - 'Kiedy się Dziwić Przestanę' Janusza Stankiewicz z Białegostoku, Tadka Romana z Białej Podlaskiej, Fana z Niemiec, Krzysia Falkowskiego z Nowego Miasta Lubawskiego - fan który jeździł na Koncerty Czesława po Polsce. Na pierwszym zlocie spotkała się ścisła czołówka fanów i dwóch wielkich autorów biografi Czesława. Pierwszy zlot zadziwił ilością nagrań Czesława, każdy z uczestników znał i spotkał się z Czesławem, wymiana zdań, wspólne zainteresowanie to był mocny argument do dalszych spotkań i rozmów.

II Zlot-Łagów KONCERTOWY
Drugi zlot odbył się w Łagowie w terminie: 15-17.07.05. organizatorem był Maciej Świtalski, zjechało 30 uczestników. Gościem Honorowym Zlotu była siostra Czesława Pani Jadwiga Bortkiewicz z mężem Kazimierzem i córką.
Ważnym gościem dla nas był Tomek Jaśkiewicz -Pierwsza gitara w Polsce, grał z Czesławem w Akwarelach. Grał również dla nas z pomocą Edka Chomicza przy naszym nieudolnym naśladowaniu śpiewu Mistrza. Przybył również Bard z Zielonej Góry, Maciej Wróblewski oraz kronikarz zlotów Zenek Musiałowski z żoną Elżbietą. Największym wydarzeniem w Łagowie był koncert Joachima Perlika dla mieszkańców miasta. Na koncercie śpiewał utwory Czesława, wzruszeniom nie było końca, wróciliśmy do naszych wspomnień z koncertów z Czesławem, Siostra Czesława powiedziała: 'jakbym Czesia widziała' Rozmowy, muzyka towarzyszyły nam dzień i noc i już wiadomo było, że będziemy kontynuować dalsze spotkania, temat nie wyczerpany i ciągły niedosyt naszych rozmów... Dobrze czujemy się w swoim towarzystwie, mamy te same zainteresowania i rozumiemy się bez słów. Każdy z nas w swoich środowiskach, rodzinach nie znajduje takiego zrozumienia tematu. Żegnając się ustalono termin następnego zlotu.

III Zlot-Mirosławice MEDIALNY
Trzeci zlot odbył się w Mirosławicach pod Wrocławiem organizatorem była Alina Dopart zjechało ok 60 fanów z całej Polski, od Gdańska aż po Bielsko- Białą. Nasza 'Rodzina ' się powiększa, wśród gości była rodzina Czesława: Romuald Juliusz Wydrzycki, Jerzy Wydrzycki- akustyk Czesława, Ula Wydrzycka, która przyjechała z Kostaryki, menadżer Czesława Krzysztof Wodniczak z Poznania. Niezastąpiony kronikarz - Zenon Musiałowski z Zielonej Góry. Przybyła Telewizja Wrocław, która kręciła 2 dni wywiady z uczestnikami do powstającego filmu o Czesławie i prasa Wrocławska. Już było wiadomo, że mamy nadal niedosyt spotkań i rozmów, wspólne słuchanie muzyki umacnia nasze przyjaźnie i spotykamy się znów za rok.

IV Zlot-Kołobrzeg KONCERTOWY
Czwarty zlot odbył się w Kołobrzegu w terminie: 1-3.06.07. zjechało 55 osób organizatorem była Alina Dopart przy dużej pomocy Krzysztofa Karwasińskiego z Warszawy, który był odpowiedzialny za sprawy techniczne, prowadził pokazy multimedialne, sprawował pieczę i był Inżynierem dźwięku, jak się później okazało niezastąpionym. Gościem honorowym była siostra Czesława - Pani Jadwiga Bortkiewicz z rodziną. Spotkanie nosiło charakter koncertowy Romek Radoszewski przywiózł Weronikę Szypurę -wielkie odkrycie i przyszłość dla Weroniki - mocny głos, która dała nam koncert śpiewając utwory Czesława, następnym wykonawcą był Jarek Królikowski z Wrocławia - solista Opery Wrocławskiej, przywieziony i wyszukany przez piszącą te słowa. Wrażeniom nie było końca gdyż była to prawdziwa uczta duchowa i wielkie przeżycie dla nas wszystkich. Rozmowy koncerty trwały oczywiście dzień i noc. Bliskość miejsc związanych z życiem Czesława pozwoliło nam na odwiedziny domu w Białogardzie - Pierwsze miejsce zamieszkania w Polsce oraz groby rodziców Św. P. Anny i Antoniego Wydrzyckich, na których złożyliśmy wieńce z napisem Rodzicom Wielkiego Mistrza Czesława Niemena - Fani, zapaliliśmy znicze i odmówiliśmy krótką modlitwę. Spotkanie zakończyliśmy ustaleniem,,,, ze następne zloty będą w Kołobrzegu również - ponieważ tu mieszka siostra Naszego Czesława.

V Zlot -Kołobrzeg KAMERALNO-RODZINNY
Piąty zlot odbył się w Kołobrzegu w terminie: 4-6.07.08. organizowany jak poprzednio przez Alinę Dopart oraz Krzysztofa Karwasińskiego oraz niezastąpionej pomocy i gościnności Zbyszka Majchrzaka który w terminie Lipcowym bardzo trudnym do zdobycia miejsc wyszedł z pomysłem i przyjął nas do Internatu ZSO Im. Mikołaja Kopernika - Tu należą się wielkie podziękowania za pomoc z której zamierzamy korzystać w następnych latach. Lipiec to już czas urlopów i wypoczynku jednak hasło zlot zgromadziło tym razem kameralne grono. Gościem honorowym była nasza kochana Pani Jadzia Bortkiewicz z rodziną - siostra Czesława oraz Romuald Juliusz Wydrzycki - który jak dotąd nam towarzyszy przez wszystkie zloty i umila nam czas przy wspólnych rozmowach, wspominkach, słuchaniu wspólnie muzyki. Gościem bardzo długo przez nas oczekiwanym była córka Czesława- jedna z trzech - Marysia Gutowska. Ten zlot był kameralny dzięki temu mogliśmy się bardziej zaprzyjaźnić i wreszcie mieliśmy czas na rozmowy z tymi którzy wcześniej nam tylko mignęli, mogliśmy opowiedzieć słuchając muzyki, własne przeżycia i wspomnienia z koncertów i spotkań z Czesławem Niemenem, które zostawiły niezapomniane wspomnienia których nam nikt nie odbierze. Odkryciem tegorocznego zlotu był duet Maćka i Dominika który podobał się bardzo wszystkim. Mieliśmy również czas na krótką wizytę w mieście: spacer promenadą, rejs statkiem w morze i po zatoce i oczywiście odwiedziliśmy groby rodziców Czesława, Śp. Annę i Antoniego Wydrzyckich tradycją ubiegłego zlotu złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy znicze i odmówiliśmy modlitwę. Tym miłym akcentem pożegnaliśmy się do następnego spotkania już tylko w Kołobrzegu gościnnego miasta i Zbyszka Majchrzaka.

Do zobaczenia na następnym Zlocie.

Alina Dopar

Kangie

Niemen Acappella

W poznańskiej farze Krzysztof Wodniczak, promotor i redaktor, urządza urodziny Artysty. I bez tego pamięć o Nim ciągle jest żywa, a podtrzymują ją takie wydawnictwa, jak np. to: ,,ProForma a cappella-Niemen" (Polskie Radio). ,,Kameralny olsztyński zespół Muzyki Północno-Wschodniej i Popołudniowej PROFORMA to próba łączenia ognia z wodą: to zderzenie wybujałych indywidualności z dyscypliną śpiewu zespołowego; to zderzenie amatorskiego (w dobrym znaczeniu!) zacięcia wokalistów z chór-mistrzowskim doświadczeniem szefa zespołu; to zderzenie tradycyjnej edukacji muzycznej z wieloletnim flirtem z muzyka poważną" - jak w książeczce na płycie próbuje zdefiniować ProFormę Krzysztof D. Szatrawski. Chór na dobre zagościł w gotyckich salach miejscowego Zamku gdzie, na co dzień przygotowuje się do koncertów. Oczywiście, co innego słuchać go na żywo, a co innego z ,,puszki", ale przy odrobinie wyobraźni i na dobrym sprzęcie, -czemu nie? Trzeba tu wymienić nazwisko chórmistrza, aranżera a nawet profesora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Marcina Wawruka. Płyta Niemen a cappella powstała w wyniku doświadczeń Wawruka, spektaklu ,,Niemen" oraz - chyba - z inspiracji Wojtka Kwapisza, wytrwałego popularyzatora sztuki Niemena. Znawcy dorobku Niemena wiedzą, iż w późniejszym okresie twórczości używał on (głównie w nagraniach) chóru zwielokrotnionego elektronicznie, przykładem choćby ,,Pieśń Wojów" (nr 6 na płycie). Dwanaście nagrań (z wyjątkiem ,,Spodchmurykapelusza") zrealizowano w 1. 2006-07 w studiach Radia Olsztyn (Ryszard Szmit) i brzmią one naprawdę świetnie. Mamy tutaj: ,,Nim przyjdzie wiosna", ,,Elegię śnieżną",,,Wspomnienie", ,,Mów do mnie jeszcze", mało znany ,,Ptaszek", ,,Bema pamięci..." i inne. Niektóre nagrania zdumiewają - 20 osobowy chór brzmi jak orkiestra, a przecież nie ma tu instrumentów! Starannie wydany CD (z wideoklipem ,,Wspomnienie") wg pomysłu Małgorzaty Niemen.

