Czesław NIEMEN

Zaczęty przez GregWatson, Luty 19, 2018, 20:39

Poprzedni wątek - Następny wątek

Kangie

Kilka materiałów o płycie S. Soyki:


Stanisław Soyka - W hołdzie mistrzowi

Data wydania: 24 kwietnia 2012
Nr katalogowy: 279988
Wydawca: Universal Music Group

Utwory:
01. Czesław Niemen - Czas jak rzeka
02. Czesław Niemen/Adam Asnyk - Jednego serca
03. Czesław Niemen/Jacek Grań - Wiem, że nie wrócisz
04. Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat
05. Czesław Niemen - Sukces
06. Czesław Niemen / Marta Bellan - Jeszcze sen
07. Czesław Niemen / Edward Fiszer - Stoję w oknie
08. Czesław Niemen / Jarosław Iwaszkiewicz - Nim przyjdzie wiosna
09. Czesław Niemen / Marek Gaszyński - Sen o Warszawie
10. Czesław Niemen / Cyprian Kamil Norwid - Moja Ojczyzna

W nagraniach udział wzięli:

Kuba Sojka na perkusji
Przemek Greger na gitarach
Marcin Lamch na kontrabasie
Zbyszek Uhuru Brysiak na instrumentach perkusyjnych
Antoni Sojka na moogu i keyboardzie
Antoni Gralak na trąbce
Aleksander Korecki na saksofonie
Gościem specjalnym jest Tomasz Jaśkiewicz, którego usłyszymy m.in. w promującym płytę
utworze ,,Wiem, że nie wrócisz".


"Stanisław Soyka w hołdzie Mistrzowi" to zbiór 10 piosenek z repertuaru Czesława Niemena.
Usłyszymy tu między innymi: "Dziwny jest ten świat", "Stoję w oknie", "Jeszcze sen", "Jednego
serca", "Nim przyjdzie wiosna" lub "Moja Ojczyzna". Stanisław Soyka potraktował tę płytę jak
hołd złożony wielkiemu Artyście, jednocześnie też jako źródło inspiracji. W rezultacie przy
zachowaniu w części aranżacji oryginalnych, pokusił się też o ich zmianę wedle własnej wizji. Nie
ma tu jednak nadużyć, są za to utwory nowocześnie brzmiące i profesjonalnie zagrane.
Stanisław Soyka o albumie:
"Nagrań dokonaliśmy w pięć dni. To niedługo. Przygotowania trwały dwanaście lat, a to z kolei
wystarczająco długo by zamierzenie zrealizować rzetelnie. Sesja ta była wyjątkowa. Wyjątkowość
polegała na tym mianowicie, że trudno było nam uwolnić się od bardzo szczególnych emocji.
Starszyzna naszego kolektywu czyli: Alex Korecki, Antoni Gralak, Zbyszek Uhuru Brysiak i ja nie
tylko fascynowaliśmy się twórczością Czesława Niemena w naszych szczenięcych latach ale także
mieliśmy później zaszczyt spotkać go osobiście. Magii tym dniom w studio dodawał fakt, że
naszym gościem był Tomasz Jaśkiewicz- nadworny gitarzysta Niemena. Czesław Niemen.
Powszechnie kojarzymy to hasło z głosem. Jedynym, unikalnym, niedoścignionym i wspaniałym
śpiewaniem. Nasz album powstał jednak także po to, by wykazać, że Czesław Niemen był wybitnym
kompozytorem. Dziesięć piosenek to zaledwie drobna część obszernej spuścizny Artysty. Ot:
subiektywny wybór. Jestem przekonany, że jego dzieło będzie przedmiotem profesjonalnych analiz
a także źródłem inspiracji dla następnych pokoleń bo Czesław Niemen był nie tylko ważną postacią
pop kultury w drugiej połowie XX wieku. Czesław Niemen był mistrzem."

W załączniku recenzje płyty i wywiady z Soyką.

Kangie

Dom rodzinny Niemena

Kangie

Dom rodzinny Niemena - cz. 2.

Kangie

Krótkie wspomnienie. Jarocin, Sopot. Na początku mówi chyba Piotr Metz.

Kangie

Reportaż "Piotrek miał to w genach" – Wiesława Szymańskiego
21 marca 2010. godz. 9:35

Miał dwadzieścia lat i był perkusistą w zespole Uniwersum, kiedy latem 1973 roku w klubie Herkulesy w Białymstoku jego grę usłyszał Czesław Niemen. Minęło kilka tygodni i w mieszkaniu Piotra Dziemskiego zadzwonił telefon – Niemen pytał, czy Piotrek chce grać w jego zespole... Tak zaczęła się współpraca znanego już w Polsce i za granicą kompozytora z młodym, niezwykle utalentowanym muzykiem. Po latach Czesław Niemen tak wspominał Piotra Dziemskiego: - ,,Nigdy niczego nie musiałem tłumaczyć. Polimetria i polirytmia nie stanowiły dla niego żadnego problemu. Wielki samorodny talent".

Piotr Dziemski zmarł 35 lat temu - 29 marca 1975 roku. Zmarł po rutynowej operacji w szpitalu w Białymstoku. Miał 22 lata i wielką muzyczną karierę przed sobą.
W reportażu zmarłego muzyka wspominają bracia – Jerzy i Tadeusz Dziemscy.

Kangie

Reportaż - Piotr Dziemski - cz. 2.

Kangie

Epitafium Pamięci Piotra





Sopot '74 Niemen Aerolit – Pielgrzym




Sopot '74 Niemen Aerolit – Cztery ściany świata



Kangie

Rok 1970 - zainteresowanie Faridą.

Kangie

1970 - Płyta Enigmatic

Kangie

Franciszek Walicki - człowiek który odkrył talent Niemena - opowiada pewną historię.

