cz.2
O młodej dziewczynie z górWiększość utworów tej spółki autorskiej powstało dwa lata wcześniej. - Z "Allilah" długo nie mogłem sobie poradzić – przyznaje Gaszyński. - O Azerbejdżanie wiedziałem tyle co z encyklopedii. Kilka razy próbowałem, nosiłem te nieudane próby do Czesława, a on wiele razy mnie odsyłał do poprawki, by w końcu zaakceptować którąś z wersji, nanosząc zapewne jakieś zmiany. I on wymyślił tytuł, imię młodej dziewczyny z gór Azerbejdżanu.
Innym popularnym utworem był "Klęcząc przed tobą". - Trwał okres niemal dominacji muzyki soulowej nad innymi gatunkami muzyki szeroko rozumianej jako rozrywkowa. Zapewne natchniony głosami i interpretacjami wielkich czarnych pieśniarzy afroamerykańskich, takich jak Otis Redding, Wilson Pickett, James Brown, Ray Charles, Aretha Franklin, również Niemen chciał mieć w swoim repertuarze taki "uduchowiony" hymn do miłości. Poprosił mnie o napisanie takiego. Tu, jeśli dobrze pamiętam, nie było zmian ani konieczności pisania poprawek.
A pochodzący z tego samego okresu "Niepotrzebni"? – Tu nie ma jakiejś osobnej historii – zapewnia Gaszyński. - Napisałem tekst, zapewne temat zaczerpnąłem z własnego życia, i Niemen dopisał muzykę. Ani soulową, ani rockową, ani bluesową, ani rockandrollową.
Łatwo nie było
W 1991 roku mało jeszcze znany zespół IRA wszedł do warszawskiego studia S-4, by pod okiem Leszka Kamińskiego zarejestrować materiał na swoją drugą płytę "Mój dom". Podczas sesji zarejestrowano także cover The Beatles "Come Together", w którym gościnnie wystąpili Grzegorz Kupczyk, Grzegorz Skawiński, Janusz "Johny" Pyzowski i właśnie Czesław Niemen. Piosenka, chociaż z powodów prawnych nie ukazała się na płycie CD, odbiła się wtedy całkiem szerokim echem.
- Kiedy na próbie padło hasło, żebyśmy zaprosili do studia wielkiego Czesława Niemena, Leszek Kamiński ostrzegł nas, że będzie nam bardzo ciężko go namówić – wspomina Kuba Płucisz, ówczesny gitarzysta zespołu. – I rzeczywiście nie było to łatwe, wymagało wykonania wielu telefonów do jego domu. Niemen odpowiadał, że nie wie, czy się do tego nadaje, ale w końcu się zgodził. Byliśmy zachwyceni, zwłaszcza że IRA miała wtedy największe sukcesy dopiero przed sobą.
Charyzma, co onieśmiela
Płucisz wspomina, że Niemen zrobił na muzykach wspaniałe wrażenie i wszyscy czuli do niego ogromny respekt. – A on od razu powiedział do nas: "Cześć, Czesiek jestem".
Ciężko nam to mówienie z nim na "ty" wychodziło i raczej rzadko ktoś się odważył tak mówić. Niemen emanował ogromną charyzmą, która nas strasznie wtedy onieśmielała, a okazał się przemiłym człowiekiem. Bardzo też skromnym.
- Przyniósł ze sobą małe słuchaweczki studyjne, wtedy kosmicznie drogie, bo bardziej komfortowo się z nimi czuł, po swojemu też ustawił odsłuch. Początkowo nie za bardzo mu szło, więc Leszek poprosił nas, byśmy na chwilę wyszli. Po kilkunastu minutach wróciliśmy i nagranie było gotowe. Widać lepiej się czuł, kiedy nagrywał sam.
Wiara i walka
W styczniu 1993 roku muzycy grupy IRA spotkali się z Niemenem raz jeszcze w nagraniu nowej wersji swojej ballady "Wiara", przygotowanej specjalnie na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (której oficjalnym hymnem stała się piosenka "Nadzieja"). Obok Niemena w studiu znaleźli się też między innymi Edyta Bartosiewicz, Maryla Rodowicz, Grzegorz Skawiński, Beata Kozidrak i sam Jurek Owsiak.
- Wtedy już nam z gośćmi poszło łatwiej niż w przypadku "Come Together", bo to Jurek dzwonił do artystów – mówi Płucisz. - Walka była tylko o to, by została "walka". Piotr [Łukaszewski, wtedy także gitarzysta zespołu i autor piosenki – aut.] napisał w tekście "Mieć prawo do walki", a Niemen skomentował to słowami: "Ja o nic nie walczę. Prawo trzeba mieć do życia". Po dłuższych dyskusjach tekst został zmieniony, więc ta wersja "Wiary" była także szczególna.