(AST)

Kangie

CZESŁAW NIEMEN - ,,Spiżowy krzyk" wydawnictwo: Polskie Nagrania

Żywiołowym przyjęciem zarówno publiczności jak i słuchaczy spotykał się Czesław Niemen podczas całej swojej kariery. Zawsze dużo pracował, chętnie też eksperymentował. Gdy debiutował w 1958 roku - interesowała go bossa - nova, potem rock and roli, później ballada a jeszcze później rozbudowane formy muzyczne, oratoria i eksperymenty w kierunku jazz rocka. Od śmierci artysty minęły już ponad 4 lata, a wciąż wydaje się jakby to było wczoraj. Młode pokolenie słuchaczy odkrywa na nowo jego nagrania i to właśnie dla nich Małgorzata Niemen, żona muzyka, przygotowała album ,,Spiżowy Krzyk", będący zbiorem piosenek, które trzeba znać, aby wiedzieć, kim naprawdę był Czesław Niemen. Tytuł płyty to zarazem tytuł utworu, który otwiera ten album napisany przed wielu laty przez Czesława Niemczuka (nieżyjącego już przyjaciela Niemena), który był szefem redakcji muzycznej w Rozgłośni Harcerskiej a jednocześnie moim szefem, kiedy zaczynałem przygodę z radiem. W tym zestawie 16 utworów: (Spiżowy krzyk', 'Narodziny miłości', 'Alli-lah', 'Italiam, Italiam', 'Cztery ściany świata', 'Marionetki', 'Ptaszek', 'Smutny ktoś i biedny nikt', 'Epitafium (Pamięci Piotra) ,,, 'Straceńcy', 'Laur dojrzały', 'Proroctwo Wernyhory', 'Moje zapatrzenie', 'Elegia śnieżna', 'Status mojego ja' i 'Jagody szaleju') specjalnie nie umieszczono sztandarowych, umiłowanych przez stacje radiowe nagrań z lat 60. Ten album pokazuje szersze spetrum możliwości kompozytorskich, wokalnych i tekstowych Czesława Niemena, artysty nietuzinkowego, wciąż niespokojnego, poszukiwacza nowych rozwiązań muzycznych. Artysta bardzo poważnie traktował swoja publiczność i podnosząc sobie poprzeczkę wierzył, że słuchacze dojrzewają muzycznie i literacko razem z nim. I nie pomylił się. Chyba jako jedyny w Polsce utwory wykonywane przez siebie śpiewał Niemen szczerze, autentycznie protestując przeciwko sprawom i problemom tyleż ważnym, co dalekim - segregacji rasowej, wyzyskowi człowieka przez człowieka, nienawiści.

Kangie

Skąd i dlaczego ,,FANTASMAGORIA"

Fantasmagoria to moje WSPOMNIENIE o Czesławie Niemenie po przez Jarka Królikowskiego... To on wziął moje wiersze, z moich pierwszych tomików poezji, po latach osiemdziesiątych i zaadaptował je później do własnych kompozycji muzycznych, które poświecił Mistrzowi Czesławowi Niemenowi, jako swemu Guru. FANTASMAGORIA powstał z inspiracji pięknem ziemi rodzinnej, którą JAREK opuścił przed laty, żeby wyjechać do Wrocławia do Średniej Szkoły Muzycznej, w której wykładowcą jego był profesor Wielgomas. Wyjeżdżał jak wielu do wielkich aglomeracji - on pracy artystycznej (w Operze Wrocławskiej) - ja również, ale trochę później. ,,Fantasmagoria" dokładnie oznacza: iluzje, fantastyczne urojone obrazy jakby na zapamiętanym czasie. Płyta ta powstała po latach bardzo trudnych, dla nas obu, stad taka aluzja (?). Jarek już we wczesnym dzieciństwie zdradzał oznaki pieśniarza, który ,,wzrastał" na twórczości Czesława Niemena na: ,,Ciuciubabce" i ,,Starym niedźwiedź mocno śpi", ,,Malagenii", ,,Besame mocios" Niemen śpiewał właśnie te dwie piosenki jako pierwsze, i ,,błysnął" w Bim-Bomie, później na Ogólnopolskim Festiwalu Młodych Talentów zorganizowanym w Gdańsku w latach 60-tych wcześniej przecież śpiewał przy gitarze przy tzw. pudle te standardowe inne wymienione tutaj utwory, nawet na ulicy. Siłą rzeczy Jarek absorbował wówczas te piosenki i zainteresował się oryginalną twórczością Czesława Niemena latami upowszechniał, przy każdej okazji utwory tego wykonawcy... Tak się złożyło, że pochodzimy ze Strzegomia, gdzie wychowywaliśmy się nie znając się w dzieciństwie, ale dojrzewali w tym samym otoczeniu... To tutaj właśnie wszystko, co z profesjami naszymi związane, miało swój początek...

JARKA poznałem w latach 70-tych już we Wrocławiu, gdzie mieszkałem od roku 1973, kiedy zaczął pracę profesjonalnego śpiewaka w chórze Opery Wrocławskiej. Później, na przemian, współpracował także z Operetką Wrocławską, czyli Teatrem Muzycznym oraz śpiewał w Chórze Edmunda Kajdasza, który istniał przy Polskim Radio Wrocław. Pamiętałem dobrze, że JAREK śpiewał długo w strzegomskim zespole muzycznym INCABLOK istniejącym przy SOK pod kierownictwem muzycznym Henryka Trochy - Kapela grała jako jedyna w mieście w weekendy i przy każdej innej okazji.... Królikowski wówczas śpiewał różne przeboje, ale najwięcej Czesława Niemena. Jego repertuar muzyczny był zdominowany utworami Czesława... Zawsze miło było pójść do SOK-u, żeby posłuchać Niemena na żywo! tym bardziej, że utwory Niemena były przyjmowane niezbyt życzliwie przez ówczesnych notabli polskiej kultury muzycznej. Już wtedy JAREK uwierzył w postaciowość Niemena, który prezentował dość jasno swój buntowniczy styl: ubierał się kolorowo i kwieciście oraz był, jak mówiono ,,krzykliwy".

Natomiast Jarka nigdy nie obchodził stosunek tzw. ,,władzy" do muzyki Czesława - robił swoje...Królikowski wygrywał Konkursy Piosenki w regionie i w Polsce... A więc, kiedy przybył do Wrocławia, żeby podjąć pracę jako profesjonalny śpiewak i pieśniarz w państwowych instytucjach muzycznych nie rozstawał się nigdy z muzyką swego mistrza. Koncertował na imprezach ogólnopolskich oraz na charytatywnych spotkaniach muzycznych Na przełomie lat 70-tych i 80. spotkałem Jarka we Wrocławiu kiedy studiował głos w Szkole Muzycznej u pani prof. Krukowskiej wokalistykę i śpiew - Ja zacząłem ganiać do pracowni prof. Eugeniusza Gepperta i prof. doc. Karpińskiego. Obudzone wspomnienia pozwoliły nam się zaprzyjaźnić, aż któregoś dnia wpadł mu do ręki mój tomik wierszy, później kolejne... i jak się okazało wiersze moje, co zresztą później oznajmił, porwały go znów w dzieciństwo we własne strony, w tym również w imaginacje muzyczne zrodzone na Ziemi strzegomskiej... Królikowski spytał czy może zaadoptować moje teksty i skomponować do nich muzykę i zaśpiewać je... - I tak po kilku miesiącach, przedstawił mi już gotowy materiał. Skomponował oryginalne utwory nawiązujące do twórczości muzycznej Czesława ,,N". Królikowski nie mógł nigdy, i do dziś nie może, lub nawet nie chce się uwolnić od muzyki swego dzieciństwa. Utwory, te zostały nagrane na dysk w Studio Nagrań u Mietka Jureckiego i przez Mietka zaaranżowane. Powstała oryginalna płyta nawiązująca, nawet z tonacji, do kompozycji Czesława Niemena! - Czesław Niemen jako piosenkarz i kompozytor oraz później jako artysta malarz bardzo zainteresował również mnie i bardzo obsesyjnie słuchałem jego kompozycji np.: Norwid, Asnyk, Iwaszkiewicz, Gałczyński i kilku innych... Stąd moja fascynacja Niemenem. Natomiast prawdziwym cudem jest to, że trafiliśmy na siebie, i jakby otwierając się na siebie użyczyliśmy własnych twórczości do tego, żeby powstała nowa jakość jaką są właśnie te piosenki (a zwę je pieśniami) - Po czasie, wspólnej kreacji twórczość JARKA Królikowskiego zaczęła nabierać wyrazu, bo wystąpił już na antenie Polskiego Radia, w tym w PR. II Pr. w Warszawie i TV w regionie, gdzie także Wojtek Popkiewicz z redakcji muzycznej z TV Wrocław zrobił z nami 20 min. program muzyczny autorski nazywając Jarka ,,Wrocławskim Niemenem"- I tak poniekąd pozostało. - Organizowałem koncerty muzyczne i poetyckie w wielu miastach Polski i przy różnych okazjach Królikowski był zapraszany także do programów rozrywkowych w Polskim Radio i TV Wrocław (np. przez Jacka Wencla).
Któregoś dnia nawiązałem bezpośredni kontakt z Czesławem Niemenem, był chyba 1995 r. kiedy postanowiłem Czesławowi pokazać te kompozycje, oczekując na Jego minę i zdanie, a w dalszej części planu pragnąłem zapoznać Jarka ze swoim Idolem.