Była niedziela 3 czerwca 1962 roku i Witold Mrzilek, kierownik organizacyjny Niebiesko - Czarnych, tych jeszcze z Jurkiem Kosselą, zawiadomił nas, że tego dnia koncert odbędzie się...w zakładzie karnym dla kobiet w Grudziądzu. Niebawem minęliśmy żelazną bramą. Sala była pełna. Przeważały młode kobiety. Czesiek występował jako tzw. przerywnik między rock'n'rollowym łomotem zespołu - sam, tylko z gitarą. Kiedy wszedł na scenę wysoki, szczupły, z krótko ostrzyżonymi włosami i z czarnym wąsikiem, dziewczyny ożywiły się. Co też nam pokaże ten chłopak o wyglądzie wystraszonego ministranta? A kiedy zamiast rock'n'rolli usłyszały sentymentalne zawodzenie po hiszpańsku, były wyraźnie rozczarowane. Napięcie spadło, zaczęły się rozmowy, nawet śmiechy. Byłem wściekły na siebie za pomysł z Cześkiem. Wyszedłem z sali i czekałem, aż skończy się żenujący spektakl. A Czesiek śpiewał i śpiewał. Był chyba w połowie Malagenii, kiedy wróciłem na salę, aby dać znak, żeby kończył. Zaskoczyła mnie cisza na widowni.
Nie wierzyłem własnym oczom. Dziewczyny... płakały. Nie krępowały się, nie wstydziły. Czesiek skończył i zszedł z estrady. Bez słowa objąłem go i przytuliłem. Wiedziałem już, że odkryłem skarb... Opisując występ Niemena w grudziądzkim wiezieniu dla kobiet i wrażenie, jakie zrobił na więźniarkach, przypomniało mi się inne wydarzenie.

W roku 1964 odwiedziła Polskę Marlena Dietrich, uważana za jedną z największych osobowości estrady i filmu lat trzydziestych (Błękitny anioł, Maroko u boku Gary Coopera, Blond Venus, Szanghaj Express). Miała już 60 lat, ale jej występ w Sali Kongresowej w Warszawie z towarzyszeniem orkiestry pod dyrekcją Burta Bacharacha był czymś zupełnie niezwykłym! Pierwszą część imprezy wypełniali Niebiesko - Czarni, Marlena z uwagą obserwowała występ zespołu, stojąc w bocznych kulisach. A ja obserwowałem Marlenę. Nagle spoważniała, zmieniła się na twarzy. Czesiek śpiewał Czy mnie jeszcze pamiętasz. Nazajutrz dowiedzieliśmy się, że Marlena pragnie włączyć tę piosenkę do swojego repertuaru i prosi nas o wyrażenie zgody. W grudniu 1964 roku ukazał się album ''Die Neue Marlene" (Electrola STE 83788) z nagraniem naszej piosenki w niemieckiej wersji językowej pt, Mutter, hast Du mir wergeben? (Matko, czy mi wybaczyłaś?). Tekst napisała Marlena. Ale nie jest to zwykły tekst. To jakby rachunek sumienia wielkiej gwiazdy, która w młodości opuściła matkę-ojczyznę, a po latach pragnie do niej wrócić. To najbardziej nostalgiczna z nostalgicznych piosenek Marleny, napisana przez nią z myślą o samej sobie.

W pierwszych latach kariery, a także później, Niemen był obiektem niewybrednych ataków ze strony twórców i odtwórców, których przewyższał talentem, wyprzedzał wyobraźnią. Pierwsze płyty Niemena zaliczano do najgorszych płyt roku. Krytykowano wszystko... Trzeba było mieć dużo odwagi i wytrwałości, aby zostać tym, kim jest dzisiaj.


Kangie

Wydawnictwo Muzyczne Kraków grudzień 1972 r. - wywiad
Sewen Marek
Czesław Niemen

Fragment

(...)Ostatnie moje pytanie zmusiło pana do dłuższej wypowiedzi. Sądzę, że to, które teraz panu zadam
również nie pozwoli przedstawić panu swej opinii w dwóch słowach... Co pan sądzi o naszym
filmie?
- Mamy znakomitych twórców filmowych. Uważam, że młodzi twórcy powinni częściej dochodzić
do głosu. Chyba tak tez się dziać zaczyna. Jestem zafascynowany Andrzejem Wajdą - a mój podziw
dla jego sztuki reżyserskiej doszedł do szczytu po obejrzeniu jego filmu ''Wesele", w którym także
brałem udział, lecz nie jako aktor, a jako wokalista, nagrywając fragmenty pieśni Chochoła.
- ...?
- Tak. Nagrałem swój śpiew solo- a cappella. Wyszło dość zgrabnie. Jestem zachwycony Wajdą...
To twórca wrażliwy, wskazujący piękno, którego przecież tyle mamy na każdym kroku. Trzeba
tylko umieć je pokazać... Wysoko cenię takie innego wybitnego naszego reżysera - Jerzego
Skolimowskiego. Widziałem jego ostatni film: ''Na dnie". Moim zdaniem jest rewelacyjny.
- Co pan sądzi o naszym piłkarstwie?
- Też mamy wielu zdolnych piłkarzy i stać ich na wiele dowodem złoty medal na Olimpiadzie
- Lubański?
-Lubańskiego znam osobiście - uważam go za wspaniałego piłkarza i znakomitego sportowca. (...)

