Muzyka jest najbardziej abstrakcyjna i enigmatyczna ze sztuk. Brak jej jednoznacznego odniesienia do rzeczywistości. Malarstwo, rzeźba oddają to co widzimy (podobnie teatr, kino i opera). Książka opisuje myśli, sytuacje i emocje. A muzyce brak oparcia w tym co realne. Co prawda sztuka wizualna XXw przyniosła abstrakcję, pozbawioną realnego odniesienia, ale jest to jednak chyba mniej naturalne i intuicyjne niż muzyka?
Ja jednak lubię gdy utwór ma jakąś narrację, opowiada historię, snuje baśń, ma akcję i dramaturgię. Nawet jak słucham kwartetu b-moll op.22 nr 476 to i tak próbuję podłożyć jakąś historyjkę pod to co słyszę

I chyba nie tylko ja. Przecież jest wiele gatunków które zostały stworzone do tego by coś opowiedzieć.
Taką chyba najmniej popularną obecnie opowieścią jest poemat symfoniczny. Często skojarzony z jakimś utworem literackim i opowiadającym historię własnym językiem. Wielu mistrzów sięgało po tę formę; Czajkowski z jego armatami z 1812, Sibelius i Finlandia, Taniec Szkieletów Saint Saensa czy kilka baśni słowiańskich przełożonych na język muzyki przez Dvoraka.
Na dzisiaj znalazłem sobie taki poemat polskiego kompozytora Zygmunta Noskowskiego (Kto znał, wiedział, słyszał? Łapka w górę

)pt. "Step".
Znalazłem na Tidalu, posłuchałem z przyjemnością a potem poczytałem co mądrzy napisali. Ano napisali że fajne i napisane jako uwertura do opery wg "Ogniem i mieczem"
Ano fajne było ale jakoś opery to nam tutaj niespecjalnie wychodziły

Może lepiej że jedynie uwertura została.