- Niemen oznajmił, że będzie koncertował w wrocławskiej FILHARMONII, zaprosił przed koncertem... Oczywiście czekałem aż żółty Mercedes TRANZIT podjedzie pod gmach. Nagle ok. 14.00 podjechał pod wejście, ubrany w kapelusz i kozaki. Natomiast Koncert miał być o godz. 19. Ponosiliśmy, z kilkoma pracownikami Filharmonii, sprzęt wraz z Czesławem. Jak pamiętam wszystkiego sam dopilnowywał... W międzyczasie przedstawiłem się, że to ,,ja" - a w duchu pomyślałem, że ścigam go Różewicz Bacona cyt. ,, szukałem go w pubach galeriach (sklepach rzeźniczych) w gazetach albumach fotografiach... ,,Tadeusz Różewicz, ,,Zawsze fragment" - recycling 1999 W. D. - Wrocław) Znieśliśmy wszystko z samochodu a Czesław powiedział, żebym poczekał. I nagle zobaczyłem i jak idzie ciemna postać długim, prostym, białym, korytarzem - tak! W zanadrzu wówczas przygotowany list ,,specjalny" i nagrania JARKA w konfiguracji Dolby... (jak wiemy wtedy to była największa wierność w nagraniu i odtwarzaniu wszelkich nagrań stosowana w mediach).

I tak, jak nigdy na ogół zachowuję spokój i dostałem przysłowiowego ,,pietra" - Słucham! - słyszałem, że ma Pan coś dla mnie - tak Panie Czesławie - mam kasetę, o której wspominałem oraz w zanadrzu kilka innych propozycji - ,,Słucham!" - Usłyszałem stanowcze i skądinąd bardzo sympatyczne ,,Słucham" w swojsko - etnicznym akcencie wileńsko - białoruskim, sam przecież pochodzę z Kresów! - Przyjął wówczas ten materiał do odsłuchania i docelowo zapoznania się z jego zawartością oraz mój długi list 'specialny'... Rozmowa trwała i trwała - długo... do dziś nie wiem jak długo, już wtedy wspomniałem o ewentualnym koncercie sponsorowanym, ale jest tutaj warunek, że JAREK podołał na tym autorskim dysku! - Rozmawialiśmy o Mietku Jureckim i Jego studio nagrań, które miał we Wrocławiu - Mistrz śpieszył się jak cała orkiestra na próbę, być może było to pewnie tylko kilka lub kilkanaście minut, zanim umówiłem się na telefon z trudnością dawał telefon zastrzeżony przecież... Tym nie mniej uparcie dzwoniłem rad dowiedzieć się o tych nagraniach jakichś opinii... Czasem telefon odbierała pani Małgorzata mówiąc, że ,,Nie ma Czesława poszedł do klubu"..., ale za chwilę już był... - 'Co tam? - Jarek śpiewa? - ma swój zespół dalej, ćwiczy, koncertuje? - co robi? - nawet cieszę się, że mam wreszcie jakiegoś wychowanka, oby tego nie zmarnować! - ale wiedz, że na pewno będzie miał niebywałe kłopoty... Teraz trzeba dużo na prawdę dużo koncertować i wciąż i non-stop ćwiczyć!... etc., etc..'

- Z Niemenem, a później Czesławem, spotykałem się, kilkakrotnie, przed Jego koncertami, zawsze wypytywał o Jarka i co obecnie robimy... aż któregoś dnia, wyczuwając jego dobry humor, zaproponowałem konkretny koncert wspólny Niemena i Jarka, tak żeby wzajemnie (lub na przemian) obaj zaśpiewali razem na jednej scenie, w jednym koncercie. - Zaczął się dziwnie uśmiechać, nie odzywał się, ale po czasie powiedział 'zobaczymy', co było dużą nobilitacją!... I do takiego bardzo niezwykłego koncertu miało dojść w studio koncertowym w Polskim Radio we Wrocławiu, data nie była ustalona. Już wtedy nie czuł się najlepiej. Miał kłopoty zdrowotne i rodzinne, a w dodatku krytyka muzyczna jakby ignorowała Jego dorobek -Ale koncertował, i sam, jako 'człowiek orkiestra' - nawet nie wstydził się nosić sprzęt... Dorabiał, a podświadomie jakby jednocześnie przypominał o sobie jak tylko mógł i jak tylko należy... Wiem, że socjalnie nie wiodło mu się, zwłaszcza wtedy, był rok 1995 (?) - o ile pamiętam! - Dobrze, wiem jak czasem jest przykro bez publicum, bo sam tego doświadczałem drukując w latach stanu wojennego w prasie podziemnej. Zanim przyszła odwilż, byłem po wielu spotkaniach pt. 'Piórem i piórkiem' np. w BWA we Wrocławiu (1994), gdzie przy moich obrazach aktor ś.p. Andrzej Wojaczek (brat poety) mówił moje wiersze, a JAREK kilka zaśpiewał, (zresztą Jarek śpiewał na wielu innych spotkaniach podobnych) była TV Wrocław i Radio Polskie z Małgorzatą Cholewą. Pamiętam wtedy jak Królikowski już zaśpiewał, rozpytywano zaraz po spotkaniu czy to są utwory Czesława Niemena?... Zawsze wiedziałem, że Niemen jest postacią, charyzmatyczną, którego nie dało się blisko poznać... Zatem któregoś dnia, z racji tej, że pisałem swoją 6-tą książkę z 'rozmowami artystycznymi' pt. MIĘDZY LOGOS A MYTHOS postanowiłem zaprosić Niemena do wywiadu. Książka wyszła w 2005 roku, ,,słowo wstępne" napisał prof. Stefan Bednarek z UWr. - a znaleźli się w niej między innymi: A. Hanuszkiewicz, E. Bryll, Fr. Starowieyski, prof. Tadeusz Sławek, Kira Gałczyńska, prof. W. Siemion, prof. A. Renes (rzeźbiarz od Yiktorów TV), prof. Wiktor Zim, prof. Jan Miodek, Ewa Michnik (dyr. Opery Wrocławskiej) Bogdan Loebl, Ziemowit Fedecki, Józef Baran i wielu innych - razem 27 osób. I wielka szkoda, że Czesław Niemen nie zdążył. Chorował dużo wcześniej, lecz ukrywał swoje niedyspozycje i wewnętrzny stres. Tworzył i kreował swoją niezłomność. Wielkim sukcesem było przyznanie mu Super - VIKTORA za całokształt twórczy... a jednocześnie zaskoczeniem, bo przypomniano sobie, że jest to Osobowość!
- Pewnie dlatego, jak mi oświadczył Jarek, (który do swych kompozycji wybrał moje wiersze) jest hołdem wspólnym dla mistrza, który go zrozumiał, zaakceptował, dodał odwagi, Królikowski do dziś śpiewa, jak to się mówi potocznie, Niemena, ale w innych aranżacjach, które tutaj użyczył Mietek Jurecki z ,,Budki Suflera", śpiewa także poezje nie tylko moje ale i klasyków: Iwaszkiewicza, Gałczyńskiego i innych współczesnych poetów, tym - Dlatego przypłacił to 'bezsławą' pozostając cienia Mistrza Niemena...

Dziś w sercach pozostał tylko żal i pasja, nad kontynuacją niemożliwego, a jednocześnie WSPOMNIENIE dzieciństwa, pierwszych zachwytów, uniesień, kiedy to kształtowała się w nas obu wrażliwość... Pozostała jednak we mnie słodka i taka podwójna gorycz, ale też taki radosny żal, że nie doszło do planowanego koncertu, a tylko do spotkania, które było także piękną przygodą twórczą, i jako autora wierszy i książki 'rozmów artystycznych. Zatem niech to wielkie 'WSPOMNIENIE' trwa! - A z nim FANTASMAGORIA. Twórczość Niemena jest rzeczywistym niekłamanym świadectwem i wizytówką czasu. Obecnie Jarkowi Królikowskiemu pozostaje tylko jedno wielkie 'wspomnienie' z przyszłości, tzn. śpiewać i śpiewać oraz jeszcze raz śpiewać Niemena! - Jako jeden z bardzo niewielu, a nawet jedyny profesjonalista, nie małpuje i nie wyśpiewuje swego mistrza dla poklasku, ale ma przypisaną sobie pewną dramatyczną ambicję dotyka tej postaci tak bardzo, że gdy słuchamy JARKA w każdej innej odrębnej kompozycji, jest w tym głosie Czesława Niemena. Wiele osób tak twierdzi, że nie są to kompozycje Niemena. I w tym chyba tkwi tajemnica tych nagrań i samego głosu tego wykonawcy, z którym przeżyłem wspaniałą i jedyną niepowtarzalną artystyczna przygodę...