Kangie

Wacław Panek "Niemen - kształty mitu" - Wrocław - Brzeg 21-24 marca 1974 roku

Fragment:

Kim jest ten człowiek, któremu nasza prasa poświęciła w ostatnich latach wiele tysięcy stron
maszynopisu? Kim jest i cóż zdziałał skoro znają Go i mówią o Nim wszyscy; skoro spory na jego
temat mają najczęściej temperaturę wrzenia? Idol? Piosenkarz? Kompozytor? Aranżer,? Artysta?
Człowiek-symbol? Organista? Młodzieżowe bóstwo? Człowiek, który ściągnął spodnie? Klasyk
XX wieku? Szalbierz? Filozof? Mitoman? Rzemieślnik muzyczny? Duchowy przywódca młodych?
Cierpiętnik? Pielgrzym rodzimej rozrywki? Zgryzota dostojnych wychowawców? A może
rzeczywiście coś dziwnego jest w tym świecie, który kazał Mu być gwiazdą?
- Próbowałem znaleźć odpowiedź.
Przeczytałem kilkaset artykułów, przesłuchałem nagrania płytowe Czesława Niemena.
Obserwowałem jego występy w kolejnych latach jego kariery, z różnymi muzykami i przed różną
publicznością. Rozmawiałem z jego młodymi wielbicielami, wrogami oraz z osobami
wtajemniczonymi w piśmie i w dźwięku.
I wcale nie jestem przekonany o tym, że mit Niemena jest tylko mitem i że obraz, który
ukształtował się wokół jego kilkuletniej popularności jest prosty i jednowymiarowy. Zresztą jest to
nie tylko obraz działalności Niemena. To raczej zlepek wielu lustrzanych odbić naszej codzienności
- zwłaszcza z życia młodzieży ale i nie tylko młodzieży - który z tych lub innych powodów
przylgnął do hasła wywoławczego: NIEMEN.
Co się kryje za tym hasłem? (...)


malg

Cytat: Kangie w Luty 28, 2019, 11:19
Wacław Panek "Niemen - kształty mitu" - Wrocław - Brzeg 21-24 marca 1974 roku

Fragment:

....  który z tych lub innych powodów
przylgnął do hasła wywoławczego: NIEMEN.
Co się kryje za tym hasłem? (...)



Słyszałem kiedys w latach 70-tych, takie zdanie, że popularność Niemena
wynika z tego że nie ma takich którzy by na niego nie reagowali, czyli obojętnych wobec jego dokonań.
Niemen zawsze wzbudzal emocje, czy to pozytywne czy negatywne, ale naprawdę mało było takich którzy go nie znali czy nie oceniali
Czy ten pogląd jest prawdziwy - to inna sprawa

Kangie

Grzegorz, ja niestety urodziłem się zbyt późno żeby być na bieżąco, o tym pamiętać, ba - a nawet o tym wiedzieć. Odkrywam fenomen tego artysty. Jeszcze jakieś 8-10 lat temu znałem go z utworów puszczanych w radio, czyli "Pod papugami", "Płonie stodoła", "Dziwny jest ten świat". Zupełnie nie znałem go z czasów współpracy z SBB, muzykami z Aerolit czy chociażby ostatnie 15-20 lat jego życia, czyli samotnik otoczony komputerami. Poznałem natomiast kilku ludzi, kórzy wiedzą dużo o Niemenie i opowiedzieli mi kilka ciekawych historii.

Za każdym razem mam ciarki na plecach gdy posłucham tego utworu. Im głośniej, tym ciarki większe. Absolutny mistrz wokalu, radzący sobie doskonale a capella, potrafiący przenosić na chwilę do innego świata...

Czesław Niemen - Com uczynił /sł. B. Leśmian/



Kangie

Dopokąd idę - rozmowa z Czesławem Niemenem, piosenkarzem i kompozytorem
Andrzej Haegenbarth- krytyk sztuki, publicysta, fotografik.

Fragment:

- Słuchając ostatnich pana utworów mam wrażenie, iż komponuje pan raczej, by tak rzec, dla
siebie, a nie dla odbiorcy lubiącego muzykę popularną.
- Za dużo jest piosenkarzy, piosenkarek, którzy lubią sobie pośpiewać. Stosunkowo łatwa
możliwość znalezienia się na piedestale każe im często nie przebierać w środkach, w dążeniu do
celu. Mamże jeszcze ja przyczyniać się do i tak już zepsutego gustu, szerokiej rzeszy miłośników
,,rozrywki"?
- Czy to co robi pan obecnie jest według pana muzyką poważną czy rozrywkową?
- Jeżeli są ludzie dla których rozrywką jest myślenie, to nie mam nic przeciwko określaniu mojej
muzyki mianem rozrywkowej.

Kangie


Temat na nowelę - Wiesław Królikowski

''Magazyn Muzyczny'' 1989 nr 12 - grudzień

Fragment:

Czesław Niemen pokazuje mi okładkę swego longplaya Terra deflorata. Okładka - jego własnego projektu - jest już wydrukowana i to w 50 tysiącach egzemplarzy. Płyty jeszcze nie ma.
Nacięliśmy acetat bardzo uważnie i oddaliśmy do Polskich Nagrań, żeby zrobili nam z tego pozytyw do matrycy - mówi w imieniu swoim i Veritonu, który wydaje Terrę defloratę. - Ale pierwsza przymiarka spowodowała zniszczenie acetatu. Trzeba było nacinać następny...
Teraz wybiera się po próbną płytę do Pionek, Zawsze bardzo przejmował się wszystkim, co dotyczyło jego nagrań płytowych. Zawsze traktował bardzo serio swoją twórczość i swoich słuchaczy. Chciał, aby do ich rąk trafił jak najlepszy produkt.
Tym razem okazja jest szczególna. Terra deflorata to jego pierwszy longplay po dziesięcioletniej przerwie.