Słowa w przestrzeń nierzuconeCztery lata później, w lecie 1997 roku, nawiedziła Polskę powódź tysiąclecia, w której zginęło 56 osób, a straty wyniosły 12 miliardów złotych. Konto akcji "Telewidzowie-Powodzianom" zasiliły wpływy ze sprzedaży specjalnie nagranego singla z nową wersją przeboju grupy Hey "Moja i twoja nadzieja ‘97", w której, obok Kasi Nosowskiej, zaśpiewali Maryla Rodowicz, Edyta Bartosiewicz Czesław Niemen. Wszyscy wystąpili także na charytatywnym koncercie zorganizowanym przed gmachem TVP.
Ówczesny gitarzysta i twórca większości repertuaru Piotr Banach tak wspomina swoje jedyne spotkanie z Czesławem Niemenem. – Wszedł do garderoby, która mieściła się w namiocie, wyciągnął rękę, uścisnął mi dłoń i powiedział: "Panie Piotrze, gratuluję piosenki". Powiedział to oczywiście z tym swoim charakterystycznym akcentem i wyszedł.
Muzyk przyznaje, że i dla niego Czesław Niemen był absolutną ikoną. – Jak największa światowa gwiazda, tylko że mieszkająca w Polsce. A spotkanie, choć krótkie, zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. W końcu wiedział, jak mam na imię, i zwrócił się do mnie - a nie, że rzucił coś w przestrzeń. Do dziś to doskonale pamiętam.
Na zakładzie był Niemen
W 1975 roku Niemen zaproponował współpracę jazz-rockowemu zespołowi Laboratorium. – Zaczęło się od starego "Żaka" w Gdańsku – wspomina pianista zespołu Janusz Grzywacz. – Niemen stał gdzieś z boku i po koncercie przyszedł do naszej garderoby z żoną, mówiąc:
"Chłopaki, może byśmy coś razem pograli? Bo pasujecie bardzo do mojej koncepcji". Oczywiście się zgodziliśmy. Znaliśmy przecież świetnie jego muzykę.
Próby Niemena z Laboratorium odbywały się w małym klubiku mieszczącym się w Zakładach Przemysłu Tytoniowego w Krakowie-Czyżynach. – Przyjechał do nas z ciężarówką sprzętu – wspomina muzyk. – Kiedy graliśmy, szyby były oblepione robotnikami, którzy przerwali pracę. Na drugi dzień dyrektor wezwał moją żonę, kierującą klubem. "Pani magister, podobno na zakładzie był Niemen. Dlaczego załoga o tym nie wiedziała?".
10 cm nad ziemią
Muzycy występowali w tej konfiguracji przez dwa lata mniej lub bardziej regularnie, w Polsce i za granicą. - Zagraliśmy parę naprawdę fajnych i dużych koncertów i festiwali, choćby w ramach trasy "Musicorama" – mówi Grzywacz, który zaznacza, że w Niemenie znalazł świetnego partnera do rozmów o Norwidzie i poezji. – Strasznie się cieszył, że wreszcie ma z kim całymi dniami pogadać.
Zdaniem muzyka Niemen na zewnątrz rzeczywiście był postacią pomnikową. – Trochę sobie z niego kpiłem, mówiąc: "Czesiu, ty się tak unosisz 10 cm nad ziemią, jak święty". Był trochę niedostępny, niewielu udzielał wywiadów. Ale kiedy się weszło z nim głębiej w rozmowę, okazywało się, że jest erudytą, człowiekiem niezwykle inteligentnym i bardzo dowcipnym.
Przekręty i pantofle
Kiedy w 1977 roku Bukareszt nawiedziło trzęsienie ziemi, zabijając 1400 osób i rujnując miasto, rząd PRL wysłał do stolicy Rumunii, w ramach socjalistycznej solidarności, Czesława Niemena. Pojechał tam oczywiście z muzykami Laboratorium.
- Nigdy nie zapomnę wstrząsającego widoku ruin, jaki zastaliśmy na miejscu – wspomina Grzywacz. – Jechaliśmy przez różne kraje autobusem i padliśmy ofiarą różnych przekrętów, z dolarami w tle. Kiedy czekaliśmy w foyer jedynego ocalałego w Bukareszcie hotelu na szofera, ktoś ukradł Cześkowi pantofle. Wystarczyło, że je ściągnął, obrócił się na chwilę, by założyć buty, a pantofli już nie było.
Było co nagraćJanusz Grzywacz pamięta też niebezpieczną sytuację, do jakiej doszło w Nowym Sączu, kiedy Niemen został zaatakowany na ulicy. - Jakiś menelek spytał go niesympatycznie, która godzina. Czesław odpowiedział, że "być może twoja ostatnia". I wtedy agresor rzucił się na niego z pięściami. Niemen walnął go w obronie własnej uherem, małym reporterskim magnetofonem szpulowym. No i uszkodził sobie rękę. Pojechał do szpitala, założono mu gips, a przecież mieliśmy przed sobą kilka koncertów. Jakoś sobie poradziliśmy, mimo że musiał grać tylko lewą ręką.