Zbyszek Kresowaty – Krezbi

Kangie

Brzmienia 2009 wiosna - Słowa wstępnie pisane

Nie jestem prawnikiem, więc nie bardzo rozumiem naturę sporu prawnego, mogę jedynie wypowiadać się jako średnio zorientowany i utalentowany krytyk, czyli odpowiedzialnie mogę wypowiadać się o swoich wrażeniach estetycznych i muzycznych z koncertów i nagrań. Natomiast jedna rzecz jest dla mnie ewidentna, to znaczy kwestia nagrania ,,Musica magica", o które zdaje się jest największy konflikt. Z mojej perspektywy powiem tak, że nie jest ono warte tego, aby kopie o nie kruszyć. Dla mnie ma jedynie wartość archiwalną, nie artystyczną. W moim odczuciu powinno być raczej traktowane jako ,,pamiątka po artyście" a nie dokonanie artystyczne, które w jakiejś formie może być upowszechniane, popularności nie zdobędzie, będzie raczej ciekawostką dla fanów i tyle. W historii sztuki popularnej w obiegu jest wiele takich dziwnych zapisów, dokumentów, które raczej się nie ,,sprzedają". W dodatku o ile mi wiadomo, to ten utwór nie został nigdzie zarejestrowany, a więc trudno też domagać się tantiem, owszem jest pewna nadrzędna zasada w prawie autorskim, ale czy w tym przypadku można mówić o odniesieniu jakiś korzyści, zwłaszcza finansowych z prezentacji tego nagrania publicznie? Powiem szczerze, że nie robiłbym dwu rzeczy: Nie rozpowszechniałbym tego nagrania, poza wyjątkowymi sytuacjami, takimi jak spotkania fanów, czy badaczy kultury popularnej, czyli dla celów poznawczych. Druga rzecz, której bym nie robił to wchodzenie w jakieś spory prawne z Panią Małgorzatą Wydrzycką. Sprawy, które mnie tak bulwersują, sądzę, że dla publiczności pozbawione są większego sensu i znaczenia, pytanie tylko pozostaje, czy jestem w stanie ze spadkobierczyniami dojść odo porozumienia, co do zasad upowszechniania twórczości Niemena. Ostatnio ukazał się album z koncertami w ramach Jazz Jamboree. Moją uwagę przykuła ,,Kattorna" w tym programie, ale to osobny wątek. Natomiast album jaki wydało wcześniej Polskie Radio ,,41 potencjometrów pana Jana" uważam - podobnie jak nagranie z Faridą - za jedynie dokument, bo akurat w tym przypadku czyli ,,Potencjometrów" mamy do czynienia z nieudolną wprawką, jałowym eksperymentowaniem bez zamysłu i pomysłu, osobiście żałuje, że tak późno Niemen zaczął improwizować i nabierać pewnej swobody w podejściu do grania. Bardziej też cenię Go jako wokalistę i autora kompozycji, niż instrumentalistę, bo zdaje się, że w tym przypadku wcale nie był wirtuozem i też często żałowałem, że nie współpracował z wybitnymi instrumentalistami, którzy cenili jego talent, a takich na swej drodze spotkał wielu. Mogę też powiedzieć, że dobrze byłoby, żeby jak najwięcej wykonawców włączyło Jego piosenki do swojego repertuaru. Natomiast wszelkie spory z wdową są mi odległe i nie zrozumiałe. W wywiadzie po ukazaniu się albumu Niemen na Jazz Jamboree, pani Małgorzata wypowiadała się ciepło o fanach i wszystkich, którzy są zainteresowani upowszechnianiem dorobku Niemena, powiedziała, że ceni sobie każdy przejaw zainteresowania i cieszy ją niewiarygodna wprost dociekliwość fanów. Wnoszę z tego, że zasadniczo nie jest wrogo nastawiona do tych, którzy zajmują się twórczością Niemena. W każdym razie ja nie dążę do podsycania tego konfliktu, a raczej do wygaszania. Ostatecznie mam tyle ambitnych planów związanych nie tylko z Niemenem, więc wikłanie się w takie spory w dodatku drobiazgowe, dotyczące jakiś drugorzędnych epizodów nie są warte zdrowia i zaangażowania.

Krzysztof Wodniczak

Kangie

AL Franka Walickiego w Sopocie

W ubiegłym roku na łamach naszej gazety zapowiadaliśmy, że rok 2009 powinien być dedykowany Franciszkowi Walickiemu - ojcu polskiego rock'n'rolla. Również u nas ukazał się apel animatorów rocka na Wybrzeżu skierowany do Urzędów Miejskich w Trójmieście i Urzędu Marszałkowskiego o uhonorowanie tak wybitnej osobowości i zasłużonego animatora kultury, dziennikarza i managera. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Głównym pretekstem była data 23 marzec 1959 roku - godz. 19.00, czyli zorganizowany 50 lat temu z inicjatywy Franka w Klubie ,,Rudy Kot" w Gdańsku pierwszego koncertu rockowego w Polsce w wykonaniu zespołu ,,RYTHM&BLUES".

Prezydent miasta Gdańska Paweł Adamowicz przy współpracy z Fundacją Gdańską /Prezes
Cezary Wintorbski / i Kombinatu Artystycznego /Grzegorz Szczuka, Marta Szadowiak/ zorganizował wspaniałą uroczystość pod budynkiem ,,Rudego Kota" dokładnie w rocznicę tego pamiętnego wydarzenia. Maciej Kosycarz udostępnił zdjęcie swojego ojca Zbigniewa. /F. Walicki zapowiadający koncert na scenie Rudego Kota 50 lat temu/, które w dużym formacie umieszczono na elewacji budynku wraz ze zdjęciem Marka Karewicza /Nestor rocka w otoczeniu gwiazd w 1986 roku/. Pomimo padającego śniegu i mrozu kilkadziesiąt osób wiwatowało na cześć nieobecnego Franka Walickiego / nie mógł być osobiście, ale przekazał list odczytany przez Prezydenta/ z transparentem ,,Niech żyje rock'n'roll' śpiewając rockowe evergreeny do akompaniamentu wykonywanego przez niestrudzonego Przemka Dyakowskiego legendy trójmiejskiego jazzu.
To na jego ręce Prezydent Paweł Adamowicz przekazał nagrodę, która została dostarczona F. Walickiemu następnego dnia wraz z relacją i zdjęciami upamiętniającymi to wydarzenie. Najważniejszym punktem programu tego mroźnego wieczoru było odsłonięcie marmurowej gitary /firma Murkam z Przodkowa-Leon Czerwiński/, która zostanie zainstalowana na elewacji budynku po remoncie i w dniu wznowienia działalności 'nowego' Klubu 'Rudy Kot' czyli jak zapowiedział Pan Prezydent w dniu 24 czerwca br.
Tak również narodził się pomysł na cykl imprez poświęconych 50 leciu rocka w Sopocie przy udziale Urzędu Miejskiego w osobie Prezydenta Wojciecha Fułka /brawo za świetny pomysł z moneta upamiętniająca ten jubileusz! /, Krzywego Domku-Dyrektor Zarządzająca
Urszula Wielochowska, Klubu 'Dream Club'- współwłaścicielka Natalia Turczyńska, Fundacji 'Sopockie Korzenie' /Marcin Jacobson, Wojciech Korzeniewski, Wiesław Śliwiński/, mediów i wielu animatorów rocka, przyjaciół i wieloletnich współpracowników Franka.