Kangie

Czas jak rzeka - Wiesław Królikowski

,,Magazyn Muzyczny" 1989-4


Fragment:

W następnych latach Czerwono-Czarni, mimo kolejnych zmian składu, podążali w kierunku
popularnej i pozbawionej określonego stylu muzyki rozrywkowej o coraz bardziej wątpliwej
estetyce. Stopniowo też tracili aurę ,,grupy młodzieżowej". Żałosnym nieporozumieniem był ich
występ w pierwszej części warszawskiego koncertu The Rolling Stones wiosną 1967r. Jest takie
zdjęcie Marka Karewicza, przedstawiające scenę zza kulis tego koncertu. Krótko ostrzyżeni, ubrani
w smokingi, garnitury i białe koszule Czerwono-Czarni pochylają się nad Charlie Wattsem
demonstrującym jakąś figurę perkusyjną. Watts - fantazyjnie i swobodnie ubrany - robi w tym towarzystwie wrażenie ekscentrycznego
młodzieńca, który zabłąkał się na dancing. Trudno o bardziej obrazowe zestawienie big-beatu a la
Czerwono-Czarni z nowoczesną muzyką młodzieżową.

Kangie

Spojrzenie za siebie - z Czesławem Niemenem o jego nagraniach rozmawia Wiesław Królikowski

"Magazyn Muzyczny" 1984-5


Fragment:


Piosenka dla zmarłej (Cz. Niemen - J. Iwaszkiewicz), z longplaya Niemen, Grupa Niemen, Muza SX 0696, 1972 r.

- Ten utwór jest dobrym przykładem eksperymentów, jakie podjął Pan w początku lat
siedemdziesiątych: ma prostą melodię, ale o klasycznej strukturze, jakby wywiedzioną z tematu
sonatiny; interesująco wykorzystuje kontrast rockowych improwizacji gitarowych z partią
kontrabasu, zawierającą charakterystyczne glissanda i nieartykułowane dźwięki, a nabiera
dodatkowej ekspresji dzięki kulminacjom o zagęszczonej harmonii i licznych dysonansach.

- "Piosenkę dla zmarłej" wykonywałem w bardziej konwencjonalnej wersji z poprzednim swoim
zespołem, w którym Jacek Mikuła grał na instrumentach klawiszowych. W grudniu 1971 r.
rozpocząłem współpracę z Józefem Skrzekiem. Słyszałem wcześniej jak grał z grupą Breakout i
miałem świadomość jego wielkich możliwości... Nie byłem zadowolony ze swego dwupłytowego
albumu zrealizowanego na przełomie 1970 i 1971 r., ani z późniejszych koncertów. Chciałem, aby
moja muzyka była bliska rocka, jazzu i awangardowej muzyki poważnej. Na pierwszej próbie, na
którą przyszedł Skrzek, staraliśmy się zmienić w tym duchu "Piosenkę dla zmarłej". Jednak
gitarzyście i perkusiście z poprzedniego składu zupełnie to nie szło. Wtedy Józef powiedział mi:
mam odpowiedniego gitarzystę. ściągnął Lakisa (Apostolis Antymos - przyp. W. K.)... A ten tylko
grał bluesy w manierze B. B. Kinga. Ale szybko złapał, o co chodziło, okazał się niesamowicie
muzykalny i bardzo go polubiłem. Naprawdę ruszyliśmy, gdy dołączył drugi muzyk z zespołu
Skrzeka - Jerzy Piotrowski. Początkowo nie był przekonany do takiej muzyki, śmiał się z tego, ale
wykonywał wszystko bezbłędnie.
- Sądzę, że duży wpływ na Pana miał wtedy Helmut Nadolski, awangardowy kontrabasista, który
także znalazł się w Grupie Niemen...

Kangie

Krasnystaw 1990

Fragment

Czesław Niemen przyjechał do Krasnegostawu na kilka godzin przed koncertem. Organizatorzy
pomogli mu w transporcie i instalacji instrumentów muzycznych w Kościele Św. Franciszka. W
kwestii posiłku przed występem Niemen nie miał specjalnych wymagań, gdyż od dłuższego czasu
był wegetarianinem.

Kangie

 1969 XI Panorama – Spotkanie z Niemenem

Fragment

— Co sądzi pan o muzyce rozrywkowej we Włoszech?
— Nie podoba mi się. Jest zbyt skomercjalizowana. Spotkałem natomiast klika zespołów dużej klasy, które nie są znane, bo grają muzykę ambitną, w pewnym sensie za trudną dla przeciętnego Włocha.
— Czy nagrał pan cos?
— Tak, singla z piosenką pt. ,,Io Senza Lei", który bierze udział w niezwykle popularnym we Włoszech plebiscycie szaf grających. A trzeba wiedzieć, że w kraju tym znajduje się około 30 tyś. szaf, a odtwarzane z niob płyty są rejestrowane. Zwycięża ta, która była najczęściej słuchana. Podobno moja płyta rozchodzi się bardzo dobrze.
— Co Włosi wiedzą o polskiej muzyce rozrywkowej?
— Nic, albo prawie nic!

Kangie

1977 X 29 Polityka nr 44(1078)

Fragment

Czego właściwie oczekiwał twórca pierwszego w Polsce protest songu?

,,Myślałem - wyznawał w jednym z licznych wywiadów - że jak zaśpiewam taką piosenkę to coś się wokół mnie odmieni, że ludzie będą wstrząśnięci tak, jak ja byłem wstrząśnięty swoją piosenką".

W innym wywiadzie dodawał jeszcze:

,,Po śmierci ojca Świat był w moim widzeniu tak okropny, że zacząłem się dziwić. Od wielu lat chciałem po prostu wyśpiewać ludziom prawdę, z której niekiedy nie zdają sobie sprawy. ,,Dziwny jest ten Świat" to protest przeciwko obłudzie. Mój protest. Obłuda jest rzeczą straszną. Jestem człowiekiem z małego miasteczka na Wileńszczyźnie, na wsi i na prowincji, z której pochodzę, panują lepsze stosunki i obyczaje niż w świecie, do którego teraz należę.. Zanim stałem się tym, kim jestem, musiałem przejść bardzo dużo i dużo doświadczyć na własnej skórze. Dużo krzywdy".

