Kefas, na przykładzie tej muzyki, dociera do mnie jak różne możemy mieć skojarzenia z psychodelią i zarazem wrażliwość psychiczno/muzyczną. Mnie się Karat z tej płyty, nie kojarzy z psychodelicznym graniem. Jest to muzyka która trochę goni zachód z elektronicznym brzmieniem, ale nie zabiera mnie ona w żadne zaklęte rewiry. Nie wywołuje efektu psychojazdy, nieprzewidywalności, tego, kiedy dźwięki wciągają cię w klimat, którego nawet nie chcesz, ale on chwycił i nie puszcza dopóki nie skończy się utwór lub go nerwowo, nie ściszysz.