Efekt tych działań to uroczyste odsłonięcie Alejki Franciszka Walickiego W Krzywym Domku, którą odsłonił Prezydent Wojciech Fułek 25 kwietnia br. z udziałem zaproszonych gości, wśród których byli m. innymi: Marek Gaszyński, Marcin Jacobson, Wiesław Śliwiński, Piotr Metz, Wojciech Gąssowski, Andrzej Nebeski., Eugeniusz Terlecki, Adam Grzybowski
Marek Karewicz, Janusz Lewandowski /europoseł/, Krystyna Łubieńska /była na koncercie w Rudym Kocie w 1959 roku! /
Trzeba przyznać, że organizatorzy z Krzywego Domku przygotowali tą uroczystość w klimacie festiwalu w Cannes. Był czerwony dywan, limuzyny, gangsterzy, szampany, damy, wspaniała scenografia ze zdjęć Marka Karewicza, światła, kamery, mikrofony i wielki sam król rocka Franciszek Walicki, który bawił się wspaniale przez kilka godzin w gronie swoich fanów. Prezydent Wojciech Fułek wręczył mu uroczyście pierwsze sopockie guldeny wydane z okazji 50 lecia polskiego rocka. To była premiera guldenów w przededniu emisji na terenie Miasta.
Wojtek Korda i Andrzej Nebeski wraz zespołem przygotowali niesamowitą niespodziankę Frankowi i zagrali koncert zespołu 'Rythm&Blues' z przed 50 lat. Poczuliśmy się w 'Dream Clubie' jak ci wszyscy którzy uczestniczyli w koncercie 50 lat temu w 'Rudym Kocie'.
W Sopocie przygotowuje się jeszcze kilka niespodzianek o których już wkrótce poinformujemy. Tak czy owak Sopot pretenduje do miana stolicy polskiego rocka i na to ma niezaprzeczalne argumenty. W naszym mieście na estradach NON STOP-ów, Teatru Letniego i Kameralnego, Musicoramy, Opery Leśnej, Molo, a nawet SKT swoje kariery zaczynały rockowe gwiazdy lat 60-70 tych. To wszystko dzięki Franciszkowi Walickiemu i jego wychowankom, managerom, impresariom współpracujących z WAIA /Wojewódzka Agencja Imprez Artystycznych/ przekształconą w 1974 roku w BART /Bałtycka Agencja Imprez Artystycznych / oraz BUP /Biuro Usług Promocyjnych.
Przeglądając archiwa natknąłem się na zdjęcie z lipca 1959 roku z pierwszego otwartego koncertu rockowego w Polsce, który odbył się na kortach tenisowych SKT w Sopocie. Dzięki bibliotece PAN w Gdańsku udało nam się ustalić konkretną datę i był to czwartek 23 lipca.
Ciekawostką tego koncertu był niespodziewany i niezapowiedziany debiut słynnego później wokalisty Michaja Burano. Historię tego koncertu opowiedział mi w szczegółach uczestnik tego koncertu, mieszkający od wielu lat w Szwecji i wokalista zespołu Rythm&Blues Andrzej Jordan Szmilichowski.
To co usłyszałem to już osobna historia nadająca się na scenariusz do filmu o początkach rocka w Polsce. Tak czy owak postanowiliśmy znaleźć Michaja i sprowadzić do Sopotu z okazji jego debiutu 50 lat temu. Na razie ślad o nim zaginął. Wiemy tylko, ze odciął się od środowiska romów i polaków za granicą. Nie potrafiła mi pomóc jego rodzina mieszkająca w Szwecji i w kraju a nawet król cyganów, a najnowsze ślady prowadzą nas do Los Angeles.
Drodzy czytelnicy, a może ktoś z was nam pomoże?
Niech żyje rock'n'roll, jego sopocka i Trójmiejska historia, którą będziemy sukcesywnie upamiętniać na łamach 'Twojej Gazety'

Wojtek Korzeniewski

P.S.  Wiadomość z ostatniej chwili.
Marszałek JAN KOZŁOWSKI przyznał swoje najwyższe odznaczenie w dziedzinie kultury, a na jego wniosek Minister Kultury i Sztuki przyznał Franciszkowi Walickiemu najwyższe odznaczenie - GLORIA ARTIS. To wyjątkowe odznaczenia dla człowieka rockandrolla w Polsce. Obie nagrody wręczono uroczyście 8 maja br. Sali Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Brawo FRANEK!

Kangie

Czy Go jeszcze pamiętasz?

Od kilku dni nad poznańską Aulą Uniwersytecką wisiał baner zapowiadający koncert z okazji 70 rocznicy urodzin Czesława Niemena. Czesław Juliusz Wydrzycki urodził się 16 lutego 1939 roku we wsi Stare Wasiliszki na Białorusi., a zmarł pięć lat temu. Patronatem koncert objął minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski i marszałek Województwa Wielkopolskiego, Marek Wodniak.
Na koncercie miał wystąpić chór ,,Odrodzenie" z rodzinnych stron artysty, ale grypa zdziesiątkowała chórzystów i nie dojechał do Poznania. Gwiazdą wieczoru była włoska piosenkarka Farida, z którą jak głosi legenda Niemen miał napisać wspólnie jedną piosenkę.
Dochód z koncertu ma być przeznaczony na remont rodzinnego domu Niemena i w przyszłości zorganizowania tam ,,Izby Jego pamięci". Wydarzenie zapowiadała lokalna prasa radio i telewizja, oraz ogólnopolskie portale internetowe. Tyle zapowiedzi.
Na imprezę tłumnie przybyły nieco starsze nastolatki pamiętające ten koncert idola z początku lat siedemdziesiątych w hali 14 Poznańskich Targów, czy ten o dziesięć lat późniejszy w poznańskiej operze dwa już dziś legendarne występy w Teatrze Polskim i Pałacu Działyńskich a może też i pojawił się ktoś, kto pamięta ze starej 'Od Nowy' wspólne popisy Czesława Niemena i Wojciecha Kordy. Goście przyprowadzili ze sobą dzieci, a może nawet i wnuki, przynieśli pamiątki z tych lat i wyposażeni w aparaty fotograficzne, oraz urządzenia do nagrywania, zasiedli w fotelach auli, czekając na znane sobie słowa i frazy, które miały przywołać tamten czas.

Sprawcą całego zamieszania i mistrzem ceremonii był Krzysztof Wodniczak, ostatni menedżer Niemena.
Koncert rozpoczęli goście z Białorusi, odśpiewawszy piosenkę z rodzinnych stron Czesława Wydrzyckiego, wręczyli organizatorom czarny chleb i poleć słoniny.
Publiczności były to raczej obce smaki, dla niej zarówno ten sprzed czterdziestu, jak i trzydziestu lat Niemen był idolem pokolenia i kimś, kto wprowadził do kultury masowej coś bardziej 'światowego', uniwersalnego. Dowodem niech będzie chociażby 'Dziwny jest ten świat' brzmiący jak hymn pokolenia, a nawiązujący w stylistyce i manierze wykonawczej do rhythm" n" bluesa.

W delegacji rodaków z Białorusi znalazła się Grażyna Kulinicz z Lidy, młoda obiecująca piosenkarka, która przypomniała 'Pod papugami'. Zdradza talent, choć nie potrzebnie starała się śpiewać w modnej soulowej manierze, jak np. Edyta Górniak, ale ta ostatnia poniosła klęskę, więc nie warto naśladować takich wzorów. Dobrze jednak, iż młodzież białoruska interesuje się Niemenem, a ta dziewczyna ma potencjał. Powinniśmy takie talenty wspierać.
Sądzę, że Polacy z dawnych kresów Rzeczpospolitej mają prawo liczyć na naszą pomoc, poprzez popieranie i propagowanie inicjatyw kulturalnych i edukacyjnych.
W urodzinowym koncercie nie mogło zabraknąć songu 'Dziwny jest ten świat', który mieli wykonać Ares i spółka. Mieli, bo poprzestali na czterech pierwszych taktach. Próba wykonania 'Dziwnego świata' w konwencji reggae była kompletnie chybiona, bowiem pieśń ma swoją strukturę harmoniczną i dramaturgiczną; wszystko ułożone jest tak, że po każdym refrenie, kolejna zwrotka podnosi dramaturgie, trudno budować to na jednostajnym rytmie i powtórzeniach.
W dalszej części występu wykonali żywiołowo i brawurowo kilka numerów reggae, rytmicznych i dynamicznych. Wrażenie popsuło nagłośnienie. Nie wiem, czy 'chłopcy' sami się 'rozkręcili', czy im na przekór akustyk.

Graham Crawford w Poznaniu bardziej znany jest jako profesor anglistyki, a jest to człowiek wszechstronnie utalentowany, tłumacz, aktor, reżyser i spontanicznie muzyk. Wykonał balladę 'Gdzieś obok nas' z akompaniamentem samej gitary, stylowo i bezpretensjonalnie. Na uznanie zasługuje fakt, że przygotował ją w oryginalnej wersji językowej. Po standardzie wykonał dwie ballady; jedną o 'celtyckim' charakterze, a drugą w klimacie liwerpolskiego brzmienia.
Dla publiczności Niemen był idolem, a dla muzyków mistrzem. Naśladowców znalazł nie wielu, jest też kilku imitatorów jego śpiewu, a wśród nich najwyższej klasy jest Jarosław Królikowski, dysponuje odpowiednimi warunkami głosowymi, wszak na co dzień jest śpiewakiem operowym.
Na urodzinowym koncercie nie mogło zabraknąć przeboju 'Czy mnie jeszcze pamiętasz? ' Niestety
efekt popsuł akompaniator, który dwukrotnie odpalił ten sam podkład z playbacku. Publiczności to nie zraziło i doceniła wirtuozerie Jarosława śpiewającego Czesława. Nie chcieli go puścić z estrady.

Wolałbym usłyszeć Królikowskiego z akompaniamentem samego fortepianu, czy organów Hamonda, bo paradoksem jest, że dziś w dobie 'cyfryzacji' wszystkiego elektroniczna perkusja, czy półplajbek to obciach, każdy woli żywego muzyka.
Mnie najbardziej zaimponował Jarosław Królikowski wykonaniem 'a capella' 'Człowiek, jam nie wdzięczny' do słów Norwida w ubiegłym roku w poznańskiej farze. Imponujące też było wykonanie w 'Naszym klubie' 'Bema pamięci... '.
Pytanie; 'Czy Go jeszcze pamiętasz? ' należałoby raczej kierować do muzyków, bo jak wykazał ranking 'Top wszechczasów radiowej 'Trójki', Czesław Niemen jest najpopularniejszym polskim artystą. Muzycy nie sięgają po jego repertuar, bo jak sądzę jest to właśnie kwestia odwagi.
Występy przeplatały wspomnienia rodziny i przyjaciół Niemena. Ostatni zabrał głos Romuald Juliusz Wydrzycki, wspominał między innymi włoskie wyprawy Niemena, co zapowiadało występ gwiazdy wieczoru Faridy, kojarzonej z Niemenem.