Kangie

 1997.11.11 - Machina "Człowiek dobrej woli" - Grzegorz Brzozowicz

Fragment

Problem z naszą muzyką lat 60-tych, polegał na banalnych tekstach. Utrudnieniem był język polski. Pamiętam, ileż musieliśmy sie nagłowić z Frankiem, żeby polski tekst można było zaśpiewać ''z angielska''. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych umiałem już na tyle go naginać do muzyki, że zaczynał mieścić się w stylu rockowym. Presja była, ale ze strony starych autorów. Kiedy zobaczyli, jaką popularnością cieszą sie młode zespoły, to zaczęli naciskać. Wtedy panowała zasada, że piosenkarz nie był twórcą, a przez lata pieniądze
przysługiwały wyłącznie kompozytorom i autorom tekstów. Wyłamałem się jako pierwszy w 1963 r., piosenką ''Wiem, że nie wrócisz''. To zostało bardzo źle przyjęte przez środowisko.

Kangie

,,Dreszcze emocji zgubiłem po drodze..." - DANUTA KULESZYŃSKA

Fragment
- Najbardziej przez Pana ceniona cecha charakteru?
- Skromność. Słowo to może określać nasze skromne umiejętności, nasze skromne myślenie i szereg innych niedostatków... Chciałbym jednak powiedzieć o skromności w postępowaniu człowieka we współżyciu z innymi... Człowiek nigdy nie powinien pokazywać swojej wyższości, jeśli nawet takową posiada. Skromność jest wynikiem mądrości, ta z kolei - doświadczenia. Wystarczy wyciągnąć wnioski z historii. Wiemy jak wielu było pieniaczy, których ślepa wiara we własne triumfy doprowadziła do niepoczytalnych kroków w imię własnego egoizmu. Istnieje jednak sprawiedliwe prawo przyrody, które wraz z zasadą przemijania zadaje niechybny cios mrzonkom kandydujących do wielkości maniaków. Nie będę czynił wywodów filozoficznych i raczej przytoczą myśl Cypriana Norwida (...)



Kangie

Wywiady i artykuły
Ewa Likowska / 20 października 2003/ PRZEGLĄD
Nie chciałbym być młody


