DIY to nie tylko budowanie nowych klocków, zabawa od zera - czasami potrzeba zrobić naprawdę niewiele, by na przykład fabryczne urządzenie zyskało na wygodzie, funkcjonalności czy poprawie brzmienia.
O takim przypadku - gdzie nie o samo brzmienie chodzi - właśnie czytacie.
Trafił do mnie dość leciwy odtwarzacz CD - Marantz CD7300:

Głównym powodem, dla którego urządzenie trafiło w moje ręce było zdalne sterowanie, które według znajomego nagle przestało działać.
Pilot skierowany na kamerę w telefonie wyraźnie pokazywał, że wysyła fale podczerwone, zatem przyczyny trzeba było szukać w samym urządzeniu. Problem rozwiązałem niemal natychmiast - winny był właściciel, który niechcący przełączył z tyłu urządzenia na sterowanie zewnętrzne (wzmacniacza tej samej firmy). Cóż - bywa i tak. Z racji że to osoba w bardzo sędziwym wieku, można wybaczyć zamieszanie. Ale dobrze się stało, ponieważ:
Skoro urządzenie trafiło już na mój stół, postanowiłem mu się przyjrzeć - miałem ku temu solidne powody...
Pierwszym z nich była szybkość otwierania i zamykania tacki na CD. Po prostu wystrzeliwała ona z szybkością mającą w pogardzie położony na niej nośnik. Szuflada mojego CD-52 mkII SE do wolnych nie należy, a CD7300 był dwukrotnie szybszy!
Jeżeli macie taki problem u siebie, to rozwiązanie jest proste - dwie diody złączone ze sobą (jedna z katodą odwrotnie względem drugiej) przylutowane do plusa silniczka. Jeżeli wciąż jest za szybko drugi taki komplet przylutować do minusa. Tak jak na foto poniżej:

Po tym zabiegu tacka otwiera się i zamyka z taką samą prędkością jak w moim CD Marantz:
Kolejny powód to zmiana przewodu zasilania, przeprowadzona w przeszłości - kompletnie nieudolna...:

Jedyne co mi przychodzi do głowy, to pytanie: "Panie, kto tu Panu tak spierd*lił?!"

Po weekendzie zamierzam to poprawić, wstawiając gniazdo IEC i pozostawić to jak należy