O Faridzie mogę powiedzieć nie wiele. Odniosła pewien sukces w konkursie sopockiego festiwalu, czego rezultatem było późniejsze tournee po Polsce i nagranie przez Polskie Nagrania płyty długogrającej. W latach siedemdziesiątych Niemen próbował podbić Włochy. Nagrał dwa single z własnymi piosenkami śpiewanymi po włosku. W trakcie tych wizyt we Włoszech nawiązała się nie tylko przyjaźń między Niemenem a Faridą. Wspólnie napisali piosenkę 'Musica magica', ale nigdy nie została opublikowana, nie zachowała się żadna oficjalna rejestracja, poza prywatnym amatorskim nagraniem Faridy wspólnego wykonania. W latach osiemdziesiątych Fa-rada jako żona działalność matka (urodziła dwoje dzieci) zawiesiła działalność estradową.
Faridą przypomniała swoje przeboje, jak wszystkie piosenki są przeważnie o miłości. Panie podziwiały białą kreacje, a panowie zachowaną urodę Sycylijki.
Jeśli chodzi o wykonanie, to mogę powiedzieć, że artystka nie wątpliwie ma silny głos i jest żywiołowa.
Publiczność ten krótki recital nagrodziła burzliwymi oklaskami. Miarą entuzjazmu niech będzie to, że po koncercie tłumnie ruszyła po autografy, właśnie na tych przyniesionych pamiątkach, odkurzonych winylach w pożółkłych okładkach.

Andrzej WILOWSKI

Kangie

Po Niemenie ekspresyjna Farida

Każdy koncert muzyczny ma swoją dramaturgię. Ma też swoje plusy dodatnie i plusy ujemne. Tak też było w koncercie na 70 urodziny Czesława Niemena. Rozpocznę od niedoskonałości, których można było wszak uniknąć:
- brak symbolu miłości - róży złożonej na ręce Faridy po wykonaniu utworu ,,Musica magica",
- nieskładna koordynacja czasowa poszczególnych występów (po co te gesty w trakcie przydługiego koncertu Greka-trzeba było się umówić tak po prostu, po męsku gracie np. 15 minut),
- dlaczego, dlaczego, dlaczego (parafraza do karynalne...) tak mało Jarosława Królikowskiego. Krótkie ,, Amen", ,,Listopad", ,,Czy mnie...", ,,Czas jak rzeka"- to naprawdę za mało. Na szczęście WIELKI DUCH opanował sytuację (dyskietka bis) i już mieliśmy 5 utworów,
- sugestia, że oto stoją przed nami śpiewacy z rodzinnych stron Czesława nie była uargumentowana jakością ich występów. Za wysokie progi. To przecież Aula UAM czyli Filharmonia Poznańska proszę państwa,
- a może na początek zdjęcie na telebimie z tamtych lat i brudna, trzeszcząca winylowa płyta z Błękitnymi Pończochami. Jeden utwór, bo przecież w większości (choć była spora część młodych ludzi) MY zaraz po NIM się rodziliśmy, gdzie 'Płonąca stodoła' w objęciach reggae to wtedy istna koszmarna Fastasmagoria. In plus
- a może tak 15 minut przerwy przed Faridą wtedy to podczas jej występu światło, co na otwieranych drzwi rzadziej padało by na salę,
- w empirycznej zadziornej charyzmie skażona wszędobylską energetyką, gdzie vita i Ego nie zdają się mieć w NIEJ żadnego kresu. Słowem- Cudna,
- profesjonalne podejście do koncertu Faridy (telebim i polski tekst aktualnie śpiewanych piosenek),
- a tak w ogóle przy braku strategicznych sponsorów koncertu Faridy?. Niemożliwe, a jednak,
- pomysł z osiemdziesięcioletnią siostrą Jadwigą- trafiony. Jakież autentyczne ciepło, wiarygodność. Z naszej strony szacunek, ukłony,
- po 'Amen' a capella Jarosława Królikowskiego aula zastygła podobnie jak, po utworze Faridy ''Musica magica" zaśpiewanym wraz z Czesławem (taśmy) wszyscy powstali z miejsc bijąc brawo. Zjednując ów dwa fakty poczułem, iż łechcący mą świadomość CZESŁAW teraz przemawia do mnie swą astralnością przekazując jednocześnie swego DOBREGO DUCHA, w porównaniu z koncertem sprzed 5-ciu lat, też w Auli UAM, Krzysztof Wodniczak podniósł poprzeczkę wyrazu artystycznego przynależnemu temu miejscu. Tędy droga.

Leszek Szambelan

P. S. Droga Farido, Twój partner Walter dysponuje ciepłym, południowym głosem. Daj MU proszę zaistnieć w większym wymiarze czasowym.

Kangie

16 lutego 2009 odbyła się w Poznaniu z inicjatywy Krzysztofa Wodniczaka impreza okolicznościowa poświęcona 70 rocznicy urodzin Czesława Niemena Wydrzyckiego.

Jak wiemy jego ,,Dziwny jest ten świat" z roku 1967, w wielu rankingach na najlepszy utwór rockowy i popularny wieku XX w Polsce uplasował się na pierwszym miejscu. Wielu uważa go za niekwestionowanego króla polskiego rocka i rock and roiła do dzisiaj, tak jak w USA niekwestionowana jest pozycja Jimiego Hendriksa. Czesław Niemen dodatkowo łączył w swej twórczości muzykę popularną z jazzem i to tym awangardowym oraz innymi gatunkami muzycznymi. Gdyby tworzył obecnie można by go było zaliczyć do etno rocka czy etno jazzu. A może jego muzyka jest taka że nie podoła jej żadna kwalifikacja? Niemen był z resztą artystą niepokornym - jeżeli chodzi o współpracę z innymi muzykami i poza Polską. Jego potencjał twórczy i wykonawczy pretendował go do gwiazdy soulu, rhythm and bluesa czy światowego fussion. Mógł grać poza Polską z Janem Hammerem, Billy Cobhamem i Michałem Urbaniakiem. Dlaczego tak się nie stało? To materiał na osobne opowiadanie. Tymczasem o godzinie 19 dnia 16 lutego w poznańskiej auli UAM pod patronatem Marszałka Sejmiku Wojewódzkiego i Ministra Kultury i Dziedzictwa RP miała miejsce impreza na którą tłumnie przybyły osoby pamiętające Czesława z czasów gdy koncertował w Poznaniu i w całej Polsce. Większość pamięta jego słynny występ w kinie 14 na terenie Targów Poznańskich pod koniec lat 60. gdy artysta prowokacyjnie nie zaśpiewał słynnego ,,NIE"a dokończyła to za niego ówczesna ,,rozwydrzona młodzież" która 16 lutego tłumnie obecna była na sali po przeszło 40 latach (tam byłem ,,i tamto wino piłem") wraz ze swymi dorosłymi dziećmi i grzecznie oraz godnie słuchała zaproponowanych przez ostatniego managera Niemena - Krzysztofa Wodniczaka propozycji wokalno - instrumentalnych. Jako że chór z Białorusi ,,Odrodzenie" nie dojechał, młoda solistka Grażyna Kulinicz z zespołu z terenów gdzie narodził się Czesław Wydrzycki (przyp. Stare Wasiliszki - obecnie - Białoruś) odśpiewała ,,Pod papugami" mocnym głosem i z ekspresją godną mistrza. Wykonanie było jednakże nie do końca precyzyjnie i aranżacyjnie dopracowane przez co wykonawczyni nie radziła sobie - szczególnie z wysokimi rejestrami niepotrzebnie maskując nieprzygotowanie, efektami typowymi dla standardowych gwiazdek komercyjnej odmiany smooth - soulu i dyskotekowego r&b obecnym typu Natalia Kukulska. Gdyby w tej manierze było więcej białoruskiego zaśpiewu - byłoby lepiej. Niemniej publiczność gorąco przyjęła tą propozycję, a pieśniarka stanowi materiał na niezłą wokalistkę. Bardzo dobrze, iż młodzież białoruska interesuje się Niemenem. Powinniśmy te inicjatywy popierać, wszak Czesław Wydrzycki to osoba która zbliża nasze kultury. Punkt następny. Ares Chadzinikolau i jego ,,The Tribe". Samo wykonanie songu ,,Dziwny jest ten Świat" jest dla mnie w jego interpretacji nieporozumieniem. Poza tym zabrzmiały tylko cztery takty utworu powtarzane w nieskończoność a cały urok i dramaturgia oryginału brzmi w strukturze harmonicznej i budowie następstwa refrenów i zwrotek. Zespół Aresa był fatalnie nagłośniony-nie wiem czy z woli samych muzyków cz przeciw nim. Konwencja reggae dodała życia i pewnego relaksu