17 stycznia w Warszawie zmarł Czesław Niemen. Przypominamy jeden z ostatnich wywiadów
artysty.
Na szczęście nie popadłem w patos samouwielbienia. Nauczyłem się tolerować siebie na tyle, że
nie mam wielkich stresów z powodu własnej niedoskonałości. Toteż już nic mnie nie drażni i
niczego nie chciałbym w sobie zmieniać.
- Niebawem ukaże się druga część pana 12-płytowego albumu "Niemen od początku". Do
obu części dołączył pan obszerne książeczki. Są tam wspomnienia, komentarze utworów,
anegdoty, dużo zdjęć archiwalnych. Widać, że napracował się pan, aby uporządkować swój
dorobek. Nie chciał pan oddawać go w cudze ręce?
- Uważam, że mój tzw. dorobek był cokolwiek niedorobiony. Zamiar uporządkowania i w miarę
możliwości "dorobienia" go wciąż nie dawał mi spokoju. Jakieś siedem lat temu
zaproponowałem Polskim Nagraniom wydanie całości na cyfrowym nośniku.
- Ale po wydaniu pięciu pierwszych płyt zaniechał pan dalszej pracy nad projektem.
Dlaczego?
- Początkowo rzecz traktowałem bardzo poważnie. Niestety, niepoważna ustawa o prawie
autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r. dała wolną rękę wszystkim złodziejom handlującym
między innymi i moimi nagraniami sprzed 1974 r. Zniechęciłem się i rzeczywiście, po wydaniu
pięciu płyt przerwałem kontynuację. Polskie Nagrania przegrały proces z niejaką Frazą Records,
która zaczęła (para)frazować mój pomysł, zalewając rynek CeDesami z nazwiskiem Niemen na
ohydnie zaprojektowanych okładkach płyt. Kilka lat temu legislatorzy poprawili kuriozalne
prawo. Jednak jakaś inna Fraza pod szyldem Andromeda dalej sprzedaje swoje andro...ny w
supermarketach i na straganach III RP. Dziwię się tylko moim, jak się okazuje, ciągle licznym
fanom, że takie buble kupują... Bo z opiniami wymiaru sprawiedliwości, że są to przestępstwa o
niskiej szkodliwości społecznej, pogodziłem się.
- Aktualnym wydawcą pana projektu jest obecnie Polskie Radio.
- Rzeczywiście. W ubiegłym roku, w porozumieniu i z udziałem Polskich Nagrań, przygarnęło
mnie Polskie Radio i dzięki temu mogę dokończyć porządkowanie swojego twórczego bałaganu.
Wydaje mi się, że sam najlepiej potrafię go posprzątać, dlatego nie oddałem żmudnego zajęcia w
cudze ręce. Zresztą kto może lepiej ode mnie pamiętać o moich dawnych zmaganiach przy
nagrywaniu własnych płyt?
- Zaskoczyły mnie te wspomnienia, bo sądziłam, że pan od początku był uwielbiany i
wszyscy panu nadskakiwali. Nie wiedziałam, że był pan tak zwalczany przez środowisko i
różnych organizatorów imprez muzycznych. Sądzi pan, że ta zawiść środowiska,
nietolerancja dla awangardzisty, była cechą czasów PRL-u odciętego od nowinek Zachodu
czy też występuje obecnie?
- Bywało, że jedni zbyt przesadnie uwielbiali, drudzy jeszcze bardziej przesadnie nienawidzili.
Organizatorzy oficjalnych imprez (np. festiwalu sopockiego) przez wiele lat nie tolerowali mojej
odmienności. Dopiero w końcówce lat 70. zaczęto dostrzegać "niewinność" krzykliwej maniery
Niemena na tle nowofalowych trendów. Zwłaszcza na tle nadciągającego radykalizmu punk
rocka. Wtedy, bodaj po raz pierwszy od czasu bigbitowego przewrotu, środowiskowe animozje
poszerzyły się o pokoleniowe. A że prowincjonalna polska scena rockowa nigdy nie istniała bez
zapożyczeń ze świata, moje boje o oryginalność musiałem toczyć dalej samotnie. Od tamtej pory
spychany jestem nieustannie, choć nie do końca skutecznie, na margines polskiego
"paszołbiznesu". Cóż, artyści-egoiści nie istnieją bez zawiści... W tak mało istotnej dziedzinie
jak muzyka rozrywkowa widać to szczególnie. Wyścig szczurów trwa. Beztalencia będą nadal
wyrażać się niepochlebnie o konkurentach, tym zapamiętalej, im ci ostatni okażą się
oryginalniejsi od nich. Zresztą ci utalentowani również o "rywalach" nie będą mieć lepszego
zdania. Co do nowinek z Zachodu w minionym okresie... PRL nie był władny, by je na tyle
poodcinać, żeby nie smakowały jak wszystko, co zakazane. Fale eteru zachodnich rozgłośni nic
sobie nie robiły z żelaznej kurtyny mimo radzieckich agregatów do ich zagłuszania. W polskich
domach najczęściej słuchało się, oprócz Wolnej Europy, radia Luxemburg.
- Opisując swoje przygody z różnymi muzykami, stwierdza pan, że wielu z nich nie mogło
udźwignąć pana dominacji. Woleli szukać, burzyć i budować legendę niedoścignionych
instrumentalistów wymiataczy. Czy któregoś z nich szczególnie pan żałuje?
- Ci, o których pani myśli, mniemali, że byli bardziej utalentowani ode mnie. Nie mogli
zadowolić się byciem pod, marzyli o byciu ponad... Ja jednak miałem przemyślaną koncepcję
muzyki, którą próbowałem tworzyć, więc siłą rzeczy narzucałem swoje indywidualne piętno.
Niewątpliwy talent, Józef Skrzek, którego do dziś szanuję, niestety zachowywał się nie fair w
stosunku do mnie, głosząc wszem wobec, że Niemen to kaleka muzyczny. Pytanie: czy skoro nie
grałem tak "stylowo" jak on, to grałem źle, czy może po prostu grałem swoje - pozostawiam bez
komentarza. Mam jedynie wielki żal do losu, który zabrał mi z życia twórczego najbardziej
utalentowanego muzyka grającego w następnym zespole Niemen Aerolit, perkusistę Piotra
Dziemskiego. Piotr nie wywyższał siebie ponad, był doskonałym muzykiem, a jednocześnie
skromnym młodym człowiekiem. Strata niepowetowana. Żył tylko 22 lata.
- Kto przekonał pana do napisania muzyki do filmów ("Rodzina Leśniewskich",
"Przygrywka", "Kłusownik") i czego to doświadczenie pana nauczyło?
- W latach 70. zaczynałem funkcjonować jako całkiem sprawny kompozytor muzyki teatralnej i
filmowej. O ile sobie przypominam, to Janusz Nasfeter miał podsunąć innemu reżyserowi
filmów dla dzieci, Januszowi Łęskiemu, pomysł zwrócenia się do mnie. Temat był mi bliski z
chwilą urodzenia się dzieci. Najcenniejszym zaś doświadczeniem było to, że nauczyłem się
krótkich form od nowa. Tematy do piosenek bardziej melodyjnych i pogodnych same
wylatywały jak z rękawa. Szerzej piszę o tym w przyczynku do płyty ("Postscriptum") w drugiej
części albumu "Niemen od początku". Szkoda tylko, że posiadacze różnych śmieci złodziejskich
wydawnictw w przekonaniu, iż mają to, na co czekali, nie przeczytają moich wspomnień.
- Który album jest panu najbliższy?
- Nie wyróżniam specjalnie żadnego. Nad każdym pracowałem z jednakową determinacją, choć
nie wszystko udawało się w tzw. praniu. Myślałbym tu bardziej o poszczególnych piosenkach
lub kompozycjach w szerszym znaczeniu, których się nie wstydzę.
- Z jakim uczuciem słucha pan dziś tamtego młodego Niemena, interpretującego utwór
"Dziwny jest ten świat"?
- Powiem wprost - czasem ze wzruszeniem. Choć nie chodzi tu o moją firmową piosenkę. Tę do
dziś wykonuję na każdym koncercie. Może dlatego nie budzi już we mnie takich emocji jak
kiedyś.
Na marginesie muszę wspomnieć o swojej dezaprobacie dla niektórych zbyt "odważnych"
młodych wykonawców, którzy próbują się mocować ze specyficzną materią "Dziwnego świata".
Tak jak kiedyś poetę Grochowiaka bolał mój krzyk, tak dziś boli mnie, w jej interpretacji,
wypruwający żyły ryk.
- Wiele łączy pana z tamtym chłopakiem, zbuntowanym przeciw stereotypom
obyczajowym, nietolerancji, politycznym manipulacjom?
- Wszystko poza jednym - przestałem wierzyć, że piosenka może zmienić losy świata.
- Czy świat nadal wydaje się panu dziwny?
- Nie mam złudzeń. Dziwny i absurdalny przez nonszalancję 6 mld "właścicieli" najpiękniejszej
pod słońcem planety.
- Jeśli tak, to co pana dziwi pozytywnie (zachwyca, cieszy, budzi nadzieję), a co negatywnie
(drażni, wkurza, przeraża)?
- Zacznę od końca. Przeraża mnie zgraja uzurpatorów, którzy ubzdurali sobie, że jakiś im tylko