- Najlepsze było przemówienie – zaznacza muzyk. – Czesiek lubił wtedy przemawiać i naprawiać ludzkość. Wyszedł więc na początku, z tą ręką w gipsie. "Przyjechałem tu do was z wielką kulturą, żeby ją wam pokazać…" – zwrócił się do publiczności, podnosząc ten gips, w punktaku, bardzo wysoko: "I oto coście mi uczynili…". Ludzie na fotelach trochę się speszyli, ale potem koncert był świetny. Jak wszystkie. Bardzo żałuję, że niestety nie nagraliśmy z nim żadnej płyty. Bo było co nagrać – kończy swoje wspomnienie Grzywacz.
Prekursor często nierozumiany
W 1990 roku Czesław Niemen zatrudnił menagera – został nim dziennikarz i producent Krzysztof Wodniczak. – Zaproponował mi współpracę po koncercie, który zorganizowałem w Poznaniu dla dziesięciu tysięcy ludzi, na schodach Starego Rynku. Zgodziłem się.
- Niemen był wielkim indywidualistą i prekursorem, często nierozumianym, szybko wymykającym się wszelkim muzycznym modom – przypomina Wodniczak. – Łączył może nie epoki, ale na pewno pokolenia. Interpretował teksty Asnyka, Iwaszkiewicza, Przerwy Tetmajera, Tuwima, Mickiewicza czy Norwida i i był nonkonformistą. Dzięki temu mógł codziennie rano spojrzeć sobie w oczy przed lustrem. Wiedział, że w życiu postępuje właściwie, według otrzymanego od rodziców wychowania i tego, co nazywamy Dekalogiem.
Jakość bez banerów
Współpraca Niemena z Wodniczakiem rozpoczęła się krótko po premierze przedostatniej płyty artysty, "Terra Deflorata". – To był czas, kiedy postawił na trudną progresywną muzykę elektroniczną – wspomina były menager. – Stacje radiowe niechętnie prezentowały te utwory na swojej antenie, a ludzie niekoniecznie chcieli ich słuchać w dużej dawce na żywo. Dlatego zorganizowaliśmy trasę pod tytułem "Niemen wspomnieniowy". W pierwszej części przeważała muzyka elektroniczna, a w drugiej były już te wszystkie znane przeboje.
- Od początku Czesław zaznaczył, bym nie zabiegał o sponsorów. Nie chciał, żeby mu na scenie coś tam nieodpowiedniego zalegało, jakieś banery czy logo. Zależało mu także, by tych koncertów nie było zbyt wiele, gdyż nie chciał się męczyć. Ostatecznie grał ich około dziesięciu rocznie. Stawiał na jakość.
Na prawo do lasuWodniczak podkreśla, ze Niemen był bardzo otwarty na świat i przyrodę, a także kochał zwierzęta (był zresztą wegetarianinem). – Często, kiedy jechaliśmy z miasta X do miasta T, skręcał w jakąś boczną drogę, w kierunku lasu lub wolnej przestrzeni. Zatrzymywał się, brał kamerę i filmował. Cieszył się, kiedy zobaczył jakieś zwierzątko, zająca czy stado ptaków. Był ludzki i przyjazny dla otoczenia. Stąd przesłanie z tej płyty "Terra Deflorata", w obronie Ziemi gwałconej przez człowieka.
Menager dementuje też doniesienia o zaangażowaniu politycznym artysty, chociaż przyznaje, że bliżej mu było do prawicy niż lewicy (czemu niekiedy dawał wyraz na przykład w felietonach pisanych do miesięcznika "Tylko Rock"). – Co prawda pozwolił Akcji Wyborczej "Solidarność" na wykorzystywanie utworu "Dziwny jest ten świat" podczas kampanii wyborczej, ale nie chciał się angażować w jakiekolwiek ruchy partyjne.
Ostatni raz Wodniczak rozmawiał z Niemenem w sylwestra, kilkanaście dni przed śmiercią artysty. – Nawet była mowa o pewnych planach, nagraniowych i koncertowych - wspomina.
A świat nadal dziwny
Czesław Niemen zmarł 17 stycznia 2004 roku w Centrum Onkologii w Warszawie. Pozostawił w żałobie swoją drugą żonę Małgorzatę Niemen oraz córki Natalię, Eleonorę. Pozostawił w żałobie swoją drugą żonę Małgorzatę Niemen oraz córki Natalię, Eleonorę i Marię (tę ostatnią z pierwszego małżeństwa). Jak w 2011 roku zapewniła Natalia w wywiadzie z Onetem, wbrew temu, co się mówiło, artysta nie umarł z powodu nowotworu (układu chłonnego), lecz za sprawą powikłań związanych z zapaleniem płuc.
- Nabawił się go już w szpitalu onkologicznym, w którym leżał. Niestety, ktoś wpadł tam na genialny pomysł, by w styczniu wymienić okna…
Pogrzeb Czesława Niemena odbył się 30 stycznia w katakumbach na Starych Powązkach w Warszawie, gdzie została złożona urna z jego prochami. W ceremonii wzięło udział blisko 3 tysiące osób. Symbolicznie, w momencie jej rozpoczęcia, o godzinie 13.00, większość polskich stacji radiowych wyemitowała "Dziwny jest ten świat".