imprezie niemniej przesadnie wyeksponowany bas był drażniący i zabijał wszystko. Pozostałe utwory polskich Greków były sympatyczne ale nic nie wniosły do idei rocznicy. Nie korespondowały z nią zupełnie. Zespół Aresa - 'The Tribe', wraz z samym liderem sprawnie wykonał swój oparty na ska i reggae repertuar, bardzo luźno nawiązując do ,,niemenowej stylistyki". Wprowadził trochę życia i elementu zabawy karnawałowej. Nie doświadczyliśmy jednakże oczekiwanych greckich klimatów ani wersji ,,niemenowych" przebojów. Aż prosiło się o ,,Sen o Warszawie" albo o ,,Pod Papugami". Dalej: Trio Graham Crawforda. Lider nauczył się po polsku i zapowiadał repertuar w tym języku co miało posmak swoistego show na przysłowiowym angielskim luzie. Po polsku też zaśpiewał z akompaniamentem ,,Obok nas" jak umiał, bezpretensjonalnie, nie siląc się na wirtuozerię wokalną. Nagłośnili się bracia z nad Tamizy najlepiej ze wszystkich, wszak aula UAM ma wspaniałą akustykę i jako taka elektryki nie potrzebuje za dużo. Pozostałe ballady - jedną o celtyckich korzeniach, drugą o liwerpulskiej bitelsowskiej proweniencji ,,chłopaki" wykonali z wdziękiem i czysto. Grają zresztą to co u wyspiarzy najlepsze i na czym rock brytyjski bazuje od dawna - repertuar balladowy. Taka - ogólno
brytyjska muzyka. Sam Graham Crawford to interesująca postać. Urodził się w Crawley, w południowo-wschodniej Anglii. Studiował teatrologię i filmoznawstwo. Po studiach pracował jako kierownik sceny, technik teatralny, aktor, reżyser, wykładowca, tłumacz i jako konsultant ds. pożyczek hipotecznych. Obecnie wykłada na Wydziale Anglistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przyjechał do Polski w 1989 r. aby zostać aktorem koszalińskiego ,,Teatru Blik". Przetłumaczył na angielski piosenki Edwarda Stachury w liczbie około dwudziestu. Od wielu lat gra na gitarze i pisze własne kompozycje. Koncertuje od lat w całej Polsce. Dalej występowali; Jarosław Królikowski i Krzysztof Jarmużek. Fatalnie wypadł syntetyczne elektroniczny akompaniament i cyfrowa perkusja. Takie rzeczy przechodzą tylko na dansingu w Ciechocinku. Uwaga muzyczna: jak nie można użyć perkusji naturalnej to lepiej dać sekcję bez bębnów jak to zrobili Brytyjczycy. Przynajmniej nie widać fałszu a i tak akompaniament organów czy fortepianu trzyma rytm. Na miejscu Jarosława Królikowskiego zaśpiewałbym a capella. Tak zrobił w Farze w zeszłym roku i efekt był bardzo dobry.

Wiem, że jest z założenia imitatorem Niemena, mając w zanadrzu swój własny oryginalny repertuar o czym świadczy wydana właśnie jego płyta autorska, ale takie jedno dosłowne wykonanie Czesława na imprezie mu poświęconej nie zaszkodzi. Powtórka tego samego utworu w akompaniamencie to kiks Krzysztofa Jarmużka, który nie miał w tym dniu swej dobrej karmy. Na bis mógłby też wykonać Jarosław na przykład ,,Człowiek jam niewdzięczny" czy coś w tym stylu. Nie wiem dlaczego nie odegrali razem ,,Bema pamięci rapsod żałobny" wszak wykonywali to już wcześniej na koncertach? Publika całość jednak kupiła i Królikowskiego z estrady wypuścić nie chciała. Wykonał on bowiem z pasją i stylowo jeden z największych przebojów i najbardziej popularny utwór Niemena ,,Czy mnie jeszcze pamiętasz?". Niestety nieporozumienia z akom-paniatorem zepsuły wrażenie. Całość podobała się publiczności - licznie zgromadzonej, a to najważniejsze. Należy żałować, iż solista nie wykonał więcej utworów Solenizanta. Pozostał niedosyt. Dalej; wypowiedzi autora filmów o Niemenie i autora książek przeszły bez echa. Zawinił sądzę - limit czasowy imprezy. Wszyscy oczekiwali na Faridę. Wypowiedź brata ciotecznego Niemena Juliusza była na jej temat nieco kąśliwa. Co tam dużo mówić Farida oprócz tego że głośno, ekspresyjnie, w jego interpretacji nieporozumieniem. Poza tym zabrzmiały tylko cztery takty utworu powtarzane w nieskończoność a cały urok i dramaturgia oryginału brzmi w strukturze harmonicznej i budowie następstwa refrenów i zwrotek. Zespół Aresa był fatalnie nagłośniony - nie wiem czy z woli samych muzy z playbacku oraz nieco histerycznie śpiewała z Niemenem nic wspólnego z jego twórczością nie ma.

Prześledziłem historię Sopotu. Nie jestem i nigdy nie byłem entuzjastą tej imprezy ale obiektywnie trzeba stwierdzić iż do lat 90 tylko tam występowały światowe gwiazdy. Czasem już po okresach świetności swych karier. Wymieniam: 1978 Drupi, Pussycat, The Temptations, 1979 Demis Roussos, Boney M, 1984 Charles Aznavo-ur, 1987 Jose Feliciano, 1988 Kim Wilde, 1991 Dannii Minogue, Alison Moyet, 1992 Kim Wilde, 1993 Boney M, La Toya Jackson, 1995 Chuck Berry, Yanessa Mae, Annie Lennox, 1998 Chris Rea, Tanita Tikaram, 1999 Lionel Richie, Whitney Houston, 2000 Bryan Adams, 2001 Goran Bregović, 2002 Zucchero, 2003 Bjórk, Ricky Martin, 2004 Patricia Kaas, 2005 Scorpions, 2006 Helena Vondraekova, Katie Melua, Elton John, Karel Gott, Demis Roussos, Drupi, 2007 Norah Jones, Yillage People, 2008 Samantha Fox, Kim Wilde, Shakin Stevens. W tak znamienitym towarzystwie jak W. Huston, N. Jones, Ch. Rea czy Bjork Farida nigdy nie wystąpiła jako gwiazda. Brała natomiast udział w konkursie. To znamienne i zostawiam to – bez komentarza.

We Włoszech jest ona raczej mało znana. O jej śpiewie napiszę tylko jedno jak w Jazzie Roman Waschko w latach 70. o płycie niejakiego Jacka Lecha: 'Wokalista - nie da się ukryć ma silny głos. Dodam jeszcze: Publiczność owacyjnie przyjęła żywiołowo śpiewającą Sycylijkę i jej scenicznego - a może życiowego partnera - z nostalgią wspominając swą młodość. Było to wzruszające i sympatyczne. Niektórzy odkurzyli swe winyle Faridy do podpisu. W holu auli na chętnych czekała jeszcze książka Dariusza Michalskiego o Niemenie w cenie 45 zł, płyty Jarosława Królikowskiego i Faridy.

Jacek Kasprzycki

Kangie

Czas jak rzeka

Wczoraj Aula UAM zapłonęła. Nie dosłownie oczywiście, ale żar emocji i sentymentalnych wycieczek w głąb przeszłości był bardzo odczuwalny. Co więcej nie brakowało takich, którzy czuli, że Czesław Niemen był wraz z widzami na Sali koncertowej.

Występy poprzedziło symboliczne wręczenie chleba Krzysztofowi Wodniczakowi, ostatniemu menedżerowi artysty. Później zaśpiewała młoda artystka z Białorusi.
Piękny głos i wspaniałe brzmienia słowem koncert rozpoczął się na bardzo wysokim poziomie. Po śpiewie przyszedł czas na wspomnienia. Na scenę zaproszona została siostra Niemena. Pani Jadwiga Wydrzyka-Bortkiewicz. Czar dawnych dni i nieskrywana serdeczność. Chwila nostalgii, a po niej rytmiczny i pełen emocji występ Aresa Chadzinikolau. W każdym ruchu i w każdej zwrotce widać było pełną radości ekspresję. Porwał nas w wir taktów, a towarzyszący śpiewowi taniec doskonale dopełniał całości.

Formuła wieczoru była pomyślana tak, by przeplatać występy artystyczne wspomnieniami. Po kilku anegdotach z życia Niemena przytoczonych przez Romualda Wydrzyckiego przyszedł czas na występ grahama Crowforada, a później na scenę wkroczył Jarosław Królikowski. Zaśpiewał blisko oryginału, ale oczywiście Czesław Niemen był tylko jeden. Artysta wykonał ,,Czas jak rzeka" w kilku wariantach zaznaczając jednocześnie, że ma o wiele bogatszy Repertuar. Wierzymy, ale ,,Czas jak rzeka" wykonany na różne sposoby był prawdziwą ucztą.