przychylny Bóg przydzielił na własność naturalne zasoby ziemskie. Ogrodzili się w swoich
pilnie strzeżonych granicach, stworzyli policje tajne i dwupłciowe (że powtórzę za Norwidem) i
udają prawowitych posiadaczy tychże zasobów.
Pozytywny jest natomiast ogrom piękna, jaki dostrzegam każdego poranka, kiedy wspomniana
zgraja odsypia jeszcze rozrywkowe noce. Bardzo lubię niezmąconą zgiełkiem informatycznym
ciszę. Bo tylko cisza dodaje powagi majestatowi Ziemi w kosmicznym labiryncie. I
dostrzegałbym owe piękno dalej, zwłaszcza po pokonaniu poważnej choroby, dzięki lekarzom
cudotwórcom z warszawskiego Centrum Onkologii, gdyby nie kolejna przykrość, jaka mnie
spotkała. Pewnej sierpniowej, "rozrywkowej" nocy jakiś cuchnący pawian odjechał moim
wysłużonym furgonem spod okna. Najbardziej szkoda zaprojektowanych przez mojego kolegę,
Witka Palacza, estradowych kolumn basowych. Wykonałem je w stolarni Teatru Powszechnego
16 lat temu. Głośniki wmontowałem w Londynie i na nich zagrałem koncert w Queen Elizabeth
Hall w listopadzie 1987 r. Stukilowe tuby trzymałem, niestety, w samochodzie. Ktoś mi powie:
czemu nie w sypialni? Oczywiście, nie weźmie pod uwagę przykazania "nie kradnij"... Bywa, że
tak powie lub postąpi Polak katolik... Zresztą inne religie też grzeszne dusze tolerują.
Tymczasem szał bezrozumnych ciał musi doprowadzić każdy logicznie funkcjonujący rozum do
czarnej rozpaczy. Mój umysł już nie ogarnia złodziejskiej mentalności Polaków. Czy jednak
tylko Polaków? Łasych na cudze mienie głąbów na całym świecie nie brakuje. I jak tu się
zachwycać? Oczywiście, wątpię, czy stróże prawa mi pomogą, mimo że tymi kolumnami
zarabiałem na podatki, z których policje tajne itp. skwapliwie korzystały i dalej korzystają.
- Interesuje się pan polityką? Gdyby dzisiaj był pan młodym buntownikiem, przeciwko
czemu buntowałby się pan? O co walczył?
- Po pierwsze: nie chciałbym jeszcze raz być młodym Po drugie: nigdy nie walczyłem, jestem
pacyfistą od dzieciństwa. Zaś swój bunt wyrażam w tekstach, apelując do resztek rozumu
wszystkich uzurpatorów. Co do polityki, polityków i ich anachronicznej działalności...
Właściwie nie rozumiem, dlaczego działacze ruchów obywatelskich na całym świecie tkwią w
przekonaniu, że do uprawiania polityki wciąż są niezbędne organizacje partyjne. Może to było
dobre kiedyś. Ale dziś? Parafrazując Norwida, który już w XIX w. widział problem, dopowiem:
naturą każdej partii jest pozyskiwanie nieprzyjaciół swoich nieprzyjaciół oraz słuchanie tego, co
pochlebne, niezależnie od szczerych czy fałszywych intencji pochlebców. A jeszcze na domiar
złego żądanie dotacji finansowych z budżetu państwa, czyli z moich podatków, potwierdza tylko
interesowność tych organizacji.
- Porusza pan drażliwy temat... A o podatkach dyskutują już wszyscy.
- Tyle że wiele mądrych głów wypowiada się o tym tak zawile, że normalny obywatel nic z tego
nie rozumie. Ale skoro wymsknęło mi się o podatkach, powiem tak: podatki są niezbędne dla
funkcjonowania państwa, ale powinny być niskie i powszechne (najwyżej 10%), za to bez
najmniejszych ulg. Zapewniam, że z czasem ludzie odzwyczailiby się od uciekania w szarą
strefę, a budżety państwowe nie miałyby deficytów, ponieważ fiskus niczego nie musiałby
zwracać licznym wyłudzaczom. Rozmarzyłem się? No to zostawmy ten drażliwy temat.
- Wiele pana piosenek dotyczy miłości. Czy w tej dziedzinie jest pan dziś mądrzejszy?
Czego nauczył się pan o miłości, o kobietach?
- O miłości wiem jedno - im bardziej bezinteresowna, tym piękniejsza. O kobietach? Moje
fascynacje dotyczyły bardziej poszukiwania głębi kobiecej duszy niż ciała. Od wczesnej
młodości przeważały zauroczenia platoniczne. I mimo że z wiekiem pozbyłem się nieśmiałości,
tzw. popęd nigdy nie nabrał irracjonalnego rozpędu. Do dziś nie rozumiem motywacji
namolnych seksmaniaków różnego autoramentu. Wzajemne przyciąganie się płci jest, według
mnie, czymś tak bardzo intymnym, przez co pięknym, że rozpowszechniające się publiczne
eksponowanie nagich kształtów kobiecych tylko spłyca marzenia mężczyzn, a urodę kobiet
banalizuje.
- Czy sukcesy u płci przeciwnej, uwielbienie fanek nie przewróciły panu - choćby na jakiś
czas - w głowie?
- Złudzenia fanek były jedynie pomocne w łagodniejszej samoocenie. Jednak w głowie nie
wirowało i nie szumiało.
- W pana utworach jest wiele autoironii. Weźmy "Sukces" czy "Człowiek jam
niewdzięczny...". Czy lubi pan siebie? Jakie cechy pan w sobie ceni, a jakie pana drażnią?
Co chciałby pan w sobie zmienić?
- Na szczęście nie popadłem w patos samouwielbienia. Nauczyłem się tolerować siebie na tyle,
że nie mam wielkich stresów z powodu własnej niedoskonałości. Toteż już nic mnie nie drażni i
niczego nie chciałbym w sobie zmieniać.
- Jak by pan dokończył zdanie z wiersza Asnyka: "Gdybym był młodszy..."?
- Nie chcę wracać do marzycielskich stanów z okresu młodości.
- Napisał pan muzykę do wielu tekstów poetyckich. Kiedy odkrył pan poezję? Jakich
poetów najchętniej dziś pan czyta? Czego pan szuka w poezji?
- Poezją interesowałem się od dzieciństwa. Dziś, poza Norwidem, do którego wracam z racji
rekonstrukcji nagrań z lat 70., nie tkwię już w cudzych słowach. Sam stałem się autorem swoich
przemyśleń. Ale jak to w polskim piekiełku: i tak źle, i tak niedobrze. Kiedyś odsądzano mnie od
czci i wiary za nadużywanie wielkiej poezji, a gdy zacząłem śpiewać niemal wyłącznie swoje
teksty, stałem się "grafomanem" w opinii, nomen omen, właśnie grafomanów lub maniakalnych
złośliwców o niskim ilorazie inteligencji.
- Jakie wartości są dla pana najważniejsze?
- Tak - tak! Nie - nie!
- Co pan sądzi o współczesnej muzyce rozrywkowej? Pochwala pan mechanizmy, jakie
działają na rynku muzycznym? Mam na myśli promocję, reklamę, działalność mediów.
- Należałoby powołać jakąś, może mniej formalną niż sejmowa, komisję śledczą do zbadania
mechanizmów "terrorystycznej" działalności mediów w dziedzinie rozrywki. To oczywiście żart,
choć nie do końca. Zbyt wielu młodych mi się podoba, ale media urządzają konkursy nie w
trosce o ich artystyczny los, lecz dla ordynarnego zysku. Dość sprytnie to obliczone.
"Esemesowe" robienie w trąbę naiwnych. Dlatego gwałt medialny na słuchaczach i widzach o
wyrobionym smaku nazywam terroryzmem.
- Czy, pana zdaniem, dzisiaj debiutantom jest łatwiej zrobić karierę niż 20-30 lat temu?
- No właśnie trudniej, jak widać. A przecież dzisiejsza młodzież umie znacznie więcej niż kiedyś
my, prekursorzy "bigbitowej" rewolucji.
- Odczuwa pan barierę pokoleniową między sobą a dzisiejszymi idolami?
- Nie odczuwam. Zwłaszcza że wielu młodych daje dowody atencji wobec mnie, 64-latka.
- "Świat nieodkryty" to tytuł pana planowanego albumu, który miał upamiętnić 500-lecie
odkrycia Ameryki przez Kolumba. Co dzisiaj można jeszcze odkryć, w czasach gdy świat
stał się globalną wioską, a kamery telewizyjne docierają wszędzie?
- Tylko jedno nam pozostaje: odkryć prawdziwe piękno świata. Co do płyty, o której pani mówi,
powstanie na pewno, kiedy uda mi się dokończyć piosenkę pt. "Piękny jest ten świat". Na razie
karygodna działalność człowieka odbija mi się czkawką i jakoś nie przechodzi przez gardło
szczera apoteoza, opiewająca jego rolę jako upiększacza wszystkich miejsc na Ziemi.
- Jakie było najważniejsze odkrycie w pana życiu? Do jakiej prawdy najtrudniej było panu
dojść?
- Odkrycie, że jestem, ponieważ myślę... Natomiast do prawdy nigdy nie dochodziłem z trudem.
Raczej trudno mi było i jest pogodzić się z jej fałszowaniem przez ludzi, moich bliźnich.