Czas wartkim strumieniem przepływał przez ten piękny spektakl, a gwóźdź programu dopiero nadchodził. Oto na scenę wkracza Farida. Włoska fascynacja Czesława Niemena. Wspólnie potrafili wykonać istną arię pisków i dźwięków. Dwa niepowtarzalne talenty, dobrane jak w korcu maku. Koncertowali wspólnie, a wtórował im znany z niedzielnego koncertu zespół SBB. Farida oczarowała polską publiczność sama pozostając pod jej wrażeniem. Dała wspaniały koncert pełen wzruszenia, radości, temperamentu i miłości do muzyki. Wysłuchaliśmy dotychczas nie publikowanego utworu ,,La musica magica", który długo jeszcze dźwięczeć będzie w naszych uszach. Farida jak przystało na wysokiej klasy wokalistkę bisowała nie raz, a owacje na stojąco, które zgotowała jej publiczność realnym czynią przyjęcie zaproszenia do wspólnego przedsięwzięcia muzycznego, jakie wystosowali do niej członkowie SBB.

Krzysztof Wodniczak, przyjaciel i ostatni menedżer Czesława Niemena nie krył zadowolenia z koncertu. Należy podkreślić, że zorganizował go bez sponsorów. Wielki artysta mógł tylko mieć wielkiego menedżera i takim właśnie był i jest Krzysztof Wodniczak. Dochód z koncertu przeznaczony zostanie na zorganizowanie w rodzinnym domu artysty w Wasiliszkach muzeum poświęconego pamięci Czesława Niemena. Sam koncert został objęty honorowym patronatem ministra kultury. Takich patronatów w ciągu roku przyznawanych jest zaledwie 100.

Podczas koncertu klimat Niemena i jego duch unosił się nad przybyłymi. Nieodpartym było wrażenie, że artysta był tam z nami i cieszył się widząc tylu wiernych miłośników po latach. Niemen nie grał po kimś, to po Niemenie do dziś się gra i to najdobitniej świadczy o wielkości jego talentu.

Fot. i tekst Krzysztof Ulas

Kangie

Farida czyli wiara w potęgę muzyki

Idąc na koncert 70 urodziny Czesława Niemena zadawałem sobie pytanie czy to tylko wszechogarnijająca show biznes nostalgia do powrotu lat siedemdziesiątych czy może magia Niemenowego przesiania i pewne wezwania organizatora zapewniły ogromne zainteresowania słuchaczy. Zabrakło biletów, co świadczy, że wspominkowa impreza cieszy się niekłamanym zainteresowaniem. Do tego jeszcze Patronat Honorowy Bogdana Zdrojewskiego - ministra kultury i dziedzictwa narodowego i Marka Woźniaka - Marszałka województwa wielkopolskiego nadały właściwą rangę, co z zadowoleniem przyjęli słuchacze.
Występujący w tych muzycznych urodzinach wykonawcy: Grażyna Kulinicz z Białorusi, Ares Chadzinikolau z Grecji, Graham Crowford z Anglii czy Jarosław Królikowski z Opery Wrocławskiej nie zawiedli. Znają powiedzenie ,,czerp z innych, ale nie kopiuj ich". Zaśpiewali repertuar Niemena po swojemu tak że muzyka zapaliła płomień w sercu mężczyzn i napełniła łzami oczy niejednej kobiety.

Także tej, która wystąpiła w finale. Concceta Gangi znana jako Farida w latach siedemdziesiątych była partnerką w studiu i na estradzie Czesława Niemena i jego wielką miłością. Po trzydziestu kilku latach bez zastanowienia przyjęła zaproszenie Krzysztofa Wodniczaka i przyjechała do Poznania. Usłyszałem cztery utwory, które znałem wcześniej ('Yerdai, Verdai', 'Pensaami Stasera', 'Io per lui', 'Musica magica'), a reszta to miła niespodzianka. Fantastyczna, tajemnicza, ujmująca, skupiona na każdym dźwięku. Każdy dźwięk jej śpiewu odbija się od jej ciała... Nawet głuchoniemy patrząc tylko na Faridę poczułby najmniejszy rytm. Tak sugestywnego występu dawno, dawno nie słyszałem... Farida była rewelacyjna, a wykonanie ,,Musica magica" z Niemenem było wzruszające. Tyle ekspresji, ,,krzyku", które dostrzegłem tylko u Niego, przyniosła Farida, że momentami czuć było Jego ducha w Auli UAM. Po latach okazało się, że to dwa niepowtarzalne talenty dobrane jak w korcu maku. (Literalnie nie da się pisać ani mówić).

Publiczność zgromadzona przyjęła Faridę bardzo gorąco i za piękny występ nagrodziła gromkimi owacjami na stojąco. Jest ona prawdziwa i dobrze zna wielkie uczucia, o których śpiewa. Występ jej był pełen szczerości - i tym właśnie ujęła. Inna sprawa, że pewnie występując dla pamięci Niemena ta ujmująca szczerość przychodziła jej niezmiernie łatwo. Czułem, że muzyka to Faridy prawdziwe ,,ja"..., to samo czułem też przede wszystkim na koncertach Niemena.

Krzyś Duswald

Kangie

Duet bardzo kulturalnych VIPów czyli minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdan Zdrojewski oraz Marszałek Województwa Wielkopolskiego Marek Woźniak roztoczyli nad koncertem na 70 urodziny Czesława Niemena parasol ochronny obejmując jednocześnie Patronat Honorowy. Na tę imprezę przybyły tłumnie trzy pokolenia słuchaczy, wychowane na muzyce Czesława Wydrzyckiego i Niemena. Przyjechali też goście z zagranicy oraz członkowie Rodziny Wydrzyckich. Muzyka, wspomnieniowa, a zwłaszcza występ Faridy, piosenkarki włoskiej, partnerki estradowej i Jego wielkiej miłości, wypełniły ponad dwugodzinny koncert, który momentami przeradzał się w niepowtarzalny spektakl. Towarzyszyły temu duże emocje, nie brakowało wzruszeń. To był genialny pomysł wyprawić w auli UAM urodziny Niemenowi. Podejrzewam, że gdyby żył to sam by się z tego faktu cieszył. Mówią, że ,,Muzyka lekarstwem duszy" sprawdza się w tym przypadku. Aula przepełniona była fanami Niemena, którzy naprawdę przeżywali koncert. Twierdzą też, że muzyka łączy pokolenia, np. Ares Chadzmikolau śpiewający ,,Dziwny jest ten świat", który przedtem wykonał na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to jest dopiero coś. To na pewno przyciągnie młode pokolenie czego mamy już dowody. A Farida i Farma ze swoją piosenkę ,,Non sparare" (Adagio), oprócz mojej osobistej miłości do Waltera Farina byli widowiskowi jak cały pozostały koncert Faridy. Wiemy ojej kontaktach z Niemenem ale o tych jakie ma z nią Wodniczak nie wiedziałam. Podobno na konferencji prasowej włoska piosenkarka powiedziała ,, jeśli Krzysztof był ostatnim menedżerem Niemena, niech będzie pierwszym Faridy - czy się zgadza."? Jest wiele osób, które do mnie dzwonią, wiedząc że byłam na koncercie, mówiąc że Krzysztof Wodniczak powinien co roku organizować takie widowiska albo nawet i częściej. Wszyscy zrozumieliśmy przesłanie tego koncertu, który nie wybrzmiał do dziś.

Maria Trawińska

Kangie

Z mojej wsi wyciągnął mnie maił Krzyśka Wodniczaka zwiastujący koncert mający uświetnić urodziny Czesia Niemena, a ponieważ zacnych ludzi czcić trzeba postanowiłem wsiąść do maszyny i ruszyć w drogę. Pierwsze zdziwienie, nie byłem sam, Aula pękała w szwach, dawno chyba nie było tu takiej sytuacji, by ludziska okupowali każde wolne miejsce, nie mówiąc już o trudności ze znalezieniem wolnego miejsca by zaparkować samochód. Wiadomo poznaniactwo przyjechało swoimi, bo za strefę wieczorem płacić nie trzeba, a ty wieśniaku cierp. Koncert w swym składzie miał wszystko co potrzeba. Były i wspominki najbliższych Czesława, śpiewali również uroczymi głosami krajanie z Lidy, dzieścia kilometrów położonej od Wasiliszek. Mnie i mojej przyjaciółce Zosi młody Chadzinikolau przypomniał stare dzieje z czasów gdy w Auli odbywały się koncerty Festiwalu Piosenki Studentów Zagranicznych. Taka sama ekspresja muzyki etnicznej. Dziarsko stukałem w poręcz fotela w trakcie dywagacji na temat Płonącej Stodoły. Łzy z oczu wycisnął rewelacyjny interpretator piosenek Czesława Jarosław Królikowski. Mniej zachwycił mnie naturalizowany Anglik Graham Crawford, ale wiadomo de gustibus non i tak dalej. Niecierpliwie czekałem na występ Faridy. No i się nie zawiodłem! To waliło na kolana, siedemdziesięcioletnia baba o temperamencie dwudziechy! Nic tylko zazdrościć takiej kondycji, takiego warsztatu wokalnego i takiej ekspresji. Żal zrobiło mi się tylko jednego, że w tamtym czasie nie dane im było wspólnie pokazać światu dziełka - Musica magica. Bez wątpienia byłby to światowy hit.

Krzysiu!!! Wielkie Ci dzięki, bez sponsorów, jedynie ze słownym wsparciem ministerialnym i marszałkowym zrobiłeś mi wielki prezent. Czekam na dalsze. Pozdrowienia Marek z Wielkopolskiej wsi.

Marek Grącki