Kangie

2004.01.21 EMI Wywiad z Czesławem Niemenem
Rozmawiał: Waldemar Drelich

Fragment:

Właśnie tak to odebrałem - jakieś splatanie form monumentalnych z kameralnymi, raz
podkreślanie rytmu, czasami chowanie go gdzieś w tle, włączanie prostej melodii w rozbudowane
elektroniczne instrumentarium. Czy jest to wynikiem pańskiego nasycenia eksperymentami i teraz
chciałby Pan się swoją muzyką pobawić?

Wie pan... Ja w tej chwili wyżej cenię warstwę słowną swoich utworów, bo słowo jest moim
zdaniem najważniejszym nośnikiem myśli. Mimo że ubrałem to w piosenki, to w sumie jest to
taki krótki tomik poetycki. Trochę górnolotnie to mówię, bo właściwie nie obrażę się na
nikogo, kto mnie nazwie grafomanem, ale ta moja ,,grafomania" trwa już na tyle długo, że
poznałem tajniki syntezy myśli. Złapałem się niedawno na tym, że łatwiej mi wypełnić
rubrykę pisma, z którym współpracuję, w formie poetyckiej lub quasi-poetyckiej, niż opisać
prozą jakąś aktualną treść. No więc zasmakowałem w tym, pasjonuje mnie synteza pewnych
niedomówień i daje mi wielką satysfakcję zostawianie wielokropków dla czytelnika. A nuż
domyśli się o co mi chodzi?